Pobity i raniony w brzuch 27-latek nie został przyjęty do Kliniki Nefrologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Portierka nie pozwoliła rannemu wejść na teren placówki - pisze "Polska".
Mirosław został zaatakowany w centrum Krakowa w czwartek około godz. 15. Chuligani pobili go, ranili rozbitą butelką w brzuch, ukradli rzeczy osobiste i uciekli. Poszkodowany przez godzinę leżał nieprzytomny. Nikt mu nie pomógł. Gdy się ocknął, poszedł do najbliższej placówki medycznej.
Portierka kliniki odmówiła jednak zakrwawionemu mężczyźnie jakiejkolwiek pomocy i kazała pójść do innego budynku. Poszkodowany nie miał sił dyskutować i z trudem przedostał się do oddalonej o 100 kliniki chirurgii. Ta droga zajęła mu aż 20 minut. Na szczęście Mariusz trafił pod opiekę lekarza, który bezzwłocznie pozszywał rany.
REKLAMA
Czytaj dalej
if(typeof isSrd05==''undefined''){NPB("005");}
if (NJB(''srodtekst'') && typeof isSrd05==''undefined''){document.getElementById(''rekSrd05'').style.display=''block'';var isSrd05=true;} Portierka, która nie pomogła pobitemu w szpitalu już nie pracuje. – Oczywiście że pacjent, przekraczając próg szpitala, jest pod naszą opieką – twierdzi Anna Niedźwiedzka, rzecznik szpitala Uniwersyteckiego. – Wysłaliśmy pismo do firmy ochroniarskiej, która świadczy nam usługi, z prośbą o przypomnienie, co należy do ich obowiązków.
wszedzie ta znieczulica,słow nie mam