Chciałabym podpytać jak Wy byście postąpili, czy widziecie w poniższej sytuacji coś nie tak - mianowicie jak w temacie chodzi o teściów - mój mąż, jedynak - od 7 lat mieszkamy razem, od ponad 1,5 roku mamy córkę a od pół roku jestem na wychowawczym (wrocilam bo tesciowa nie chciala zostawac z córką - i miala prawo takw ybrac). W związku z tym ostatnim aby utrzymać nas mój mąż dużo pracuje - dzień wygląda tak, że rano jedzie do pracy, wraca, więc jemy z nim obiad, bawimy się , czasem sam zajmie się córką a ja porobię coś w domu, czasem zakupy, czasem wspólne spacery, place zabaw, później standard wieczorny czyli kolacja, kąpanie małej. Wtedy i my jemy i każde z nas zasiada do pracy - tak jest że oboje pracujemy przy komputerze. On dorabia i ja odrobinę też. Mamy całkiem mało czasu, do tego remont w domu który się nie kończy, bo nie mamy czasu...i obok 5 km od nas mieszkaja teściowie - i nie wiem z czego wynika problem ale do wszystkiego wzywają swojego syna, problemy zaczęly sie jak sie urodziła Ola i zaczal byc mi bardziej potrzebny w domu i mniej dyspozycyjny dla rodzicow, a stalo sie gorzej gdy sytuacja zmusila nas do dorabiania do budzetu. Wtedy czas skurczyl sie, ich potrzeby sie zwiekszyly. Dodam, ze my na ich pomoc nie mozemy liczyc bo mowia ze nie maja czasu, ja rozumiem sytuacje ktore nie podlegaja dyskucji - ze czasem pomoc rodzicom trzeba bo to są jednak rodzice ale szkopul polega na tym, ze jak mąż mowi ze zrobi to za dwa dni a sprawa moze poczekac to slyszy ze jest wyrodnym synem, ze ma obowiazki wzgledem rozdzicow i ze ma to zrobic teraz....ja nie mam pomyslu co z tym zrobic, chyba oboje sie zle w tym czujemy.