Córka i mama- pomysły na dzień bez nudyyyKategorie: Rozwój, Żyj chwilą, Zainteresowania Liczba wpisów: 71, liczba wizyt: 194640 |
Nadesłane przez: dpczajkowscy dnia 29-06-2013 07:55
Słoneczne dni w ostatnim czasie mogłabym liczyć na palcach obu rąk.
A może z 3 dni były takie naprawdę, naprawdę gorące.
Już nawet nie ma co narzekać, bo po co dodatkowo psuć sobie humor,
a i tak w końcu niczego to nie zmieni.
Moje dziecko skutecznie dobijało się do drzwi wyjściowych,
w wiadomym rzecz jasna celu- chce iść na plac zabaw,
no ale jak, no jak? pada deszcz, a my nie zaopatrzyliśmy się jeszcze w tym roku,
w kalosze, ani w pelerynkę przeciwdeszczową.
Już nawet sobie upatrzyłyśmy kurtkę i kalosze:
Nadesłane przez: dpczajkowscy dnia 27-06-2013 09:06
Czy Wy wiecie, że Liwka obraziła się na wózek?
teraz królują już całkowicie nogi i jaśnie Pan rowerek.
Nie jest tak idealnie, jakby mogło się komuś wydawać, bo czasem i mama musi,
podźwigać okruszka, a właściwie okrucha na rękach, jak owy okruch się zmęczy.
Młoda ładnie chodzi za rękę- choć zdarzają się wypadki,
gdzie chce do czegoś biec, nie zwracając uwagi na to, że jest ulica,
i może wpaść pod samochód.
Jeszcze nie jest na tyle świadoma czyhających wokół niebezpieczeństw.
Trzeba powtarzać, uczyć, powtarzać, uczyć...i tak do znudzenia,
aż zakoduje to w swojej blond główce.
Chodzimy dość często na pobliski plac zabaw,
a tam spotkałyśmy ku naszemu zdziwieniu króliczka.
Taki domowy króliczek, najwyraźniej komuś uciekł lub ktoś go wypuścił.
Już drugi raz go widziałyśmy, a dzisiaj Liwka stanęła z nim oko w oko,
ale biedny wytrzymał tylko chwilkę to spotkanie, a potem zaczął uciekać.
Kukunia zrezygnowała z pościgu, bo chęć pozjeżdżania na zjeżdżali była większa.
Opanowała do perfekcji nową pozycję ślizgu, a mianowicie,
na brzuchu i tak jej się to spodobało, że świrowaniu na drabinkach i zjeżdżalni nie było końca.
Potem była tylko chwilka na zregenerowanie sił i kolejna zabawa,
w pogoń za cieniem, choć dopiero po chwili zorientowałam się o co chodzi w tej zabawie.
Mała biegała po polance jak dzika, a ja nie bardzo wiedziałam czemu,
a w dodatku śmiała się niebywale głośno.
Gdy zmieniła kierunek biegu na przeciwny i próbowała nadepnąć swój cień,
wiedziałam już, że to przed nim uciekała.
Dzieci w takich sytuacjach są urzekające.
Niedługo czeka nas ponowna próba rozłąki... i mała będzie musiała iść do żłobka.
To nie żadna katastrofa, bo ja to odbieram bardziej jako,
fajny czas Liwki spędzony w dodatku z dziećmi, choć dla niej i dla mnie,
będzie to ogromne przeżycie- nie ukrywam.
Jest już na tyle duża, że jak dla każdego dziecka, kontakt z rówieśnikami jest bardzo ważny,
tylko, że dla niej to po prostu rozłąka z rodzicami,
i życiowe argumenty typu- wyjdzie Ci to na dobre, do niej nie przemówią.
Zresztą jak takie coś może przemówić do tak małego dziecka?
Żłobek, na który się zdecydowaliśmy oferuję dni adaptacyjne z rodzicem,
i to na pewno duży plus w porównaniu z poprzednim w którym kilka razy była mała.
Nie zdecydowałabym się już na taki układ jak był w Wonderlandzie,
czyli zostawiasz dziecko i "papa" ot tak z dnia na dzień.
Mała zasypiała im z płaczu, a ja odbierałam całe zasmarkane dziecko,
żeby następnego dnia zaprowadzić ją tam i patrzeć jak stoi w oknie, bije głową w szybę i płacze.
Na początku musi mieć pozytywne wrażenie, żeby zobaczyć, że jest fajnie,
że są fajne panie, fajne dzieci, fajne zabawki, że po prostu jest super,
inaczej niż w domu, inaczej niż z rodzicami, ale to inaczej, nie znaczy gorzej.
A na oswojenie z myślą, że rodzic idzie przyjdzie czas,
bo w końcu zrozumie, że mama lub tata przyjdzie po nią najszybciej jak się da.
Od jakiegoś czasu przyzwyczajaliśmy ją do słonia przytulaka i małpki-
tak żeby miała swoich pluszowych przyjaciół,
którzy będą towarzyszyli jej w tych pierwszych trudnych chwilach.
Na pewno zdamy relacje jak poszło Liwce w nowym miejscu, choć to jeszcze miesiąc.
No i jak poszło mamie, bo jakby nie było,
to ja chyba będę bardziej przeżywać.
Nadesłane przez: dpczajkowscy dnia 26-06-2013 07:59
Liwka od dłuższego czasu, chce myć ząbki sama.
Bardzo dobrze, właściwie to powinnam się cieszyć,
jednak po naszej wizycie u dentysty wiem, że to najpierw ja muszę jej ząbki umyć dokładnie,
a później mogę pozwolić jej, żeby i ona sobie je umyła.
No i problemu jak do tej pory nie było,
a ostatnio zaczął się bunt.
Jaki? no, że ona oczywiście sama.
Obrałam taktykę, mycia na zmianę, to znaczy,
ona myję zęby mamie, a mama myję zęby córeczce.
Jak na razie działa i oby ten patent mnie nie zawiódł.
Oczywiście na koniec, obie szczerzymy się przed lustrem,
żeby zobaczyć efekty szczotkowania.
Przy okazji mamy troszkę wygłupów.
Mama może się wtedy zmierzyć z przebojem,
"Szczotka, pasta..."- swoją drogą Liwia jest bardzo wyrozumiałą publicznością, bo bije mi brawo.
Dlatego dzisiaj postanowiłyśmy, myć ząbki wszystkim misiaczkom.
Siedziały wszystkie bardzo grzecznie.
Jeden piesek się buntował, ale Liwunia dała sobie z nim radę i on też ma już czyste ząbki.
Tata ściągnął też na telefon aplikację z kotkiem,
któremu także, myję się ząbki.
A jak kotek już ma wyszorowane je wszystkie, wtedy błyszczy pięknym uśmiechem.
Mała bardzo lubi, myć kotkowi ząbki,
a ja przy okazji tłumaczę jej, że trzeba dbać o to, żeby mieć zdrowe ząbki.
Nie straszę dentystą, bólem itd. bo po co?
jeszcze jest na to za mała, a poza tym po co wywoływać złe emocje.
Kotek w telefonie, odmierza nam też czas mycia,
skuteczna pomoc w nauce czystości.
Liwka zaczęła szaleć za Ikeowskimi koszami,
obraca nimi- wkłada do środka zabawki, i patrzy jak się obracają.
Rzecz jasna, sama też musi wypróbować jak to jest od drugiej strony.
Musiałam odciąć uszy po bokach, żeby się w nie nie zaplątała-
były dość długie.