i wyleciała...
Jak u Was było z ciążą i pracą? Bo artykuł poniżej nie nastraja optymistycznie...
http://wawalove.pl/Warszawianki-boja-sie-zajsc-w-ciaze-a13100
19 lutego 2014 14:51 | ID: 1084363
u mnie bylo ok.... umawialam sie z szefem kiedy planuje wrocic do pracy i wszystko przebieglo dobrze
19 lutego 2014 15:11 | ID: 1084369
Ja kiedyś w podobny sposób straciłam pracę. Oficjalnie nie przedłużyli mi umowy, ale później się dowiedziałam, że podejrzewano że jestem w ciąży (choć nie byłam).
19 lutego 2014 15:28 | ID: 1084374
Dlatego najlepiej do 3 m-ca ciąży być cicho jak mysz pod miotłą :)
Kobieta dopiero od 3 m-ca ciąży ma z automatu przedłużoną umowę o pracę, przynajmniej do dnia porodu.
19 lutego 2014 15:48 | ID: 1084380
Dlatego najlepiej do 3 m-ca ciąży być cicho jak mysz pod miotłą :)
Kobieta dopiero od 3 m-ca ciąży ma z automatu przedłużoną umowę o pracę, przynajmniej do dnia porodu.
No tak, ale ja nie byłam w ciąży i nawet jej wtedy nie planowałam.
19 lutego 2014 15:50 | ID: 1084381
Dlatego najlepiej do 3 m-ca ciąży być cicho jak mysz pod miotłą :)
Kobieta dopiero od 3 m-ca ciąży ma z automatu przedłużoną umowę o pracę, przynajmniej do dnia porodu.
No tak, ale ja nie byłam w ciąży i nawet jej wtedy nie planowałam.
Masakra.... Jak możne w ogóle tak potraktować kobietę?...
19 lutego 2014 16:49 | ID: 1084392
a ja powiem trochę na przekór : kobiety są same sobie winne, że się je tak traktuje. A czemu mam tak złe zdanie? Kilka przykładów z życia wzietych: Kobieta zachodzi w ciążę i:
- następnego dnia idzie na L4 bez żadnego medycznego wskazania dla zwolnienia- ot jest w ciąży to pójdzie na zwolnienie (albo gorzej: przychodzi, mówi, że jest w ciązy, prosi o przedłużenie umowy nie tylko do końca ciązy ale na czas nieokreślony- bo była w ostatnich dniach okresu próbnego solennie obiecując, że będzie pracować a następnego dnia po otrzymaniu umowy co? L4!)
- jeśli zostaje w pracy to przy okazji zostaje Królową - pracuje przez 30% czasu pracy. resztę albo je bo "musi" i szeroko wszystkim o tym opowiada albo siedzi w łazience albo opowiada wszystkim w koło o najnowszym USG, porodzie, wizytach u lekarza - i tak przez prawie cały dzień.
- co chwilę chodzi na L4 albo bierze dzień wolny bo się rzekomo źle czuje - tym samym dezorganizując pracę całego zespołu- a następnie spotyka się ją w galerii handlowej na przeglądaniu dziecięcych ciuszków.
To są przykłady z życia moich koleżanek w ciąży. I nie piszę tego bo uważam, że kobietom w ciązy nic się nie nalezy. Chocdzi tylko o to, że patrząc z punktu widzenia pracodawcy kobieta w ciazy jest "problemem" - i nie, nie stoję po stronie pracodawców, którzy zwalniają kobiety w ciąży bo nie o to chodzi ;-) CHodzi tylko o to abyśmy same podeszły rzetelnie do tego jak kobiety w ciązy się zachowują i czy same czasami nie prowokuja takich postaw pracodawców.
I oczywiście opisane przypadki na pewno są kroplą w morzu innych kobiet, które podchodzą rzetelnie do swojej pracy i przez takie sytuacje są niesprawiedliwie oceniane. Niemniej jednak to co negatywne zawsze się szerzej odbija echem.
19 lutego 2014 17:17 | ID: 1084396
Pracowałam w sklepie na głównej kasie. tzn. cały dzień siedziałam za kasa monopolowa. Jedna z dziewczyn była w ciąży. Kierowniczka nakazala jej siedzieć na drugiej kasie i wykonywać moja prace. Ruch był ciągły. Nie było na tyle dużo osób by druga kasa mogła pracować ale co chwile ktoś podchodził pod kasę. Dziewczyna pracowała non stop przez 7 godzin. Zganiałam ją i sama wchodziłam na kase. Kierowniczka nie była zadowolona i zrzucała mnie z kasy. Przepisy mówią,ze może wykonywać prace siedzącą i taką jej dały. Męczyli ją by poszła na L4. Dziewczyna wiedziała,ze jak pójdzie to nie dostanie takiej kasy jak pracując. Szkoda mi jej bylo , bo kasowanie polegało na przerzucaniu wszystkich zakupów przez kasę. Trochę naraziłam kierowniczce i co gorsza dziewczynom, bo im sie to nie podobało,ze Ona jest w ciąży. Traktowały ją jak trędowatą. Jak któraś była w ciąży to szła od razu na L4, bo na sklep brali od razu kolejna pracownice i nie bawili sie w zwolnienia co 2 tygodnie.
Ja miałam taka akcje,ze kierownik (moj kolega) nie przedłuzył mi umowy mimo,ze wiedzial ze wszyscy straca ta prace za miesiąc. Wszyscy mieli umowy do ostatniego grudnia. Wiedział,ze jestem w ciąży i wmawiał mi,ze tez bede miec przedłużoną jak inni. Jako jedyna miałam szanse pracować dalej w innym punkcie, bo po trzecim miesiacu musieli by mi to zapewnić. Brakowało mi niecałego miesiaca. Gdyby wliczyć, to co mnie zwodził, to było by 3 miesiace. Ale cóż...przykre, bo juz nie miałam szansy, by ktos mnie przyjał jak mój brzuch rósł. A chciałam pracować.
19 lutego 2014 19:38 | ID: 1084428
a ja powiem trochę na przekór : kobiety są same sobie winne, że się je tak traktuje. A czemu mam tak złe zdanie? Kilka przykładów z życia wzietych: Kobieta zachodzi w ciążę i:
- następnego dnia idzie na L4 bez żadnego medycznego wskazania dla zwolnienia- ot jest w ciąży to pójdzie na zwolnienie (albo gorzej: przychodzi, mówi, że jest w ciązy, prosi o przedłużenie umowy nie tylko do końca ciązy ale na czas nieokreślony- bo była w ostatnich dniach okresu próbnego solennie obiecując, że będzie pracować a następnego dnia po otrzymaniu umowy co? L4!)
- jeśli zostaje w pracy to przy okazji zostaje Królową - pracuje przez 30% czasu pracy. resztę albo je bo "musi" i szeroko wszystkim o tym opowiada albo siedzi w łazience albo opowiada wszystkim w koło o najnowszym USG, porodzie, wizytach u lekarza - i tak przez prawie cały dzień.
- co chwilę chodzi na L4 albo bierze dzień wolny bo się rzekomo źle czuje - tym samym dezorganizując pracę całego zespołu- a następnie spotyka się ją w galerii handlowej na przeglądaniu dziecięcych ciuszków.
To są przykłady z życia moich koleżanek w ciąży. I nie piszę tego bo uważam, że kobietom w ciązy nic się nie nalezy. Chocdzi tylko o to, że patrząc z punktu widzenia pracodawcy kobieta w ciazy jest "problemem" - i nie, nie stoję po stronie pracodawców, którzy zwalniają kobiety w ciąży bo nie o to chodzi ;-) CHodzi tylko o to abyśmy same podeszły rzetelnie do tego jak kobiety w ciązy się zachowują i czy same czasami nie prowokuja takich postaw pracodawców.
I oczywiście opisane przypadki na pewno są kroplą w morzu innych kobiet, które podchodzą rzetelnie do swojej pracy i przez takie sytuacje są niesprawiedliwie oceniane. Niemniej jednak to co negatywne zawsze się szerzej odbija echem.
Przeraza mnie to co piszesz, i rozumiem, ze nie stoisz po stronie pracodawcow, ale no wlasnie ale....sa kobiety ktore na prawde zle przechodza ciaze i maja prawo korzystac z przywileju jakim jest L4. Mam kolezanke ktora na takie l4 nie poszla, kiepsko sie czula ale nie na tyle aby jak twierdzila isc na l4 i co? stracila dziecko. Uwazam wiec, ze czasem lepiej dmuchac na zimne, a w szczegolnoci gdy w gre wchodzi zycie dziecka!
Co do opowiesci o USG itd. to tez jestem w szoku, bo kto nie chce ten nie slucha, mozna przeciez normalnie powiedziec, ze nie masz ochoty tego sluchac. Ja uwazam to, za zdrowe podejscie do macierzynstwa, ludzie przeciez niektorzy latami staraja sie o dziecko i to nic dziwnego, ze ciesza sie stanem blogoslawionym.
19 lutego 2014 20:15 | ID: 1084452
a ja powiem trochę na przekór : kobiety są same sobie winne, że się je tak traktuje. A czemu mam tak złe zdanie? Kilka przykładów z życia wzietych: Kobieta zachodzi w ciążę i:
- następnego dnia idzie na L4 bez żadnego medycznego wskazania dla zwolnienia- ot jest w ciąży to pójdzie na zwolnienie (albo gorzej: przychodzi, mówi, że jest w ciązy, prosi o przedłużenie umowy nie tylko do końca ciązy ale na czas nieokreślony- bo była w ostatnich dniach okresu próbnego solennie obiecując, że będzie pracować a następnego dnia po otrzymaniu umowy co? L4!)
- jeśli zostaje w pracy to przy okazji zostaje Królową - pracuje przez 30% czasu pracy. resztę albo je bo "musi" i szeroko wszystkim o tym opowiada albo siedzi w łazience albo opowiada wszystkim w koło o najnowszym USG, porodzie, wizytach u lekarza - i tak przez prawie cały dzień.
- co chwilę chodzi na L4 albo bierze dzień wolny bo się rzekomo źle czuje - tym samym dezorganizując pracę całego zespołu- a następnie spotyka się ją w galerii handlowej na przeglądaniu dziecięcych ciuszków.
To są przykłady z życia moich koleżanek w ciąży. I nie piszę tego bo uważam, że kobietom w ciązy nic się nie nalezy. Chocdzi tylko o to, że patrząc z punktu widzenia pracodawcy kobieta w ciazy jest "problemem" - i nie, nie stoję po stronie pracodawców, którzy zwalniają kobiety w ciąży bo nie o to chodzi ;-) CHodzi tylko o to abyśmy same podeszły rzetelnie do tego jak kobiety w ciązy się zachowują i czy same czasami nie prowokuja takich postaw pracodawców.
I oczywiście opisane przypadki na pewno są kroplą w morzu innych kobiet, które podchodzą rzetelnie do swojej pracy i przez takie sytuacje są niesprawiedliwie oceniane. Niemniej jednak to co negatywne zawsze się szerzej odbija echem.
Przeraza mnie to co piszesz, i rozumiem, ze nie stoisz po stronie pracodawcow, ale no wlasnie ale....sa kobiety ktore na prawde zle przechodza ciaze i maja prawo korzystac z przywileju jakim jest L4. Mam kolezanke ktora na takie l4 nie poszla, kiepsko sie czula ale nie na tyle aby jak twierdzila isc na l4 i co? stracila dziecko. Uwazam wiec, ze czasem lepiej dmuchac na zimne, a w szczegolnoci gdy w gre wchodzi zycie dziecka!
Co do opowiesci o USG itd. to tez jestem w szoku, bo kto nie chce ten nie slucha, mozna przeciez normalnie powiedziec, ze nie masz ochoty tego sluchac. Ja uwazam to, za zdrowe podejscie do macierzynstwa, ludzie przeciez niektorzy latami staraja sie o dziecko i to nic dziwnego, ze ciesza sie stanem blogoslawionym.
A mnie nie przeraża. Monika w dużej mierze ma rację - niestety. Patrzę na to z dwóch stron, jako pracodawca i jako kobieta, która urodziła dziecko. Gdzieś ostatnio czytałam, że mamy statystycznie najwięcej kobiet, w ciąży na L4, w Europie. Ciąża to nie choroba. Są zawody w przypadku, których zmiana stanowiska, czy rezygnacja z pracy jest konieczna. Nie dajmy się jednak zwariować. Z drugiej strony rodzimy coraz później, najczęściej jedno dziecko. Chcemy by było zdrowe, nie chcemy mieć sobie nic do zarzucenia, że do końca nie zadbałysmy, bądź coś przeoczyłyśmy.
19 lutego 2014 20:33 | ID: 1084453
19 lutego 2014 20:53 | ID: 1084455
smutna historia :(
niestety takie są realia, ale jak dla mnie nie można każdej ciężarnej mierzyć tą samą miarą, nie każda ciąza jest taka sama. Jestem w drugiej ciąży i mam porównanie. Teraz najlepiej by bylo jakby kobieta dzieci nie miała, bo to jest problem dla pracodawcy, bo w ciązy pójdzie na zwolnienie a jak urodzi na macierzyńskie a potem dziecko chore, to będzie chciała iść na urlop żeby się nim zająć. Ludzie to nie maszyny, potrzebują miłośći, a czy posaidanie dziecka nie jest największym szczęsciem jakie może spotkać kobiete. Jest! To zrozumie ten kto dzieci ma. Jak dziewczyny wcześniej napisały w obecnych czasach większość ludzi świadomie decyduje się na jedno, dwoje dzieci i choć chwilę chcieliby się nimi nacieszyć. Coraz więcej kobiet ma problem z zajściem w ciązę i jej utrzymaniem, więc jak zajdą to o siebie dbają. Osobą trzecim może się wydawać że przesadzają, ale obawa o dziecko jest największym strachem na świecie. Nie powiem bo są kobiety które wokól siebie robią "szopkę" sama znam kilka takich, ale że one takie są to znaczy że inne też?
19 lutego 2014 21:18 | ID: 1084461
a ja powiem trochę na przekór : kobiety są same sobie winne, że się je tak traktuje. A czemu mam tak złe zdanie? Kilka przykładów z życia wzietych: Kobieta zachodzi w ciążę i:
- następnego dnia idzie na L4 bez żadnego medycznego wskazania dla zwolnienia- ot jest w ciąży to pójdzie na zwolnienie (albo gorzej: przychodzi, mówi, że jest w ciązy, prosi o przedłużenie umowy nie tylko do końca ciązy ale na czas nieokreślony- bo była w ostatnich dniach okresu próbnego solennie obiecując, że będzie pracować a następnego dnia po otrzymaniu umowy co? L4!)
- jeśli zostaje w pracy to przy okazji zostaje Królową - pracuje przez 30% czasu pracy. resztę albo je bo "musi" i szeroko wszystkim o tym opowiada albo siedzi w łazience albo opowiada wszystkim w koło o najnowszym USG, porodzie, wizytach u lekarza - i tak przez prawie cały dzień.
- co chwilę chodzi na L4 albo bierze dzień wolny bo się rzekomo źle czuje - tym samym dezorganizując pracę całego zespołu- a następnie spotyka się ją w galerii handlowej na przeglądaniu dziecięcych ciuszków.
To są przykłady z życia moich koleżanek w ciąży. I nie piszę tego bo uważam, że kobietom w ciązy nic się nie nalezy. Chocdzi tylko o to, że patrząc z punktu widzenia pracodawcy kobieta w ciazy jest "problemem" - i nie, nie stoję po stronie pracodawców, którzy zwalniają kobiety w ciąży bo nie o to chodzi ;-) CHodzi tylko o to abyśmy same podeszły rzetelnie do tego jak kobiety w ciązy się zachowują i czy same czasami nie prowokuja takich postaw pracodawców.
I oczywiście opisane przypadki na pewno są kroplą w morzu innych kobiet, które podchodzą rzetelnie do swojej pracy i przez takie sytuacje są niesprawiedliwie oceniane. Niemniej jednak to co negatywne zawsze się szerzej odbija echem.
Przeraza mnie to co piszesz, i rozumiem, ze nie stoisz po stronie pracodawcow, ale no wlasnie ale....sa kobiety ktore na prawde zle przechodza ciaze i maja prawo korzystac z przywileju jakim jest L4. Mam kolezanke ktora na takie l4 nie poszla, kiepsko sie czula ale nie na tyle aby jak twierdzila isc na l4 i co? stracila dziecko. Uwazam wiec, ze czasem lepiej dmuchac na zimne, a w szczegolnoci gdy w gre wchodzi zycie dziecka!
Co do opowiesci o USG itd. to tez jestem w szoku, bo kto nie chce ten nie slucha, mozna przeciez normalnie powiedziec, ze nie masz ochoty tego sluchac. Ja uwazam to, za zdrowe podejscie do macierzynstwa, ludzie przeciez niektorzy latami staraja sie o dziecko i to nic dziwnego, ze ciesza sie stanem blogoslawionym.
Daria, nie przeczytałaś ze zrozumieniem tego co napisałam -wróć do tekstu, przeczytaj jeszcze raz i zastanów się co napisałam a ile sobie dointerpretowałaś z mojej wypowiedzi ;-)
Po pierwsze: każda opisana sytuacja miała miejsce w mojej pracy, każda dotyczyła INNEJ kobiety.
Po drugie: Oczywiście, jeśli kobieta powinna iść na L4 to idzie bezdyskusyjnie na L4 bo to jest czas kiedy dziecko jest najważniejsze. Ale wtedy nie chadza po sklepach z ciuszkami i to w okolicy biura gdzie koledzy i koleżanki mogą ją w każdej chwili zobaczyć.
Po trzecie- oczywiście rozumiem, że się opowiada o ciąży- to absolutnie normalne, człowiek się cieszy, przeżywa ale nie można o ciąży gadać cały boży dzień - praca jest od pracy a jak chcemy porozmawiać o lekarzach, usg i innych podobnych sprawach to umawiamy się na kawę - to jest normalne. Nie jest normalnym to, że na 8h pracy przez 4 non stop gada się o dzieciach, ciąży itd - co chwila z nową osobą. Mi takie "gadanie" może i nie przeszkadza - bo ze mną taka osoba rozmawia powiedzmy 10-15 minut i przenosi się do drugiego pokoju ale z punktu widzenia pracodawcy: płaci osobie za to, że gada o swojej ciąży.
Niestety wśród ciężarnych panuje przekonanie, że "jestem w ciąży nic mi nie mogą zrobić" - o to mi chodzi czyli o wykorzystywanie swojego stanu do tego, żeby olewać, ignorować, wykorzystywać pracodawcę. I z takich przypadków bierze się właśnie niesprawiedliwe traktowanie wszystkich ciężarnych kobiet - a przecież wiemy- i tak sama znam takie przypadki- jeden nawet teraz się dzieje gdzieś tam obok mnie- że można być i w ciązy i z tego się mega cieszyć i jednocześnie uczciwie pracować.
20 lutego 2014 08:31 | ID: 1084505
Powiem jak to wyglada z mojej strony.
Gdy dowiedziałam się o ciąży powiadomiłam o tym fakcie pracodawcę. Powiedziałam również o tym, że chcę pracować do końca ciąży, jeśli jakieś dolegliwości mi nie pokrzyżują planów. Miałam niewielkie mdłości w trzecim miesiącu, więc nie widzidziałam potrzeby rezygnacji z pracy. Korzystałam jedynie z przywileju wychodzenia z pracy raz w miesiącu na czas kontroli lekarskiej (pod koniec ciąży co dwa tygodnie). Po badaniu wracałam do pracy.
Na zwolnienie lekarskie poszłam 3 tygodnie przed terminem. Mój lekarz odetchnął, co myślał już, "że urodzę w pracy).
W tym samym czasie moja znajoma, również w ciąży, poszła na zwolnienie lekarskie od razu, jak się dowiedziała, choć jak sama przyznała czuła się doskonale. Nie poinformowała pracodawcy o tym, że zamierza być na zwolnieniu do końca ciąży.
Jak spotykałam ją w poczekalni lekarskiej to zawsze się bardzo dziwiła, że nie chcę korzystać z przywilejów ciąży oraz że jestem frajerką, że pracuję. Potem zrobiła się wręcz napastliwa mówiąc, że na pewno zaszkodzę dziecku, tym, że nie chcę iść na zwolnienie.
Myślę, że w tym co napisała Monika jest sporo prawdy. Niektóre kobiety po prostu wykorzystują to, że są w ciąży.
20 lutego 2014 10:23 | ID: 1084552
Powiem Tak : Jeśli bym zaszła w ciążę też odrazu bym poszła na chorobowe ponieważ będzie to moja dlugo wyczekiwana ciąża i bałabym się że coś może sie wydarzyć z dzieckiem,w swoim otoczeniu spotykałam różne sytuacje w pracy raz miałam dziewczynę(mc donald's) która pracowała do 7 miesiąca bo sie dobrze czula a na chorobowe poszła jka brzuszek jej zaczoł przeszkadzać, koleżanki moje jak mają siedzącą pracę i zero zagrożen idą w momencie kiedy brzuszek przeszkadza w pracy, ale fakt są różne sytuacje jedne są wporządku wobec pracodawcy drugie są mniej uczciwe.
Temat rzeka można podawać przykłady i dyskutować bez końca o podstawności zwolnienia lekarskiego.
MIłego dnia Panie :)
20 lutego 2014 10:35 | ID: 1084558
.
20 lutego 2014 13:41 | ID: 1084670
W pierwszej ciąży pracowałam w sklepie spożywczym do 8 miesiąca i sie dało. Teraz mam zamiar pracować do samego końca, ale mam własną działalność i jak nie pójde do pracy, to nie zarobię na życie.
Jestem też zalogowana na innym forum i 95% dziewczyn jest na zwolnieniu od samego początku. Oczywiście niktóre z zaleceń lekarszkich, ale sporo z nich, bo uważa że im sie należy. A jak któraś jeszcze pracuje, to wszystkie namawiają "po co sie męczysz idź na zwolnienie"
Nie dziwmy się potem, że pracodawcy tak reagują na ciążę. Oczywiście nie popieram zwalniania takiej kobiety.
Moja mama urodziła 5 dzieci z każdym pracowała do ostatniego dnia przed porodem. Pracuje 35 lat w jednej firmie i jest szanowana za swój stosunek do pracy. Nigdy nie była na wychowawczym, nie brała zwolnień na dzieci.
20 lutego 2014 19:36 | ID: 1084779
W jednej i drugiej ciąży pracowałam prawie do samego końca.
W pierwszej byłam na stażu z urzędu pracy.. Dostałam się na niego w 6 m-cu ciąży. O ciąży wszyscy byli poinformowani. Fakt, że na koniec sytuacja z pracodawcą bardzo się skomplikowała, ale wynagrodził mi to urlop macierzyński po urodzeniu córki przez 3 m-ce, bo tyle zostało do końca stażu.
W drugiej ciąży pracowałam również prawie do końvca ciązy. Praca na umowę zlecenie- kilka godzin w tygodniu. Gdy samochód mi się zepsuł- ostatni 9 miesiąc dojeżdżałam autobusem szkolnym w jedną i drugą stronę, bo dobrze się czułam :) Każdy się dziwił, że ja jeszcze mam siłę.
2 tygodnie przed terminem porodu przeszłam na urlop macierzyński. Po 8 wykorzystanych tygodniach mam zamiar wrócić do pracy i dorabiać do zasiłku macierzyńskiego.
Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, kiedy idę na zwolnienie lekarskie jak nic się nie dzieje. No chyba, że pracodawca zalazł by mi bardzo za skórę Co ja miałabym w tym czasie w domu robić? Z dzieckiem ok- zawsze jest czas zapełniony )
20 lutego 2014 19:38 | ID: 1084780
Moniko powiem tak nie skomentuje Twojej wypowiedzi dotyczacej chadzania do sklepu z ciuszami, bo nie kazde l4 jest lezace, a skoro lekarz sie decyduje na wypisanie l4 to skoro mialas taki problem do tej kolezanki trzeba bylo zwrocic jej uwage osobiscie lub ale kierowac do jej lekarza. Ja pracowalam kilkanascie metrow od swojego domu wiec pod koniec ciazy musialabym nie wychodzic z domu, zeby przypadkiem mnie ktos z pracy nie zobaczyl- to troche przesada.
W pierwszej ciąży pracowałam w sklepie spożywczym do 8 miesiąca i sie dało. Teraz mam zamiar pracować do samego końca, ale mam własną działalność i jak nie pójde do pracy, to nie zarobię na życie.
Jestem też zalogowana na innym forum i 95% dziewczyn jest na zwolnieniu od samego początku. Oczywiście niktóre z zaleceń lekarszkich, ale sporo z nich, bo uważa że im sie należy. A jak któraś jeszcze pracuje, to wszystkie namawiają "po co sie męczysz idź na zwolnienie"
Nie dziwmy się potem, że pracodawcy tak reagują na ciążę. Oczywiście nie popieram zwalniania takiej kobiety.
Moja mama urodziła 5 dzieci z każdym pracowała do ostatniego dnia przed porodem. Pracuje 35 lat w jednej firmie i jest szanowana za swój stosunek do pracy. Nigdy nie była na wychowawczym, nie brała zwolnień na dzieci.
Etka wszystko fajnie, ale widać miała kogoś z kim mogła te dzieci zostawić w okresie gdy należał jej się wychowawczy i gdy dzieci były chore, nie każdy taką możliwość ma.
20 lutego 2014 19:58 | ID: 1084789
a ja powiem trochę na przekór : kobiety są same sobie winne, że się je tak traktuje. A czemu mam tak złe zdanie? Kilka przykładów z życia wzietych: Kobieta zachodzi w ciążę i:
- następnego dnia idzie na L4 bez żadnego medycznego wskazania dla zwolnienia- ot jest w ciąży to pójdzie na zwolnienie (albo gorzej: przychodzi, mówi, że jest w ciązy, prosi o przedłużenie umowy nie tylko do końca ciązy ale na czas nieokreślony- bo była w ostatnich dniach okresu próbnego solennie obiecując, że będzie pracować a następnego dnia po otrzymaniu umowy co? L4!)
- jeśli zostaje w pracy to przy okazji zostaje Królową - pracuje przez 30% czasu pracy. resztę albo je bo "musi" i szeroko wszystkim o tym opowiada albo siedzi w łazience albo opowiada wszystkim w koło o najnowszym USG, porodzie, wizytach u lekarza - i tak przez prawie cały dzień.
- co chwilę chodzi na L4 albo bierze dzień wolny bo się rzekomo źle czuje - tym samym dezorganizując pracę całego zespołu- a następnie spotyka się ją w galerii handlowej na przeglądaniu dziecięcych ciuszków.
To są przykłady z życia moich koleżanek w ciąży. I nie piszę tego bo uważam, że kobietom w ciązy nic się nie nalezy. Chocdzi tylko o to, że patrząc z punktu widzenia pracodawcy kobieta w ciazy jest "problemem" - i nie, nie stoję po stronie pracodawców, którzy zwalniają kobiety w ciąży bo nie o to chodzi ;-) CHodzi tylko o to abyśmy same podeszły rzetelnie do tego jak kobiety w ciązy się zachowują i czy same czasami nie prowokuja takich postaw pracodawców.
I oczywiście opisane przypadki na pewno są kroplą w morzu innych kobiet, które podchodzą rzetelnie do swojej pracy i przez takie sytuacje są niesprawiedliwie oceniane. Niemniej jednak to co negatywne zawsze się szerzej odbija echem.
Zgodzę się z Tobą w 100%. Sama miałam w pracy dwa takie przypadki - w tym jedna z pracownic przed przerwą bożonarodzeniową wprost mi powiedziała, że ona już po świętach nie przyjdzie do pracy, pójdzie na L4 bo... nie chce jej się do pracy dojeżdżać.
Ale tutaj winię również lekarzy, którzy bez żadnego mrugnięcia okiem od 6-8 tygodnia ciąży "prezentują" ciężarnej chorobowe. A potem się dziwić, że nikt młodych kobiet - zwłaszcza mężatek - nie chce zatrudniać.
My Polacy często mówimy "na Zachodzie to jest inne życie itp" tak, ale w Anglii, Szwecji czy Niemczech bez powodu żadna ciężarna nie siedzi całą ciąże na zwolnieniu...
20 lutego 2014 20:49 | ID: 1084812
a ja powiem trochę na przekór : kobiety są same sobie winne, że się je tak traktuje. A czemu mam tak złe zdanie? Kilka przykładów z życia wzietych: Kobieta zachodzi w ciążę i:
- następnego dnia idzie na L4 bez żadnego medycznego wskazania dla zwolnienia- ot jest w ciąży to pójdzie na zwolnienie (albo gorzej: przychodzi, mówi, że jest w ciązy, prosi o przedłużenie umowy nie tylko do końca ciązy ale na czas nieokreślony- bo była w ostatnich dniach okresu próbnego solennie obiecując, że będzie pracować a następnego dnia po otrzymaniu umowy co? L4!)
- jeśli zostaje w pracy to przy okazji zostaje Królową - pracuje przez 30% czasu pracy. resztę albo je bo "musi" i szeroko wszystkim o tym opowiada albo siedzi w łazience albo opowiada wszystkim w koło o najnowszym USG, porodzie, wizytach u lekarza - i tak przez prawie cały dzień.
- co chwilę chodzi na L4 albo bierze dzień wolny bo się rzekomo źle czuje - tym samym dezorganizując pracę całego zespołu- a następnie spotyka się ją w galerii handlowej na przeglądaniu dziecięcych ciuszków.
To są przykłady z życia moich koleżanek w ciąży. I nie piszę tego bo uważam, że kobietom w ciązy nic się nie nalezy. Chocdzi tylko o to, że patrząc z punktu widzenia pracodawcy kobieta w ciazy jest "problemem" - i nie, nie stoję po stronie pracodawców, którzy zwalniają kobiety w ciąży bo nie o to chodzi ;-) CHodzi tylko o to abyśmy same podeszły rzetelnie do tego jak kobiety w ciązy się zachowują i czy same czasami nie prowokuja takich postaw pracodawców.
I oczywiście opisane przypadki na pewno są kroplą w morzu innych kobiet, które podchodzą rzetelnie do swojej pracy i przez takie sytuacje są niesprawiedliwie oceniane. Niemniej jednak to co negatywne zawsze się szerzej odbija echem.
Zgodzę się z Tobą w 100%. Sama miałam w pracy dwa takie przypadki - w tym jedna z pracownic przed przerwą bożonarodzeniową wprost mi powiedziała, że ona już po świętach nie przyjdzie do pracy, pójdzie na L4 bo... nie chce jej się do pracy dojeżdżać.
Ale tutaj winię również lekarzy, którzy bez żadnego mrugnięcia okiem od 6-8 tygodnia ciąży "prezentują" ciężarnej chorobowe. A potem się dziwić, że nikt młodych kobiet - zwłaszcza mężatek - nie chce zatrudniać.
My Polacy często mówimy "na Zachodzie to jest inne życie itp" tak, ale w Anglii, Szwecji czy Niemczech bez powodu żadna ciężarna nie siedzi całą ciąże na zwolnieniu...
Dokładnie, tak samo na zachodzie nikt nie lata na L4 z przeziębieniem. Nie ma opcji L4 na 2-3 dni. Wtedy bierzesz urlop, a jak jesteś porządnie hhory to masz 1-2 tyg. zwolnienia. Po prostu nie opłaca się chodzić na L4 i jest to bardzo źle postrzegane = lenistwo. W naszym 'zamożnym' kraju wiekszość ludzi tylko kombinuje, jakby tu zarobić, ale się nie narobić i czeka aż manna z nieba spadnie :-p
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.