Blog anormalnyKategorie: Polityka, Religia Liczba wpisów: 99, liczba wizyt: 7391258 |
Nadesłane przez: Bartt 21-09-2010 00:53
Przeglądając naszą lokalną czerwoną stronę, natrafiłem na ciekawy (w tym sensie, że skłonił mnie do napisania tej notki – bo interesujących rzeczy w nim niewiele było…) tekst, zatytułowany „Ten krążek, złoty krążek”. Wpis napisany został przez kogoś, podającego się za „sympatyka SLD”. Wszystko rozchodzi się o ślub. Najpierw autor ubolewa nad „taśmowym” ślubem kościelnym. Dalej dowiadujemy się, że również tzw. ślub cywilny nie jest żadną rewelacją (z tym akurat się zgadzam). Co nam pozostaje? Tutaj odkrywamy Amerykę! Ślub humanistyczny. A Amerykę odkrywamy również dlatego, że tam takie ceremonie zyskały pewną popularność.
Po pominięciu wszystkich wzniosłych formułek (mówiąc językiem autora wspomnianego wpisu – patosu i śmieszności) dochodzimy do tego, że ślub humanistyczny to ceremonia wymyślona i przeprowadzona wg tego, co urodziło się w głowach „młodej pary”. Wszystko jest tak, jak sobie wymarzą. Prawda, jakie to piękne?
A skoro ślub humanistyczny jest taki piękny, to czemu Państwo nie przyzna mu takiego statutu, jakim cieszy się chociażby ślub konkordatowy? Przecież to Państwo ma być dla ludzi, a nie odwrotnie! Gdyby Państwo uznało takie ceremonie, wystarczyłoby, aby „nowożeńcy” dostarczyli do odpowiedniego Urzędy oświadczenie, że zawarli ślub humanistyczny i po kłopocie. W oczach Państwa byliby już małżeństwem. Dlaczego wszystko musi być takie wymagające, po co utrudniać szarym obywatelom drogę do szczęścia!? Państwo ma stawiać na wolność obywateli i ich prawo do „bycia sobą” (a to ciekawe stwierdzenie w ustach kogoś, kto określa się jako „sympatyk SLD” – wszak wolność w każdym wymiarze działa na Sojusz jak płachta (czerwona) na byka).
Jeżeli komuś śluby humanistyczne i postulat ich prawnego uznania nie odpowiada, niech się lepiej nie wtrąca – w końcu to prywatna sprawa „młodych”.
I tutaj pojawia się zgrzyt... (czytaj dalszą część - klik!)