|   | Mam w ramionach świat...Kategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 13, liczba wizyt: 35831 | 
Nadesłane przez: etka
                    dnia 01-01-2013 22:20
                      
                  
Nowy Rok - czas podsumowań, postanowień i planów.
I tak zastanawiając się nad tym co było doszłam do wniosku że 2012 był bardzo pracowity. Zleciał mi bardzo szybko. Trochę się działo - były szczęśliwe chwile, ale i też takie kiedy miałam wszystkiego dość. I żeby nie dzieci to bym to wszystko rzuciła i uciekła na koniec świata.
Styczeń i luty zleciał mi na odwiedzaniu lekarzy i załatwianiu skierowania na operację oraz walki o szybki termin.  No i oczywiście cały czas w pracy.
W marcu operacja kolana. 5-tego dnia po operacji byłam już w pracy. Dowiedzieliśmy się też o tym, że mieszkanie które wynajmujemy idzie na sprzedaż.
Kwiecień upłynął na rehabilitacji a do tego praca.
Maj - w czasie poszukiwania mieszkania natknęłąm sie na ogłoszenie o odstąpieniu lokalu w dobrym punkcie naszego miasta. Z ciekawości zadzwoniłam. I takim oto sposobem podjęliśmy decyzję że otwieramy drugi sklep. 30-tego odebraliśmy klucze i mieliśmy 10 dni na remont.
Czerwiec - 9-tego otwarcie nowego sklepu. Wielka niepewność, czy to dobry pomysł i czy damy rade się utrzymać. Od teraz pracuję 7 dni w tygodniu.
Lipiec i sierpień - czas wakacji, chłopcy wyjechali do ojca i do dziadków. A ja mogłam w całości poświęcić się pracy - to się nazywa pracoholizm i powinno się to leczyć  Poza tym poszukiwania nowego mieszkania, bo nasze (wynajęte) zostało sprzedane pod koniec lipca.
Poza tym poszukiwania nowego mieszkania, bo nasze (wynajęte) zostało sprzedane pod koniec lipca.
Wrzesień - miesiąc przeprowadzek. Najpierw domowa a potem w firmie. Podjęcie decyzji o przeniesieniu pierwszego sklepu w inne miejsce. Szukanie lokalu i planowanie remontu. 22.09 - zaczeliśmy pracować w nowym miejscu.
Październik - praca, praca i jeszcze raz praca.
Listopad - czas odpocząć, planujemy urlop. Udaje nam się wyjechać na tydzień do Zakopanego.
Grudzień - pracowity jak zwykle, na szczęście były Święta i mogliśmy trochę odpocząć, choć atmosfera nie była przyjemna.
Lista postanowień: (może jak to napiszę to łatwiej mi będzie to potem realizować  )
)
Po pierwsze więcej odpoczywać - praca nie jest najważniejsza (ciekawe czy mi to się uda?)
Po drugie (S. mi to obiecał) w kwietniu zaczynamy starania o  (a co z tego wyjdzie to zobaczymy).
 (a co z tego wyjdzie to zobaczymy).
W tym roku czeka nas też przeprowadzka do własnego mieszkania  - więc i wydatków sporo będzie.
 - więc i wydatków sporo będzie.
S. postanowił trochę pozwiedzać Europę i zakupił kilka przelotów tanimi liniami do Londynu, Liverpool-u i Budapesztu. Czeka nas więc trochę wycieczek.
Zapomniałam że czeka mnie też kolejna operacja kolana - mam nadzieję że i tym razem szybko wrócę do sprawności.
A co Nowy Rok przyniesie to zobaczymy - oby nie było gorzej.
I Wam wszystkim życzę szczęścia i miłości w nadchodzącym roku.
Nadesłane przez: etka
                    dnia 28-12-2012 12:01
                      
                  
Wczoraj miałam wolne, więc postanowiłam pozałatwiać sprawy zdrowotne. Do przychodni wybrałam się po 9-tej. Zrobiłam wyniki (poterzbne mi do badania rezonansem). Poszłam też do lekarza rodzinnego po zlecenia na szczepionkę od żółtaczki. Mam już przyjęte 2 dawki i żeby była pełna odporność to potrzebna jest 3-cia. A że prawdopodobnie znowu czeka mnie operacja kolana, więc trzeba było dać się zaszczepić. No i sie okazało, że po świętach prawie wszyscy lekarze mają wolne. Przyjmowała jedna pani neurolog wszystkich chorych. Pacjentów neurologicznych (których miała zapisanych wcześniej), dorosłych jako lekarz internista i nawet dzieci. W poczekalni około 30 osób. Wszyscy się denerwują, że trzeba tak długo czekać - pani doktor przyjmuje w sobie znany tylko sposób. Co jakiś czas wyczytuje pacjentów neurologicznych, co kilka osób zaprasza dziecko, a pacjenci internistyczni mają sobie wchodzić według swojej kolejki (oczywiście jak pani doktor pozwoli) 
Spędziłam w przychodni ponad 3 godziny. Ale na szczęście udało mi się zaszczepić.
Do domu wróciłam ledwo żywa (miałam wrażenie że ze wszystkich stron atakują mnie wirusy i bakterie) wzięłam profilaktycznie Gripex i położyłam się na godzinkę.
S. wrócił z pracy w lepszym nastroju. Nawet udało nam się spokojnie porozmawiać. W ramach "zawieszenia broni" pojechaliśmy na kawkę i ciacho 
Kryzys na chwilę obecną zażegnany 
Rozmawialiśmy o planach na przyszły rok (a są naprawdę poważne  ) Może ten mój facet w końcu zrozumiał co jest dla mnie ważne. Mężczyźni choć z dużym opóźnieniem też dorastają do pewnych decyzji. Oby tylko naszych planów nikt i nic nie pokrzyżowało.
) Może ten mój facet w końcu zrozumiał co jest dla mnie ważne. Mężczyźni choć z dużym opóźnieniem też dorastają do pewnych decyzji. Oby tylko naszych planów nikt i nic nie pokrzyżowało. 
Nadesłane przez: etka
                    dnia 26-12-2012 21:45
                      
                  
Dziś wstaliśmy trochę wcześniej około 9-tej. Śniadanie upłynęło w milczeniu. No i cały dzień taki był. Wymieniliśmy kilka oficjalnych zdań typu: "jesteś głodny", "masz ochotę na kawę" itp.
Cały dzień z laptopami na kolanach  Chłopcy też prawie cały dzień przed komputerem. Udało mi się ich namówić na Rummikuba i przez godzinkę pograliśmy.
 Chłopcy też prawie cały dzień przed komputerem. Udało mi się ich namówić na Rummikuba i przez godzinkę pograliśmy. 
Sebastian nie chciał uczestniczyć we wspólnym graniu i przeniósł się do pokoju chłopców na ten czas. Teraz też siedzi w kuchni, bo Misiek ogląda film animowany w telewizji.
Czasem się zastanawiam czy nasza "patchworkowa" rodzina nie zaczyna się rozpadać  .
. 
Są chwile że jestem bardzo szczęśliwa, jest wesoło i potrafimy się dogadać, ale ostatnio są to tylko chwile. Coraz częściej się kłócimy lub mamy ciche dni.
Mam nadzieję że to tylko chwilowy kryzys i nasza miłość to przetrwa.