czasem planuję ,jednak mało kiedy -zawsze coś pójdzie nie tak i łapię wtedy nerwa ,bo nie wyrabiam . mam jakiś swój zegar wewnętrzny ,że muszę się uporać z tym i z tym i jeszcze z czymś i tak lecę godzina ,po godzinie i mknie ,to wszystko.jeśli planuje ,to raczej jakieś popołudnie lubie zorganizować ,tak by wszyscy byli zadowoleni -zwłaszcza dzieciaki.albo jak ruszam w miasto ,załatwiać jakieś tam sprawy ,to plan zawsze mam ,by jak najszybciej załatwić wszystko i wrócić do domku,bez miastowego planu nie ogarniam -mam sklerozę -nie boli ,ale nachodzić się trzeba i wracać np.do punktu wyjścia ,a tego nie lubię ,bo mój pobyt się wydłuża i golonki bolą :)
nawet nie uważam ,że moje życie ,to rutyna -przy dzieciakach nie ma rutyny ,nawet jak nie pracuję i czas spędzam w domu każdy dzień jest inny ,szalony nieraz chcę by już się skończył ,ale matka wszystko wytrzyma :)
może będę planować ,jak dzieciaki podrosną -dziś lecimy na spontana i jest dobrze.