Krążąc po sieci natrafiłem na ciekawy artykuł - wywiad z Jackiem Pulikowskim, jednym z mądrzejszych ludzi, jakich słuchałem i czytałem. Co ciekawe, tak mądry wywiad ukazał się na łamach GW, a to rzadko się zdarza, więc postanowiłem o tym napisać.
Jacek Pulikowski mówi o współczesnym ojcostwie - o tym, jaka odpowiedzialność ciąży na mężczyźnie, który jest ojcem, dlaczego ojciec to nie kumpel ani partner i ile mieszają w prawidłowych relacjach feministki.
Faceci dobrze sprawdzają się w roli ojców, jeżeli im się na to pozwoli. A to m.in feministki są winne temu, że ojcowie nie angażują się w wychowanie dzieci. - mówi Jacek Pulikowski w rozmowie o konserwatywnym ojcostwie
Czy ojciec powinien być dla swojego dziecka partnerem, kumplem?
Pulikowski odpowiada zdecydowanie, że nie.
Rozumiem, że po tym wstępie możemy porozmawiać o ojcu-partnerze?
- No nie, "partner" to niedobre słowo. Bardzo go nie lubię.
A co ma pan przeciwko partnerstwu?
- Mówiąc ojciec-partner zakładamy, że tata ma być kumplem swojego dziecka. Że będzie się z nim np. witał po kumpelsku, zabierze na piwo... A tak przecież nie może być.
Z kolei partner na płaszczyźnie małżeńskiej kryje w sobie znaczenie, że kobieta i mężczyzna są sobie równi. A przecież nie są. Więc to także nieprawda.
Dlaczego nie mogę być kumplem swojego syna?
- Bo on nie potrzebuje pana jako równego sobie kolegi. Kumpla o takim samym stanie świadomości, sumie doświadczeń. Potrzebuje opiekuna i przewodnika, który będzie mu objaśniał świat. Podsumowując: ojciec nie może być kumplem, ale przyjacielem - jak najbardziej.
Pulikowski nie godzi się także na lansowane wszem i wobec partnerstwo w małżeństwie i w procesie wychowania dzieci.
Dlaczego nie mogę być partnerem dla matki moich dzieci? Przecież dzielimy się obowiązkami, wspólnie podejmujemy decyzje...
- Mężczyzna nie jest partnerem dla kobiety w potocznym rozumieniu tego słowa. Myślę o równym podziale obowiązków. To nienaturalne. Mężczyzna i kobieta są tak samo ważni w związku, ale mają różne funkcje do spełnienia. To nie partnerstwo, tylko solidarność.
A partnerstwo rodziców w wychowywaniu dzieci?
- Po raz kolejny mówię - nie! Solidarność. Podział ról. Dopóki dziecko jest małe, zajmuje się nim kobieta. Mężczyzna przecież nie nadaje się do tego. On nie odróżni jednego z dwudziestu rodzajów płaczu niemowlaka, a kobieta rozumie to bezbłędnie. Facet po prostu słyszy, że dziecko płacze. Nie wie, dlaczego. Kobieta "rozumie" z jego płaczu, kiedy jest głodne, kiedy coś je boli. Z czasem, gdy dziecko podrasta, kobieta powinna wycofywać się z jego wychowywania, a dominującą rolę winien przejmować ojciec. To on jest przewodnikiem dorastającego dziecka. Objaśnia mu świat, a swoim spokojem daje mu silne podstawy do rozwoju.
I rzecz jasna parę słów o feministkach, żeby nie czuły się dyskryminowane:
To, co pan mówi, pewnie niektórym się nie spodoba. Na przykład feministki...
- Ach, feministki! To one są jedną z przyczyn, dla których mamy teraz kryzys ojcostwa. Podkreślam: jedną z przyczyn, nie jedyną. To one, domagając się dla siebie takich samych praw, jakie mają mężczyźni, z jednej strony składają hołd męskości i dają dowód, jak bardzo mężczyźni im imponują. A z drugiej - podkopują męskość. Żądając równości, sprawiają, że mężczyźni wolą unikać odpowiedzialności. Na przykład związanej z wychowywaniem dzieci. Stąd już tylko krok do tego, co mamy teraz: do brania dodatkowej roboty, przesiadywania w pracy po godzinach, jednym słowem: do uciekania ojca z domu. A to nie leży przecież w męskiej naturze. Mężczyźni lubią być odpowiedzialni za kogoś. Wie pan: w tej chwili po morzach i oceanach świata pływa ileś tam tysięcy statków. Ich kapitanami są przeważnie mężczyźni. Zapewne żaden z nich - w razie wypadku - nie zejdzie z mostku, zanim nie wyciągnie z kotłowni ostatniego zapijaczonego majtka. Dlaczego? Bo są facetami, a faceci mają zakodowaną odpowiedzialność za innych. Dlatego tak dobrze sprawdzają się w roli ojców, jeżeli im się pozwoli na to.
Całość wywiadu z Jackiem Pulikowskim można znaleźć tutaj. Zachęcam do przeczytania, bo wywiad nie jest długi, a pan Pulikowski pisze bardzo ciekawie.