Dziś nie ma już takiego przywiązania do tradycji, jak dawniej. Nikt tego nie narzuca, a jeśli ktoś wybiera małżeństwo tylko cywilne, nie jest źle widziany ani spychany na margines.
Jak czytamy na stronie deon.pl czasami czynimy pewne gesty bardziej z przyzwyczajenia społecznego niż z rzeczywistych powodów. Faktem jest, czytamy dalej, że dla niektórych osób, zwracających uwagę na strój, na flesze, na odpowiednie uśmiechy, na kwiaty, na wystawne prezenty, na wspaniałe kościoły, Chrystus staje się problematyczny, niemal przeszkadza. Cóż może znaczyć Chrystus w domu, w łóżku, podczas podróży poślubnej, podczas krzątaniny domowej, przy robieniu zakupów, w trosce o dzieci? Tym bardziej, że On nie doświadczył tych wszystkich rzeczy...
Chętnie się Go przyjmuje na jedną godzinę, nawet z dodatkiem łezki, tak wykalkulowanej, by nie zniszczyć makijażu, w czasie wspaniałego solowego śpiewu Ave Maria.
deon.pl
Czy więc po to jest nam potrzebny ślub kościelny? Żeby mieć piękne wspomnienia, a gdy coś nie wyjdzie to i tak się rozwiedziemy? Czy przysięga składana przed ołtarzem coś dla nas dziś jeszcze znaczy, czy jest to tylko kolejny pusty paciorek do wyklepania?