Witam z mężem kochamy zwierzęta psa musieliśmy oddać jak byłam w ciąży bo nie mogłam ogólnie zniećś jego zapachu, ale bardzo chcemy mieć kota tak się zastanawiam jaki najlepszy był by trzeba wziąść pod uwagę, że mamy dziecko.
30 sierpnia 2011 00:16 | ID: 623297
Witam z mężem kochamy zwierzęta psa musieliśmy oddać jak byłam w ciąży bo nie mogłam ogólnie zniećś jego zapachu, ale bardzo chcemy mieć kota tak się zastanawiam jaki najlepszy był by trzeba wziąść pod uwagę, że mamy dziecko.
Napiszę Ci tak miałam w domku kotka- kocura, teraz mam psa- kotem gorzej śmierdzi, niż psem- z psem wyjdziesz na podwórko i tam się załatwi a kotek? w domku, w kuwecieJak się takiej kuwety na czas nie sprzątnie..To ja dziękuję...Wiedzą chyba wszyscy posiadacze kotów- kocurów- do tego lubią zaznaczać teren...I to też śmierdzi. Zastanów się dobrze jeszcze raz nad decyzją..
Aga, żaden kot nie śmierdzi, jeśli jest zadbany, a kocur - wykastrowany. Wykastrowany kocur nie śmierdzi (ze zwględu na hormony) i nie znaczy terenu. Zapewniam Cię, miałam w życiu 3 koty, z czego 1 kocura, który po przytuleniu się do człowieka, a szczególnie delikatnie wyperfumowanej kobiety - pachniał nią. Autentycznie, pachniał mydłem, perfumami, czystością. A kuweta śmierdzi, jak każde miejsce, gdy się jej nie sprząta - ja sprzątałam po swoich kotach kilka razy dziennie!
Moim zdaniem pies bardziej śmierdzi (szczególnie sierść przy deszczowej pogodzie ) niż niewychodzący (lub mało wychodzący) kot.
Ja go oddałam rodzinie mają dom podwórko pies jest otoczony miłością! I go dowiedzam.
Bejbi, a masz pewność, że rodzina będzie przyjmować kolejne zwierzęta, które weźmiecie/kupicie, a których potem będziecie chcieli się pozbyć?
Bejbi pisze, ze w okresie ciąży psi zapach jej przeszkadzał. Każdy kto w ciąży byl wie jakie to moze być uciążliwe. Z drugiej strony to nie powód aby się psa pozbywac tak o!
Rozumiem, że w ciąży kobieta może być wyczulona na tego typu zapachy, ale pies czy kot to nie jest opieka na miesiąć czy dwa, tylko nawet na KILKANAŚCIE lat! A podejrzewam, że będziecie się chcieli kiedyś zdecydować na kolejne dziecko, i co? Kot czy pies przyzwyczajony do Was przez kilka lat pójdzie w odstawkę? To bardzo niemądre i egoistyczne podejście.
ellenai: To, co napisałaś, aż podnosi na duchu i wywołuje uśmiech na twarzy. wspaniale, że są tacy ludzie jak Ty, którym nie jest obojętna wychudzona, zabiedzona i niechciana istota. wraca wiara w człowieka jak się takie rzeczy czyta. mam nadzieję, że znajdziecie rozwiązanie sytuacji.
30 sierpnia 2011 00:23 | ID: 623300
Do Bejbi: będę bardziej ostra niż przedmówcy. Jeśli powodem pozbycia się psa z domu był uciążliwy dla Ciebie psi zapach, to- wybacz- jesteś zbyt nieodpowiedzialna, by mieć prawo do posiadania jakiekolwiek zwierzęcia. Kot, pies- to nie zabawki, które można oddać, to żywe, czujące stworzenia. Kto przy decyzji o adopcji zwierzęcia nie ma przekonania, że to jak członek rodziny, na zawsze, że to do końca życia zwierzęcia, bez względu na to, jakie kłopoty będą się z tym wiązały, ile problemów- niech sobie daruje kotki i pieski. I Wy sobie darujcie, bo żadni z Was miłośnicy zwierząt.
Przeżywam teraz okropne uczucia. Jakieś bydle pozbyło się dość młodego kotka ( kot porzucony, bo oswojony) , który trafił koło mego domu. Takiej kupy nieszczęscia nie widziałam w życiu. Niemal na skraju śmierci głodowej, skóra i kości, przewracał się z wycieńczenia, w dodatku z zaropiałymi oczami i noskiem. Od razu bym go wzięła do domu, ale mam psa i kotkę i o nie się bałam, jesli przybłeda jest chory zakaźnie. Zaopiekowaliśmy się nim za zgodą sąsiadów tymczasowo w blokowej suszarni. Mąż dziś zawiózł kotka do weterynarza, ma wieźć znów jutro na zastrzyki i na pewno przez wiele jeszcze dni. Ma kocią grypę, którą może zarazić się moja Mania, nawet przez to, że ja z tym kotem obcuję. Mam straszny dylemat, co robić. Na pewno nie zostawię nieszczęsnika i będziemy go leczyć do skutku bez względu na koszty. Ale co dalej? Kot juz do końca życia, nawet gdy objawy ustąpią, będzie nosicielem i może zainfekować moją kociczkę, jesli żyliby razem. Nie wiem, jak rozwiązać ten problem... Bardzo to przeżywam. Bardzo bym chciała dać dom bezdomnemu, by zażył miłości i szczęscia po tych koszmarach, ale Mania........ Czy mam prawo ją narażać.. Nie wiem, jak to się rozwiąże, ale na pewno nie zostawię kotka- przybłędy bez domu.
"Stajesz się odpowiedzialny za to, co oswoiłeś". I w takim samym względzie przemądre słowa z 'Małego Księcia" odnoszą się zarówno do ludzi jak i zwierząt.
pojechałaś ostro po bandzie....
30 sierpnia 2011 08:41 | ID: 623388
Do Bejbi: będę bardziej ostra niż przedmówcy. Jeśli powodem pozbycia się psa z domu był uciążliwy dla Ciebie psi zapach, to- wybacz- jesteś zbyt nieodpowiedzialna, by mieć prawo do posiadania jakiekolwiek zwierzęcia. Kot, pies- to nie zabawki, które można oddać, to żywe, czujące stworzenia. Kto przy decyzji o adopcji zwierzęcia nie ma przekonania, że to jak członek rodziny, na zawsze, że to do końca życia zwierzęcia, bez względu na to, jakie kłopoty będą się z tym wiązały, ile problemów- niech sobie daruje kotki i pieski. I Wy sobie darujcie, bo żadni z Was miłośnicy zwierząt.
Przeżywam teraz okropne uczucia. Jakieś bydle pozbyło się dość młodego kotka ( kot porzucony, bo oswojony) , który trafił koło mego domu. Takiej kupy nieszczęscia nie widziałam w życiu. Niemal na skraju śmierci głodowej, skóra i kości, przewracał się z wycieńczenia, w dodatku z zaropiałymi oczami i noskiem. Od razu bym go wzięła do domu, ale mam psa i kotkę i o nie się bałam, jesli przybłeda jest chory zakaźnie. Zaopiekowaliśmy się nim za zgodą sąsiadów tymczasowo w blokowej suszarni. Mąż dziś zawiózł kotka do weterynarza, ma wieźć znów jutro na zastrzyki i na pewno przez wiele jeszcze dni. Ma kocią grypę, którą może zarazić się moja Mania, nawet przez to, że ja z tym kotem obcuję. Mam straszny dylemat, co robić. Na pewno nie zostawię nieszczęsnika i będziemy go leczyć do skutku bez względu na koszty. Ale co dalej? Kot juz do końca życia, nawet gdy objawy ustąpią, będzie nosicielem i może zainfekować moją kociczkę, jesli żyliby razem. Nie wiem, jak rozwiązać ten problem... Bardzo to przeżywam. Bardzo bym chciała dać dom bezdomnemu, by zażył miłości i szczęscia po tych koszmarach, ale Mania........ Czy mam prawo ją narażać.. Nie wiem, jak to się rozwiąże, ale na pewno nie zostawię kotka- przybłędy bez domu.
"Stajesz się odpowiedzialny za to, co oswoiłeś". I w takim samym względzie przemądre słowa z 'Małego Księcia" odnoszą się zarówno do ludzi jak i zwierząt.
pojechałaś ostro po bandzie....
Nic dodać nic ująć. Jak już człowiek podejmuje decyzję o zwierzaku w domu to nie ma odwołania. Ono też ma serce, kocha i pokazuje te uczucia. A jakieś widzimisię to nie powód żeby się kota czy psa z domu pozbywać. To cząstka Waszej rodziny za którą jesteście w pełni odpowiedzialni. Sama mam w domu psa znajdę którego ktoś w zimie wyrzucił, nawiet wiem kto i nie poważm tej osoby, trzy koty i to wszystko z nami mieszka. A zapach od czego jest ścierka, szampon dla psa? Człowiek jak cuchnie to mu każą się umyć i to samo trzeba zrobić ze zwierzakami.
30 sierpnia 2011 13:21 | ID: 623665
ellenai sorki troszke sie rozpedzilam i chyba zle przeczytalam sens,teraz jak przeczytalam twoj post doczytalam sens zdania.
Oto kolejny przyklad na to jak internet,fora i komunikatory czasem zaburzaja sens zdania i zle napisane,brak slowa znieksztalca,jeszcze raz przepraszam,za ostre slowa po prostu zle zorzumialam.
A kwestia zapachu kot,sterylizacja naprawde ulatwia zycie przed intensywnym zapachem kocurka i przed niechciana ciaza u kotki,po co maja sie rodzic kotki ktore pozniej maja problem ze znalezieniem domu.
Agatko to prawda co tu dziewczyny pisza posiadanie zwierzaka to dokladanie sobie obowiakzu,macie na razie 4-ro miesieczne malenstwo ktore moze zle znosic obecnosc kota i nie waidomo na jaki charakterek natrafisz u ktoka jak wezmiesz do domu.
Ja mam psa i uczulenie mam ja(alergia skorna) i infekcje moje dziecko(alergia inhalacyjna) ale co mam wyrzucic?.plus ze mam domek to pies jest na dworzu na tlye ograniczam stycznosc alergenow z dzieckiem,co prawda nie wyklucze calkowicie stycnzosci z psem,ale odbywa sie ona w kontrolownay sposob.
Trzy gdy wyjedziecie na wakacje co wtedy z kotem,kot fkatycznie zle znosi zmiane miejsca.
Mysle,zebyscie poczekali jak mala podrosnie wyjdzie wam wsyzstkim na zdrowie.
A rybki tez nie sa zlymi zwierzatkami ladnie wygladaja,nie trzeba ich wyprowadzac i koszt utrzymania nie jest duzy,a obowiakzi ograniczaja sie do czyszczenia akwarium w zaleznosci do zabrudzenia i karmienia i co najwazniejsze,nie wywoluja alergii,no chyba tylko ze na wode jak ktos ma:)
30 sierpnia 2011 13:28 | ID: 623671
Dziewczyny.
Własiciele kotów wiedzą, że wykastrowany kot nie znaczy terytorium. I że kuwetę należy sprzątać przynajmniej dwa razy dziennie. A z przykrym zapachem można sobie poradzić stosując żwirki pochłaniające zapachy i umiejscawiając kuwetę na przykład w toalecie.
Jakoś w moim domu nie śmierdzi pomimo iż przez 9 godzin kot jest w nim sam. Kot jest stanowczo czystszym i mniej śmierdzącym zwierzęciem niż pies, który jak każdy właściciel psa wie lubi się wytarzać w "czymś" na zewnątrz.
30 sierpnia 2011 13:52 | ID: 623695
Dziewczyny.
Własiciele kotów wiedzą, że wykastrowany kot nie znaczy terytorium. I że kuwetę należy sprzątać przynajmniej dwa razy dziennie. A z przykrym zapachem można sobie poradzić stosując żwirki pochłaniające zapachy i umiejscawiając kuwetę na przykład w toalecie.
Jakoś w moim domu nie śmierdzi pomimo iż przez 9 godzin kot jest w nim sam. Kot jest stanowczo czystszym i mniej śmierdzącym zwierzęciem niż pies, który jak każdy właściciel psa wie lubi się wytarzać w "czymś" na zewnątrz.
Zgadza sie:) Kasiu wszystko sie zgadza co tu piszesz,moj wujek ma ywkastrownego kotka i nic nie smierdzi,fkat z epo kastracji kotek,czy kicia moze przytyc ale wynika to z tego ze zmniejsza sie ich aktywnosc i kotek czesciej jest w domu a tym samym mniej spala,przez co brzuszek rosnie:)
30 sierpnia 2011 15:00 | ID: 623736
A ja mam kotka w domu. Kocur ale kastrowany. Jest ze mną od początku ciąży a od maluszka wie kiedy uciekac i zadnego nie ma z nim klopotu
30 sierpnia 2011 17:36 | ID: 623830
Mam 14-letniego syjama, nie był kastrowany i w domu nie śmierdzi. Robi tylko w kuwete i to bez piasku itp. Bardzo spokojny kotek, zero agresji... tylko musi uciekać przec Amelką ;)
ahaaa i co do wypowiedzi wyższych - kot nie śmierdzi! Bynajmniej ja nigdy nie czułam tego, to raczej psy, nawet jak się je pogłaska to na rękę przechodzi specyficzny zapach...
31 sierpnia 2011 09:07 | ID: 624376
Posiadanie zwierzątka to bardzo poważna decyzja więc za nim się zdecydujecie na jego posiadanie rozważcie wszystkie za i przeciw.My za nim się zdecydowaliśmy ostatecznie na posiadanie naszego kocurka dużo myśleliśmy bo jednak Sylwia była jeszcze malutka a my nigdy w domu nie mieliśmy kotów.Dużo rozmawialiśmy też z jego poprzednią właścicielką aby dowiedzieć się o nim jak najwięcej bo chociaż miał zaledwie 4 miesiące to i tak miał już swoje nawyki i jakieś tam przyzwyczajenia.podstawą posiadania jakiegokolwiek zwierzaka przy małym dziecku jest zaprowadzenie go do weterynarza i sprawdzenie jego stanu zdrowia,odrobaczenie i nawet w przypadku kotów zrobienie serii szczepień.
15 grudnia 2017 10:40 | ID: 1408193
dziewczyny, a co sądzicie o brytyjczyku: https://royalcanin.pl/blog/kot-brytyjski-krotkowlosy-czyli-czworonozny-arystokrata/ bardzo nam się ta rasa podoba ale nie wiem jak zachowuje się w stosunku do dzieci? może któraś z was ma kotka tej rasy i mogłaby się podzielić doświadczeniem?
16 grudnia 2017 00:44 | ID: 1408249
Wiecie, wątek stary, ale wtedy na forum mnie nie było, miałam przerwę, a poza tym sama byłam w ciąży, mieliśmy w domu koty, urodziłam w listopadzie 2011, więc nie wiedziałam, co dalej...
Zacznę od tego, że w pierwszego kota zostaliśmy wrobieni. Niemowlak, niechodzący, robiący pod siebie, z zarosnietymi oczami i uszami, całe zycie i pracę pod niego organizowaliśmy, Bebiko z butelki jadł. Po półtorej roku, pół roku po kastracji, gdy miał zapalenie pęcherza około pierwszych urodzin- dostał towarzystwo, kotkę z "pełnej rodziny", czyli nie znajdę, a wychowaną od kotki, z rodzeństwem. Była wojna dwa tygodnie- "moja miska, moja kuweta, moje kolana, moje ręce do głaskania", po dwóch tygodniach odpuścił i któregoś dnia zobaczylismy, że jedzą razem z miski, a potem razem śpią. I tak już kilka lat razem byli nierozłączni. Ale kocur był agresywny do obcych ludzi. Listonosza akceptował, moze dlatego, że nigdy listonosz progu nie przekroczył, był dzwonek do drzwi, za drzwiami listonosz, drzwi otwarte, kot wyleciał, obwąchał i wracał do domu, ktokolwiek inny był za drzwiami, to od razu warczenie i próba przepychanki pomiedzy drzwiami a naszymi nogami, gdy zastawialiśmy noga drogę zwiedzania po korytarzu. A na korytarzu na obcego się rzucał z pazurami.
Miał osiem lat, gdy dowiedziałam sie przypadkiem u praktykantki weterynarza naszego, że niemowlaki kocie z reguły są asocjalne, i to normalne, że sie rzuca do wszystkich. Zadalismy sobie pytanie z mężem, czy gdybysmy wiedzieli o tym osiem lat wczesniej, czy podjęlibysmy sie opieki- stwierdzilismy, że raczej nie. I pewnie dlatego nam weterynarz o tym nie powiedział, chociaż sam miał takiego niemowlaka w tym czasie, a więc miał z nim takie same problemy przez te osiem lat, o czym nam powiedziała praktykantka. Po prostu w wywiadzie z nami stwiedził, że się nadajemy i sobie poradzimy, i miał rację...
Luniek miał ponad 5 lat, gdy pojawiło się dziecko, Milka prawie 4 lata. Przygotowywałam oba koty do ciąży i dziecka przez wiele miesięcy. Wiele osób nam mówiło, żebyśmy się pozbyli agresywnego kota, uważałam, że kot to nie zabawka, że to moje zadanie przystosowac kota do nowych warunków. A skoro nie mogę rozmawiac, bo mi nie odpowie, to zacznę grac zapachami. Pozwalałam ciągle spac w łóżeczku przygotowanym na dziecko, z tym, że narzuta była, również uprana w proszku dziecięcym, czasami oba koty spały w łózeczku, to wyjmowałam oba i kładłam misia, mówiąc, że teraz miś śpi, i nie wolno.
Dawałam do obwąchania świeżo uprane ubranka, a także świeżo wyschnięte ubranka, na tych nawet pozwalałam spac, a potem wszystko znów do prania.
Przyjechalismy ze szpitala. Dałam kotom podejśc, dziecko zapłakało, kotka uciekła, kocur podszedł, powąchał, pogłaskałam jego, dziecko, jego, dziecko, jego, dziecko. Poprzenosiłam zapachy. zapach ubranek juz znał. A potem dziecko zapłakało. i szok, kot uciekł, i... wrócił ze swoja zabawką w zębach! I taki juz potem był, obrońca. Tak sobie wyostrzył rolę starszego brata, że do obcych nadal był agresywny, a do dziecka nikogo nawet z rodziny nie dopuszczał. Teścia za nogawkę zębami wyciągał z pokoju, gdzie Dziecko spało w łóżeczku, bo za głośno rozmawiał Teśc przez telefon na chrzcinach przy łóżeczku, Teściowa przyjechała raz do opieki na półtorej godziny, bo dziecko z gorączką, a więc mąż nie mógł przynieśc mi dziecka do pracy- dziecko spało, Luniek przez półtorej godziny Teściowej nie dał sie ruszyc z fotela, bo może dziecko obudzi, od razu był cichy warkot. Potrafił w nocy nas budzic o 3ej, bo... bawił sie grającą zabawką po ciemku... Włączalismy światło, a on siedział na zabawce. Swoje do łóżeczka też często przynosił.
Odszedł nagle, w zeszłym roku, praktycznie z dnia na dzień, prawdopodobnie na nerki, albo serce, objawy były podobne, a w nocy płakał, rano pojechałam do pracy, wróciłam, juz go nie było. Miał troche ponad 10 lat, została nam kotka która obecnie ma 10 lat.
Od początku bała się dziecka, uciekała, dopiero od czasu, gdy została sama, daje się dzieku pogłaskac. raz na jakiś czas. Ale nadal potrafi uciekac.
Dwa koty, wydawało by się- te samo wychowanie, a jednak inne, jeden kot, kocur, czuł się częścia rodziny i tak potraktował dziecko w swojej hierarchii, a jako pierwszy, starszy, poczuł się obrońcą, opiekunem, ale także zabawiaczem, drugi kot, od początku ten mniej ważny w hierarchi- odebrał dziecko jako cos ważniejszego od siebie i po prostu spasował uciekając. Dziś powoli nabiera zaufania, ale sądzę raczej, że chodzi o to, żeby ja głaskac, a dziecko na tyle duże, że nawet, to że małe, ma pozwolone do głaskania...
Celowo pisałam: dziecko. Bo to może każdego z Was dotyczyc, bez względu na to, czy bedziecie mieli syna, czy córke, kota, czy kotkę.
Kota da się wychowac, ale kota trzeba zrozumiec, to nie zabawka, przywiązuje się rzeczywiście najpierw do miejsca, a potem do ludzi, ale to działa raczej w trakcie przeprowdzki, przeprowadzalismy się, gdy byłam w ciąży, koty poznały nowe warunki zamieszkania z nami, po około dwóch miesiącach sie przyzwyczaiły, gdy zabieraliśmy je na trzy dni do moich rodziców, bo wyjeżdżaliśmy na Święta, to źle się czuły i był foch na powrót.
A tak w ogóle to uważam, że jesli ktos oddał zwierzę z błahego powodu, to nie powinien brac nastepnego.
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.