Babcia i nie tylkoKategorie: Fotografia, Dom i ogród Liczba wpisów: 38, liczba wizyt: 112898 |
Nadesłane przez: Krysta dnia 23-05-2012 07:03
Mama znów nie je. Teraz nawet jajka. A już miałam nadzieję, że po kroplówkach poprawi jej się, bo tak bywało dotychczas. Jeszcze te nutridrinki trzymają ją przy życiu, bo nawet nieźle wygląda. Bywało gorzej.
Z Częstochowy trzeba będzie zrezygnować i szukać zastępstwa, bo Mamy tak nie zostawię.
Nie trzeba było oddawać mamy na święta do jej rodzinnego domu, bo do udaru mieszkała z synem i synową. Z Mamą było nieźle to ją zgodzili się wziaść na świeta, ale bratowa woli za połowę pieniędzy, które dostałaby za babcię zajmować się cudzymi dziećmi, bo pilnuje dzieci sąsiadki, niż teściową, która wychowała jej dzieci , no i przekazała im gospodarstwo 40 ha. Kazała mi zabrać mamę prawie siłą, bo brat wyjeżdża za granicę, a ona nie będzie się opiekować, gdy brat powiedział Mamie, ze wróci za miesiąc i ją zabierze to tylko mruknęła przez zaciśnięte zęby, że najwyżej pojedziesz ja odwiedzić.
Szkoda gadać, gdy zabrałam Mamę ze szpitala po udarze, mało co kontaktowała, pełna obsługa ( zresztą do teraz). Nie wymawiam, czułam, ze mam taki obowiazek. A w rodzinnym domu, pierwsze co zrobili to powyrzucali jej rzeczy, bo pokój mamy jest najładniejszy, więc się do niego ktoś tam przeniósł, dla mamy mieli zrobić najmniejszy z tyłu. Jakos przekonałam, zeby na czas świąt zostawili ją w jej pokoju. Zna tam ludzi, przychodzą sąsiadki, koleżanki, co prawda mówić nie może, ale poznaje i widać, że się cieszy. Pokój zostawili, ale łóżko postawili przy drzwiach, nie na starym miejscu, o mało się nie rozpłakałam. - Jeszcze dajcie jej korytko - pomyślałam. Ale juz nic nie mówiłam, bo i po co. Gdy po nią pojechałam leżała zastawiona szafą, ale szczęśliwa, bo u siebie. No i zabrałam ja znów do siebie.
A z tym korytkiem to Mama kiedyś opowiadała, że starszym ludziom dawali jeść w korytku przy drzwiach, żeby nie brudzili. Coś chyba w tym jest, bo Mama też jak jadła to jesli coś jej nie pasowało, wybiera z buzi i rzuca na podłogę.
Tu ma też wnuków, przyjeżdżają prawnuki, moje synowe i zięciowie, każdy idzie najpierw do babci i ją całuje. Nikt nie ma problemu, żeby wysadzić ją na nocnik. Ma dzwoneczek i dzwoni gdy jej czego trzeba. Zimą mieszkamy w Olsztynie, ale latem jesteśmy cały czas na wsi, ja mam tu ogród, pieska no i przede wsystkim dużo czasu i swieże powietrze.
Dużo czasu w tym rozumieniu, ze mogę sie narobić do upadłego. Wczoraj sadziłam w folii pomidory i troche podlewałam moje kwiaty, bo wszystko w tym upale pada.
O, mam gościa na dzień dobry. Jaskółeczka mi wlatuje przez otwarte drzwi, jeszcze mi gniazdko w korytarzu założy.
Nadesłane przez: Krysta dnia 22-05-2012 05:38
Kiedyś się mówiło
a każdy to przyzna
że najważniejsze były
Bóg, Honor i Ojczyzna
a teraz nowa moda
i mówić szkoda
Bóg to folklor dla niektórych
i jak komu wygoda
tak go używa
a z Honorem
to jeszcze gorzej bywa
jakoś nie chce iść w parze
tam gdzie pieniądz
się toczy
a Ojczyzna
tam gdzie oczy
poniosą
bo do szcześcia już za mało
jednej koszuli
i kromki świeżego chleba
dziś trzeba
kupować i wyrzucać
a śmietnik coraz wyższy
i zza niego już nie widać
co to Bóg
co Honor
i co Ojczyzna.
No tak, napiłam sie tego amaretto i w nocy mnie suszyło co nieco, no może bardziej po kiełbasie, więc wstawałam parę razy do babci i pić. Babci nie chciałam podpijać kartoników to kranówą musiałam się zadowolić. Potem zasnać już nie mogłam.
Więc włączyłam sobie radio Maryja i tak mi sie jakoś patriotycznie zrobiło, a że po kranówie niedobrze, zrobiłam sobie kawę i siadłam do komputera coś napisać. Wyszedł wierszyk.
A z tymi śmieciami to faktycznie już przesada. Czasami zastanawiam się po co nam tyle rzeczy. W zeszłym roku robiłam na wsi remont i wszystkie moje rzeczy z domku wyniosłam do chlewika. Okazuje się, że do tej pory nic stamtąd nie potrzebowałam. Staram się nie przywiązywać do rzeczy. Często wkładam na siebie te same ubrania i jakoś nikt nie wytyka mnie palcami. No fakt z tyłu oczu nie mam.
Tak samo z jedzeniem. Na wsi jestem szczęśliwa, że mam daleko do sklepu i mogę zjeść stary chleb i ewentualne resztki z lodówki i z piwnicy. Poza tym jakiś szczypiorek rzodkieweczka itd. Kiedyś mało zawału nie dostałam, gdy synowa wyrzuciła chleb do śmietnika. Moja tolerancja zaczyna być czasmi na granicy cierpliwości. Ale porozmawiałam z nią, wytłumaczyłam, że jestem kobitką starej daty i że chlebek można wykorzystać na różne sposoby. Mamy przeciez parę kilkuletnich kur emerytek i trzy 10 letnie gęsi. Poza tym sąsiedzi mają psa wielkiego jak konia i ten nie zawsze je karmę kupioną, czasami zjada resztki obiadowe. A spleśniały chlebek można wyrzucić na kompost. Mamy takowy. Więc teraz mi stary chlebek przynosi.
O innych resztkach takich jak skorupki jajek, obierki, fusy od kawy czy herbaty to jej na razie nie mówię. Ale chleba to nie mogłam darować.
Zresztą, gdy nie mam chleba idę do nich i pytam czy nie mają starego, no ale oczywiście jadalnego, dla zdrowia i dla kieszeni.
Nadesłane przez: Krysta dnia 21-05-2012 21:07
Od półtora miesiąca chodzimy z moim małżonkiem Adasiem na angielski. Unia sponsoruje czy coś. Płacimy tylko 30 zł miesięcznie. 4 razy w miesiącu. Kiedyś w liceum uczyli mnie, ale byłam przekonana, że nic nie nauczyli. Okazuje sie że dużo pamiętam. Zreszta nasza wykładowczyni tłumaczy wszystko jak krowie na rowie. a ja już tak mam, że muszę zrozumieć, trudno mi przyjąć coś na wiarę. Mamy 6 km więc jeździmy rowerami , specjalnie kupiłam sobie na allegro rowerek w stylu holenderskim, bardzo dobrze nim się jeździ, bo nie trzeba sie garbić. Pierwsze wyjazdy były dość trudne, wszystko bolało, a teraz to już śmigam. Po cichu marzę, że spadnie mi parę kilogramów. Muszę wpaść do synowej i się zważyć, jej waga jest bardzo "dobra" wskazuje conajmniej 5 kg mniej niż jest w rzeczywistości.
Adaś pojechał rowerem na Olsztyn, przenocuje tam, a jutro ma wpłacić na pielgrzymkę do Czestochowy. W sobotę wyjeżdżamy z pielgrzymką lekarzy, no jesli będą jeszcze miejsca, ale zapisani jesteśmy więc jest nadzieja. A babcią zaopiekuje się moja córcia Agatka.
Agatka była na Litwie i przywiozła mi w przencie kiełbaskę, chlebek (mniam mniam), chałwę i Amaretto. Chlebek kiełbaskę i chałwę już poróbowałam, teraz kolej na Valentino Amaretto i spać. Zdrówko!