A ja tu wlepię fragment z wywiadu z J. Juulem, duńskim terapeutą rodzinnym i pedagogiem o światowej renomie. Jego książka Twoje kompetentne dziecko jest jednym z najbardziej cenionych poradników wychowawczych na świecie i światowym bestsellerem. Właśnie czytam jego najnowszą książkę pt. "Kompetentna rodzina", więc tak mi się zaraz nasunęło.
Twierdzi Pan, że kary są nadużyciem władzy. Czy można wychowywać dzieci bez kar?
JJ: O tak! Również nagrody powinno się zlikwidować, bo to współczesna forma kary.
Co jest złego w nagradzaniu? Od lat uczy się nas, że powinniśmy nagradzać dzieci uśmiechniętymi buźkami, punktami czy w inny sposób.
JJ: Proszę się zastanowić: czy żona powinna za każdym razem nagradzać męża, kiedy zrobi coś dobrego? Bukiet kwiatów za tydzień gotowania? To ma być przecież bliski związek, a nie relacja między szefem i pracownikiem.
A chwalenie?
JJ: Pochwała jest jak stopień w szkole. To znaczy, że jestem nauczycielem i decyduję, na co zasłużył uczeń: na dobrą czy złą ocenę. Nasz związek nie jest wtedy równorzędny. Problem polega na tym, że pochwały wyzwalają hormony związane z przyjemnością i dzieci się od nich uzależniają. Proszę mnie źle nie zrozumieć: można chwalić swoje dziecko dzień i noc. Pytanie tylko, co będzie potem? Jeśli chcemy mieć syna lub córkę, którzy po prostu funkcjonują ‒ bez żadnej refleksji ‒ pochwały są dobrą drogą do tego.
Źródło: Wywiad z Jesperem Juulem
Ciekawa jestem, co o tym myślicie.