Napisałam "mądrego" posta i mi go zjadło. Echh... No nic.
Paulqa masz rację że do ślubu wesela nie potrzeba. W najgorszym wypadku można na niego zarobić jeśli komuś zależy, więc to można potraktować jak wymówkę.
Do tego jeśli weźmiemy pod uwagę, że nawet banki ułatwiają sprawę i dają kredyt wspólny już nie tylko małżeństwom, to o finansach można w ogóle nie rozmawiać, no chyba że bierzemy pod uwagę koszty rozwódu, które potrafią być horrendalne, szczególnie gdy chodzi o podział majątku.
Moim zdaniem ludzie nie biorą ślubu, bo ślub to oczywista aluzja do tego, że gdy się jest z drugą osobą to bierze się wobec niej zobowiązanie, jest się za nią odpowiedzialny bez względu na sytuację życiową jaką się ma. A gdy spotka się na swojej drodze ułomka w tej kwestii, niewyedukowanego w uczuciach połamańca (bez względu na płeć) to po prostu się odechciewa starania się o związek. Młodzi zwyczajnie idą na łatwiznę i odpuszczają a brak ślubu bardzo to ułatwia tak samo jak pozwolenie społeczne związane ze zmianą światopoglądu w kraju.
Bo gdy się jest już w małżeństwie i nie chce się np stracić kontaktu z dzieckiem/dziećmi to zwyczajnie człowiek psychicznie wysiada, albo się podporządkowuje sytuacji. Gdy papierka brak to pakuje walizki i zwyczajnie wysiada z pociągu zwanym "para".
Ja byłam po obu stronach. Rozwiodłam się ze względu na córkę. Jeszcze ją uratowałam. Ale wiem jak trudno bywa i doskonale rozumiem osoby, które się boją, że spotkają osobę na której wsparcie nie będą mogły liczyć, które ze wszystkim zostaną same, więc wybierają "kocią łapę" bo tak łatwiej, szybciej, być może mniej boleśniej...
W zasadzie wszystko kwestia człowieka i jego dojrzałości do życia.