Cóż za subiektywna ocena na samym początku: "może się zastanowią, zrozumieją, że są w błędzie". Wybacz, ale teraz to ja się czuję osądzana i oceniana, a tak chyba nie powinno być? A może powinno? Może im głośniej krzykniesz, tym bardziej prawdziwe będą Twoje wypowiedzi?
Za moją opinią przeciw InVitro stoi nie tylko światopogląd, ale też biologia i religia. Tak, biologia, już ta z podstawówki. Z połączenia plemnika i komórki jajowej powstaje nowe życie, a że komuś to się nie podoba ... o gustach się nie dyskutuje, ale to chyba nie ja jestem niedouczona. A ci, którzy "w medycynie szukają sposobów na posiadanie dzieci" mogliby też zastanowić się, że może nie bez przyczyny natura im na to nie pozwala, ale jak się chce na siłę, to się nie słucha racjonalnych argumentów. Nie oceniam ludzi, którzy już mają dzieci z InVitro, ale ci, którzy się nad tym zastanawiają, powinni mieć ogląd na sprawę całościowy, a nie tylko od strony lobby, które na tym zarabia.
Ze strony religii dodam jeszcze, że w samym Sakramencie Małżeństwa jest formułka "czy chcecie ... potomstwo, którym Was Bóg obdarzy" - nie to, na które macie ochotę akurat teraz, nie koniecznie biologiczne, ale to, którym Bóg zechce w swoim czasie, najlepszym dla każdej rodziny, obdarzyć. Ten argument oczywiście nie trafi do niewierzących i zdaję sobie z tego sprawę, ale ludzie, którzy za wierzących się uważają, powinni to wiedzieć.
Pragnienie posiadania dzieci, brzydko mówiąc chcica na nie, to jeszcze nie argument, że mają być, bo to dziecko (nowe życie) ma tu być podmiotem, kimś najważniejszym w sprawie, a nie chęć rodzica.