Mam chrześniaczkę i niestety nie mam się czym pochwalić :( Mieszka jakieś 65 km ode mnie, bardzo rzadko się widzimy. Wcześniej, kiedy byłam jeszcze panną, starałam się ją chociaż 2 razy w roku odwiedzać. Niestety odwiedziny wiązały się z zakupem prezentów dla niej i dla jej brata (bo przecież jak się jedzie do domu z dwójką dzieci to nie wypada jednemu kupić, a drugiemu nie), na co nie było mnie po prostu stać :( A teraz z kolei brakuje czasu na wszystko. Bardzo bym chciała być lepsza chrzestną ale kompletnie nie ma ku temu warunków. Myślę, że bardzo istotnym jest, żeby wybierając chrzestnych, skupiać sie bardziej na kimś, kto jest na miejscu, bo inaczej, prawie zawsze będzie się to mijało z celem i założeniami, choć to też nie jest reguła. Szymciur ma za chrzestną moją siostrę, mieszka rzut beretem od nas, a i tak widujemy się przy dobrych wiatrach raz na miesiąc. Ona jakoś nie dąży do bliższych kontaktów z chrześniakiem, a ja też jakoś o to specjalnie nie zabiegam. Nie ma ochoty na bliższe kontakty, trudno.