Opublikowany przez: aguska798 2011-03-27 17:15:26
Z samego rana pojechałam do mojej świadkowej, ponieważ obie miałyśmy umówioną wizytę u pani fryzjerki, która wyczarowała nam piękne fryzury. Wróciłyśmy do domu, ubrałyśmy się w sukienki i pomalowałyśmy się. Mieliśmy wszyscy stawić się w Urzędzie 15 minut przed ślubem.
Ja ze świadkową Klaudią dotarliśmy o 13.35, ślub miał rozpocząć się o godzinie 14.00. Pan Młody również przybył ze swoim śiwadkiem bratem:-) Przyjechali również jego rodzice z babcią. Przed Urzędem czekała już na nas moja siostra z chłopakiem i moja przyjaciółka, która pomimo braku zaproszenia była bardzo mile widzianym gościem:-)
I w przypadku naszego ślubu spełniło się przysłowie, że "Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie"! "Rodzina" tak nie dopisała jak przyjaciele. I za to jestem im bardzo wdzięczna, bo dzięki nim była ta wspaniała magia... Wydawać mogłoby się, że tylko ślub w kościele może być tylko piękny i wzruszający, ale to nieprawda. Jak ludzie się kochają i chcą być razem to ślub w Urzędzie czy Kościele może być niezapomniany.
Gdy weszliśmy do Urzędu pani Kierownik poprosiła nas jak i świadków o dowody osobiste- Kobiety zorganizowane pamiętały, a panowie heh zapomnieli o tym obowiązku;-) Świadek miał jeszcze przy sobie prawo jazdy, ale mój mężuś niestety nie Więc wsiedli w autko i pojechali do domku;-) W między czasie przyszli jeszcze moi dziadkowie i ku zdziwieniu wszystkich moi rodziceMiałam ochotę dać im za to medal, choćby za to, że byli, bo to było dla mnie bardzo ważne:-)
O godz. 13.50 "Kapela jednoosobowa w składzie" zaczęła przygrywać gościom i czekaliśmy jeszcze na naszych panów, zapytałam oczywiście, czy obrączki są, co najciekawsze- pani kierownik urzędu zadała to samo pytanie Obrączki były:-)
Panowie dojechali i z poślizgiem 10-minutowym mogliśmy rozpocząć ceremonię zaślubin
Goście- dokładnie 13 osób- zasiadło w sali zaślubin, a my ze świadkami zostaliśmy z panią kierownik, która wyjaśniła nam kiedy mamy wejść, gdzie usiąść i który moment jest najodpowiedniejszy na małżeński pocałunek A mianowicie są to dwa momenty- gdy ogłoszeni zostaniemy małżeństwem i gdy założymy sobie symboliczne obrączki.
Rozpoczęła się ceremonia, pani kierownik przywitała wszystkich gości i powiedziała dlaczego się tu razem spotkaliśmy:-) Zadała pytanie, czy chcemy wstąpić w związek małżeński, my zdający sobie sprawę z powagi sytuacji odpowiedziliśmy drżącym i cichym głosikiem, że TAK:-) W tamtej chwili brakowało nam nawet tchu, żeby coś powiedzieć, tak byliśmy podekscytowani.
Pani kierownik poprosiła nas i gości o powstanie i wypowiedzenie przysięgi małżeńskiej: "Uroczyście Oświadczam, że wstępuję w związek małżeński...." Nie zapomnę nigdy jak podczas tej przysięgi wpatrywaliśmy się sobie w oczy- ja już pod koniec wypowiadania słów przez Łukasza miałam łzy w oczach ze wzruszeniaŁukasz jak ja zaczęłam powtarzać słowa przysięgi też:-)
Po chwili zostaliśmy ogłoszeni małżeństwem, nie wiedzieliśmy czy teraz pocałować się czy nie- zabraklo nam odwagi heh Pocałunek nastąpił po założeniu sobie obrączek- panna młoda zdobyła się na odwagę. Choć założenie mi obrączki przez pana młodego kosztowało go nie lada siły, bo okazało się, że palec mi spuchł i ciężko było! Ciężko, ale się udało!
Po chwili usiedliśmy, pani kierownik powiedziała jakie są nasze prawa i obowiązki, ponieważ stanowimy już rodzinę:-) Złożyła nam życzenia i na ręce pana młodego akty małżeństwa.
Po tym podpisaliśmy się w księdze- ja po raz ostatni podpisałam się swoim panieńskim nazwiskiem:-) Po nas złożyli swoje podpisy nasi świadkowie:-)
Po chwili przeszliśmy do sali obok, gdzie czekały już na nas kieliszki i szampan.
Gdy Świadek rozdał kieliszki z szmpanem- nastąpiła nagła cisza.... Czuć było, że pomiędzy dwoma rodzinami jest jeszcze przepaść, ponieważ poznali się dopiero na naszym ślubie:-)
Ale pan "Kapela jednoosobowa w składzie" zabwił wszystkich gości, zaczął przygrywać nam sto lat i rozłożył nas tym wszystkich na łopatki heh, ponieważ myśleliśmy, że już grać nigdy nie przestanie heh, grajek z powołania!Nie mogliśmy opanować się od śmiechu heh
Goście złożyli nam życzenia, dostaliśmy piękne kwiatki:-) Babcie popłakały się ze wzruszenia, moja mama również, teściowa była "nieugięta' heh, ale mój MAŁŻONEK powiedział mi dziś w sekrecie, że wcześniej gdy przyjechała do domu z tortem to się rozpłakała, że to jest najważniejszy dzień w życiu jej najukochańszego syna!
Gdy wychodziliśmy z Urzędu Stanu Cywilnego pan "Kapela" zagrał nam jescze marsza weselnego na szczęście:-)
Pożegnaliśmy gości i pojechaliśmy z młodziakami na "wesele" domowe. Już czekał na nas tort, pyszne jedzonko, winko, kawa, herbatka;-)
Spędziliśmy miło czas i ten dzień będziemy pamiętać do końca życia W końcu jesteśmy już pełnoprawnie mężem i żoną
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
justyna88 2013.09.17 12:21
Pięknie... :)
Justyna mama Łukasza 2011.04.10 22:35
Widzisz Aguś i jakoś wszystko sie uloży, życzę szczęścia !!!!!
iguna86 2011.03.28 10:03
Super napisane. Jeszcze raz GRATULACJE !!!!
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.