HauseMenag er (2013-03-15 09:59:38)
nO NIESTETY JEST TO PRZYKRE DRUGI KOLEGA WIDUJE SYNKA CO DRUGI WEEKEND , CHCIAŁ ZWIĘKSZENIA KONTAKTÓW , CHCIAŁ WIDYWAĆ SYNA W ŚWIĘTA, ZABIERAĆ NA WAKACJE , FERIE ITD SĄD SIĘ NIE ZGODZIŁ BO DZIECKO JEST MAŁO ZWIĄZANE Z OJCEM,MA 2,5 ROKU WIĘC JAK ON MA MIEĆ DOBRY KONTAKT Z OJCEM JAK WIDUJE GO CO DRUGI WEEKEND A I MAMUSIA JUŻ DZIECKO URABIA BO JAK MAŁY JEST U OJCA TO MÓWI
"TUTAJ TATA NIE, TATA JEST TAAAM" I POKAZUJE RĄCZKĄ ŻE DALEKO CZYLI NOWY MĄŻ MAMY.
Wiesz... ja dwa lata temu byłam taka troche rozdarta, bo sama jestem matką i nie byłam pewna czy rzeczywiście G ma rację co do oceny byłej, ale czas płynął i stałam się takim mimowolnym świadkiem zachowań byłej, nawet zostałam przez nią wezwana na rozmowę i przekonałam się, że rzeczywiście tej pani coś z głową nie tak.
Bo ja choć najchętniej chciałabym aby ojca Dorci nie było, bo większą krzywdę by jej zrobił niż tak naprawdę by ją wspierał czy uczył czegokolwiek (no poza tym jak nie pracować, jak nie kochać i nie dbać o własne dziecko) to jednak gdyby Dorotka tego chciała to bym jej pozwoliła na to by się z nim widywała. Tylko u nas jest tak, że ani Dośka nie chce widzieć ani rozmawiać z biologicznym ani on nie czuje potrzeby by się z nią zobaczyć by dowiedzieć się jak się czuje - mam tylko wieczny brak alimentów (bo napewno na siebie je wykorzystam) i ciągłe oskrażenia oto jaka to ja zła jestem, że go jako sponsora traktowałam etc. mimo że już upłyneło trochę czasu od rozwodu. A sędzina stwierdziła że nie czytała opinii RODK (gdzie było napisane jasno i klarowne, że jedynie ojciec może się dowiadywać o stanie zdrowia dziecka i wyników w nauce bo prawa powinien mieć co najmniej ograniczone jak nie odebrane, bo żyje we własnym świecie) a do tego nie brała pod uwagę tego co dobre dla dziecka tylko co dobre dla niej patrz każda rozprawa to "czy zgodzi się pani w końcu na rozwód bez orzekania o winie i się w końcu skończy??"
Z mojego więc punktu widzenia nie potrafiłam zrozumieć jak można tak diametralnie różnego faceta od mojego eks nie dopuszczać do dziecka, jak można nastawiać dziecko przeciw i wmawiać mu bzdury (włącznie z tym że alkohol wódka to lekarstwo) w sytuacji gdy facet potrafi się tym dzieckiem zająć, bawić się z nim i jednocześnie wymagać kiedy trzeba. W sytuacji gdy tak naprawdę jako ojciec dba o to dziecko jak może, w sytuacji gdy matka tego nie robi i podczas gdy dziecko jest z matką musi zajmować się sobą, tak naprawdę zero dzieciństwa.
I nie rozumiem jak można własną złość na partnera przelewać na kontakty dziecka z ojcem tylko po to by się odgryzać a szczególnie że nie ma w tym logiki jest tylko strata dziecka.
To są teoretycznie skrajne przypadki ale z tego co słyszę takich przypadków jest coraz i coraz więcej.