Wzloty i upadki Maniuśki i jej rodzinkiKategorie: Rodzicielstwo, Praca i kariera Liczba wpisów: 125, liczba wizyt: 252903 |
Nadesłane przez: Maniuśka dnia 25-02-2012 22:33
Wczoraj mąż mnie przeprosił, wyszedł z domu i ochłonął. Stwierdził, że możemy spróbować. Teraz kwestia tylko sprawdzenia Klubów Malucha i dogadaniem się z pracodawcą co z moją piątkową szkołą będzie.
Jeśli chodzi o tytuł to mój mąż ostatnio nazwał mnie furiatką, owszem jak czasem coś mnie złości to wpadam w furię że rzucam czym popadnie, ale ale...to z bezpieczeństwa naszego dziecka.
Mała- ciekawskie stworzenie, zresztą sami wiecie jak to jest z maluchami. Sięga wszystkiego co może wpaść w jej ręce. Ostatnio najlepszym miejscem takich rzeczy była łazienka, bo nikt mnie nie słucha. Prosiłam kilkakrotnie żeby mydło,szampony i różne kosmetyki stawiać po drugiej stronie wanny tak by ona tego nie sięgnęła, ale nie bo po co. Przecież dziecko może polizać sobie mydło, otworzyć butelkę po szamponie zębami i nic jej nie będzie.
Ostatnio chodziłam i każdego z osobna prosiłam, głównie teściową by kremy do rąk odkładała wysoko na półkę żeby mała nie sięgnęła. No i oczywiście tego nie robi, mała z kremem w buzi maszerowała, zabrałam i z wściekłości zaczęłam krzyczeć ,że w tym cholernym domu nikt mnie nie słucha i jeśli coś się stanie małej to nikt mi jej nie wróci, jeśli popali sobie przewód pokarmowy czy cokolwiek. Jak nie cisnęłam tym kremem w ścianę to mój mąż stwierdził, że jestem nie normalna. Ok, jestem no i co z tego?! Ostatnio między innymi ktoś mądry zostawił domestos na podłodze, dobrze że akurat byłam pierwsza w łazience przed małą bo inaczej...hmm
I stało się! Wróciłam od rodziców troszkę póżno bo mają dzisiaj swoją rocznicę ślubu-28 więc siedzieliśmy i gadaliśmy. Teściowa rozebrała małą z kombinezonu, ja zajęłam się przygotowywaniem do snu, ale najpierw chciałam zadzwonić do męża dziadka by mu powiedzieć że go odwiedzimy i teściowała dała małej krem do zabawy.
No i już pewnie wiecie co się stało, odkręciła krem, wzięła trochę go do buzi (najwidoczniej) i korek od tego kremu zaklinował jej się w buzi, nie wiedziałam co się stało, bo zaczęła dziwnie płakać, rzuciłam słuchawką i ratowałam Julę, korek tak się zaklinował ,że musiałam mocno szarpnąć, kremu w buzi było sporo więc płukałam buzię, a ona tak mocno płakała, nie do uspokojenia wręcz...:( Mam nadzieję, że nic jej nie będzie. Muszę ją poobserwować. A zdąrzyłam teściowej powiedzieć, żeby nie dawała jej takich "zabawek" bo już raz tubkę od pasty przegryzła ale ona wie swoje, bo przecież jest mądrzejsza. No, mam nadzieję że ona ma nauczkę i wkońcu ogarną się trochę z tym,że mała jest ciekawa i wszystko co może być w zasięgu jej ręki powinno być przeniesione. Przecież to dziecko, a wszystko co kolorowe jest fajne.
A teraz małej idą ząbki więc gryzie wszystko na potęgę i takie opakowanie od kremu to dla niej pikuś, uwierzcie mi. Gotuje się we mnie nadal z bezmyślności dorosłych ludzi którzy nie rozumieją jakie mogą być tego konsekwencje, ja jestem tylko człowiekiem nie idealnym, bo tak nie jest ale wszystkiego nie upilnuję!! Bo nie jestem robotem, bo sama wróciłam zmęczona ze szkoły ale jak ma być tak to u mnie będzie tak.Nie ma opcji ,że coś mi przejdzie. Chowam wszystko co może być dla niej szkodliwe wysoko, tylko nie wszyscy są chyba za tą zasadą...
A szkoda...!
Nadesłane przez: Maniuśka dnia 24-02-2012 23:45
OO tak i to wiąże się z wieloma sprawami w moim , naszym życiu. Dzisiaj dostałam ofertę pracy, bardzo blisko domu bo ok 3 min. Praca wiąże się z kserem oraz przyjmowaniem kursantów chętnych do zapisów na prawo jazdy oraz papierkowa robota z tym związana. Ale...Praca jest po 8h dziennie od poniedziałku do piątku. Maciek już powiedział stanowcze NIE, teściowa swoje zdanie (nikomu nie potrzebne, a przynajmniej nie mi!) wyraziła również na nie. A ja bym chciała, bo jakby nie patrzeć w tych czasach nikt tak po prostu do Ciebie nie dzwoni i nie proponuje pracy. Ja chcę pracować ale oczywiście sprzeciw, bo Julka mała, bo coś tam itd. Szkoda, że mąż nie liczy się z moim zdaniem. Oczywiście wiązało by się to z zostawianiem małej w Klubie Malucha, ale nie wiem czy by się opłacało, bo wiadomo, nie opłacałoby się to zostaję z nią dalej w domu, w domu w którym wszystko jest ostatnio na mojej głowie i wszystkie żale i pretensje są wyrzucane do mnie i to ja jestem ta najgorsza. Oczywiście pożarłam się już z mężem bo on nie rozumie tego, że to ja chcę dysponować swoim czasem kiedy co i jak. A to czy sobie zrobię na obiad kotleta zamiast gulaszu jest moją sprawą a nie reszty domu. Mam dość ostatnio. Siedzę i wyję bo co ja winna ,że ten nie lubi tamtego, a tamten to coś tam! Mam DOŚĆ!! Chcę iść na stancję! Czekam na ten cholerny moment ale nie mogę się doczekać. Kurdę czy ja tu będę mieszkać do śmierci?! Tylko czyjej? Mojej czy reszty rodziny?! Mam po dziurki w nosie tylko nikt oprócz mojej mamy mnie nie rozumie...bo ona przechodziła przez to samo. Ale w sumie, ona też powiedziała że Julka jest za mała, żeby trochę odczekać. I co? jak teraz nie pójdę do pracy czyli ze stancji nici i mogę sobie marzyć ile chcę że kiedyś za jakieś 500 lat jak sama przetnę pępowinę męża związaną z teściową to dostaniemy kredyt i sobie kupimy mieszkanie? Ale to trzeba pracować, 2 osoby muszą pracować ,żeby ten kredyt dostać, a jak tak dalej będzie to ja już nie wiem. Nie mogę już tak. Mam takie dni kiedy mam ochotę pizdnąć wszystko w cholerę i nie wrócić! Czemu mój mąż nie ułatwia mi życia i wielu spraw, do niektórych zabiera się jak żółw i dopiero jak się pokłócę i sama zaplanuję to dopiero się zabiera, no ale duma urażona oczywiście jest bo co mi baba tu będzie gadać...ajj...:(:( Płaczę bo mam dość, jestem zmęczona niańczeniem nie 14 miesięcznej córki,ale szwagra, męża i teściowej. Robienia tak by im wszystkim dogodzić a nie sobie!!
Wszystko jest do dupy!!!!!!
A jeszcze mam szkołę więc podwójnie do dupy!!!!!!!!!
Nadesłane przez: Maniuśka dnia 21-02-2012 11:57
Tak, tak gdyby moje dziecko było by większe i umiało mówić tak by mi zapewne powiedziało. Już nie mam siły, wyrzuca wszystko z szafek, razem z garnkami, z ubraniami i produktami. Książki z półek fruwają a ich niestety nie mamy gdzie położyć wyżej...Wyrzuca pampersy z torby i roznosi, wczoraj porwała wszystkie gazety jakie były w zasięgu jej wzroku. A ja chodzę i sprzątam. Telewizor przestawia i tłumaczenie nie pomaga, z laptopem robi co chce, a najgorsze jest to ,że się nie słucha i odkąd pamiętam te dwie rzeczy jak najbardziej były zabronione. Dzisiaj mi głośniki namiętnie wyłącza. Jestem wykończona proszeniem, rozmawianiem. A najgorsze jest to ,że przez cały dzień będę sama! Mąż od 10- 20 w pracy,a reszta dzisiaj ma swoje sprawy. Na mnie spadł obiad i sprzątanie. Pogoda nie zachęca by wyjść na spacer z małą bo wieje i pada śnieg. Więc zostaje nam całodzienny pobyt w domu:( załamka. Wszyscy w pracy, szkole. Nikt mnie nawet nie odwiedzi, a mama moja śpi po nocce więc nawet nie idę bo po obiadku ona kładzie się znowu spać, a o tej porze mała będzie dopiero wstawać z popołudniowej drzemki.
Jeśli chodzi o wczorajszy dzień to dobrze trzymaliście kciuki. Jak ja to mówię, LEVEL zaliczony, najeździliśmy się trochę z mężem wczoraj. Wizyta u lekarza zaliczona, neurologicznie wszystko w porządku. Muszę zrobić wszystkie badania zlecone i wtedy może będzie wiadomo więcej. Jutro mamy wizytę w poradni ortopedycznej na kontrolę chodu z Julką, ja pojadę na badania , a potem czeka nas załatwianie w związku z przerejestrowaniem samochodu. Jeśli chodzi o prawko, to już bliżej niż dalej!!
A teraz idę zająć się marudą. Bo inaczej prędko się wykończę! Nie nawidzę siedzieć sama w domu!!!!!
Głosujcie!:
http://www.familie.pl/gallery/PICT1301JPG,imagecomments-21234.html