Opublikowany przez: Bartt Źródło artykułu: blog www.orlinski.wm.pl 2011-05-16 15:43:34
Zabawne – wystarczył jeden artykuł na portalu studenckim, żeby lokalna GW i działacze środowisk homoseksualnych podnieśli raban. Łatwo im to przyszło, bo schemat podobnych akcji był już wiele razy w przećwiczony w Polsce. O co poszło? O tekst „Jak tacy sami, jak inni” publikowany na portalu Strefa UWM. Sam tekst w sumie nie najwyższych lotów – czytałem lepsze. W dodatku nie ze wszystkimi tezami się zgadzam. Ale po kolei.
Homoseksualiści to nie zupa pomidorowa – lubić ich nie trzeba.
Jedna z głównych tez – że środowiska homoseksualistów próbują wzbudzić wokół siebie jak największy szum – to przecież oczywistość. Po co są wszystkie mniej lub bardziej barwne parady, podczas których geje i lesbijki idąc głównymi ulicami miast krzyczą, aby „nikt nie zaglądał im pod kołdrę”? Głównie po to, żeby znalazła się banda oszołomów, którzy będą rzucali w uczestników parady wyzwiskami, ewentualnie mniej lub bardziej niebezpiecznymi przedmiotami. A wtedy można rozkoszować się przed kamerami mainstreamowych mediów, jak to źle mają w Polsce homoseksualiści, w jak strasznym kraju muszą żyć i w ogóle, że świat jest niesprawiedliwy. Po co to wszystko? Trzeba przecież stworzyć wrażenie, że problemy homoseksualistów – te prawdziwe i te wyimaginowane – są problemami większości społeczeństwa i sprawą najwyższej wagi.
foto: sxc.hu
Nie zgadzam się natomiast z tym, że homoseksualiści nie mają i nigdy nie będą mieli takich samych praw, jak reszta ludzi. Przy czym co do przyszłości, to nie jestem pewien. Ale teraz? A jakich to praw nie ma w Polsce homoseksualista, które miałby człowiek heteroseksualny? Czego mu nie wolno? Wiele osób odpowiada od razu: małżeństwa! A ja się pytam: kto broni? Każdy ma prawa w Polsce zawrzeć związek małżeński. Nawet zdeklarowany działacz KPH – serio, serio. Przecież małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny. I każdy facet ma prawo poślubić kobietę, każda kobieta ma prawo wyjść za faceta. Aaa… i tu jest problem. Środowiska homoseksualne chciałyby, żeby specjalnie dla nich małżeństwem nazywać to, co małżeństwem nie jest. Chcieliby związek dwóch facetów albo dwóch kobiet nazwać małżeństwem (niektórzy wyroby czekoladopodobne nazywają czekoladą… ). Na to zgody nie ma i być nie może, bo małżeństwo będące fundamentem rodziny to podstawa zdrowego społeczeństwa. Dziedziczenie? A kto broni spisać testament i w nim dowolnie rozporządzić posiadanym majątkiem? Nikt.
Dalsza część artykułu nie jest szczególnie ciekawa – ot, po prostu krytyczny tekst nt. działań środowisk homoseksualnych. Ale to wystarczyło, aby olsztyńska KPH, feministki i krzewiciele gender-bzdur zabili na alarm! Wszak w wizji świata mediów made in Czerska o homoseksualistach i homoseksualizmie można mówić tylko jak o zmarłych – dobrze, albo wcale. Wystosowano list do Rektora UWM, który opublikowała Gazeta Wyborcza. Przyznam szczerze, że list jest o wiele ciekawszy niż sam artykuł, który stał się przyczyną całego zamieszania.
Wolność słowa – tak, ale tylko pod warunkiem
Autorzy listu atakują najpierw sam portal za to, że część zamieszczonych na nim artykułów to wyraźne i konkretne głosy w takich kwestiach jak aborcja, homoseksualizm. Zarzucają ich autorom brak obiektywizmu. Zapominają przy tym o tym, że jeśli ktoś mówi, że „2+2=4” to niekoniecznie musi przedstawiać zdanie kogoś, kto będzie twierdził, że to jest „5”. Na portalu sporo tekstów na charakter publicystyczny i każdy z ich autorów ma prawo wyrazić swoje prywatne zdanie. A fakt, że niektóre tezy czy zwroty, zawarte także w tekście „Jak tacy sami, jak inni”, mogą nie podobać się feministkom, działaczom KPH czy w ogóle komukolwiek – nie dyskredytuje samego artykułu. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu, różowy świat, gdzie wszyscy się do siebie uśmiechają to fikcja. Decyzje WHO, która wiele razy dała się poznać jako instytucja propagująca zabijanie nienarodzonych dzieci, nie są w kwestii homoseksualizmu ostateczną wyrocznią.
foto: sxc.hu
Czytając dalej list do Rektora UWM dowiadujemy się, że nieprzychylne homoseksualistom stwierdzenia to dyskryminacja. Magiczne słowo, które ma zamykać usta każdemu, kto nie chce nas lubić jak zupy pomidorowej.
Członkowie KPH, feministki i krzewiciele gender stawiają na różnorodność. „Uważamy, że jeśli na publicznym portalu pojawiają się tematy uznawane przez społeczeństwo za kontrowersyjne to powinna im towarzyszyć uczciwa debata przedstawiająca różne punkty widzenia. Kwintesencją społeczeństwa obywatelskiego jest różnorodność. Szanujemy ją, ale także domagamy się jej poszanowania.” Po pierwsze – portal nie jest publiczny, tylko prywatny, więc jego właściciele mogą na nim publikować artykuły o takim zabarwieniu, jakie im się spodoba. Po drugie, wzywanie do uczciwej debaty (której przecież nikt nie zabrania) ze strony tych środowisk jest wg mnie szczytem hipokryzji. To przecież przez protesty takich organizacji, przy wydatnym wsparciu GW, odwoływano konferencje naukowe poświęcone problemowi homoseksualizmu na UKSW czy UW. Wystarczy wejść na profil akcji? listu? na Facebooku, żeby dostrzec do bólu prostą logikę: „Zgadzasz się z nami? Ok! Nie zgadzasz się? Naucz się czytać ze zrozumieniem!” Uniwersytet to platforma wymiany myśli i ścierania się różnych poglądów, tu nie wolno zamykać nikomu ust. Jeśli jest na nim miejsce dla takich tworów, jak ideologia gender, to jest także dla krytycznego spojrzenia na homoseksualizm. Dlatego mam szczerą nadzieję, że Jego Magnificencja nie pozwoli na kneblowanie ust studentom, którzy mają odwagę myśleć samodzielnie.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.