Kilka miesięcy temu oglądałam bardzo ciekawy dokument na temat wyrzucania jedzenia. Problem nie tylko dotyczy sklepów, supermarketów, restauracji, ale także naszych domów. W dzisiejszych czasach panuje wielka nadprodukcja. Sklepowe półki uginają się pod ciężarem towarów. Jak robimy zakupy, to zazwyczaj kupujemy więcej niż zaplanowaliśmy. Nie zawsze wszystko zdążymy zjeść przed upływem daty ważności. I co potem? Jedzenie trafia do kosza...
Moja mama mnie zawsze uczyła, by nie wyrzucać chleba do kosza i że ogólnie jedzenia się nie wyrzuca. Niestety, czasami w domu jest tak, że coś wyrzucę: a to niedojedzony do końca chleb, a to przeterminowany jogurt itp. Staram się, by tego nie robić, ale niestety, z bólem serca (naprawdę!) od czasu do czasu coś wędruje do kosza.
Wydaje mi się, że mieszkając na wsi jest trochę łatwiej o rozsądne gospodarowanie żywnością. Gdy jedziemy do mojej mamy, która mieszka na wsi, to prawie nigdy nie wyrzucamy jedzenia. Stary chleb oddajemy pani, która hoduje kury, a ser, czy mięso zawozimy pani, która ma mnóstwo kotów i zawsze chętnie przygarnie jakieś pozostałości ze śniadania, czy obiadu.
A co robię w wielkim mieście? Wyrzucam do kosza:( Bo nie mam co z tym zrobić... Bo nie zawsze uda mi się dobrze zagospodarować kupioną żywnością.
Myślę, że temat wyrzucania żywności jest tematem bardzo delikatnym (my wyrzucamy, a ktoś inny może być w potrzebie). Jednak chciałabym się dowiedzieć, jak to jest u Was... Kupujecie za dużo, a potem wyrzucacie? A może macie jakieś sposoby na to, by jednak żywność się nie marnowała?
Pozdrawiam ciepło!