Opublikowany przez:
ULA
2009-08-17 11:47:46
Ada Romanowska
a.romanowska@gazetaolsztynska.pl
Agnieszka z Magdą znają się z liceum. Przez cztery lata siedziały razem w jednej ławce, a potem zdecydowały się na ten sam kierunek studiów. Dobrze się rozumieją, do maluchów mają świetne podejście, więc nie zastanawiały się długo — nie tylko nauka, ale i wspólna praca może okazać się pasją. Tylko skąd wziąć pieniądze na prowadzenie firmy?
— Z pomocą przyszedł Urząd Pracy — opowiada Magda Żentarska. — Niestety, tylko jedna osoba może dostać zastrzyk finansowy — spółki już nie wchodzą w grę. Jako osoba bezrobotna założyłam więc działalność gospodarczą i złożyłam wniosek o dofinansowanie firmy. Ale to nie było takie proste, bo urzędnicy nie chcieli udzielić mi żadnych informacji. Słyszałam tylko, że trzeba złożyć dokumenty. Ale co, jak, gdzie — musiałam dowiadywać się sama. Pytałam znajomych, szukałam w internecie. W końcu pojawiłam się z kompletem dokumentów i wtedy urzędnicy okazali się łaskawi. Gdy przystępuje się do czynu, również pracownicy Urzędu Pracy stają na wysokości zadania. Musiałam im podać wszystkie plany — że będę miała jednego pracownika, Agnieszkę właśnie, że muszę kupić takie, a takie sprzęty. Po miesiącu okazało się, że nasz wniosek został rozpatrzony pozytywnie. Dostałyśmy pieniądze i mogłyśmy rozkręcać własną firmę! Ale zanim to nastąpiło — Urząd Pracy wysłał mnie na tygodniowe szkolenie dla debiutujących przedsiębiorców. By z głową zarządzać dofinansowaniem.
— Maksymalna kwota, jaką można dostać, to ponad 18 tysięcy złotych — dodaje Agnieszka. — Za tę kwotę kupiłyśmy wszystkie sprzęty, jakie są potrzebne do pracy z dziećmi. Stoły, krzesła, a przede wszystkim zabawki. Za swoje pieniądze, ciułane przez długie miesiące, wyremontowałyśmy lokal.
Opieka nad dziećmi ruszyła od lipca. Pierwszym podopiecznym był półtoraroczny Alek.
— Chłopiec nie potrafi wypowiedzieć słowa, a jest strasznie wygadany — opowiada Magda. — Godzinami potrafi coś tłumaczyć. Jest wspaniały!
Dziewczyny cieszą się z każdego dziecka, które do nich przychodzi. Dzięki maluchom robi się coraz raźniej i weselej. Od porozrzucanych zabawek po podłodze robi się kolorowo.
— Teraz przez rok musimy funkcjonować — cieszy się Agnieszka. — Jeśli nam się uda, nie będziemy musiały zwracać otrzymanej kwoty. To wielka pomoc, która naprawdę pozwala rozwinąć skrzydła. W innym przypadku pewnie w dalszym ciągu szukałabym pracy, a tak — nie tylko my się spełniamy, ale radość mają też dzieciaki.
Jest to część artykułu z "Reportera" - piątkowego dodatku do "Gazety Olsztyńskiej"
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
mama Iwonka
2009.08.17 17:12
Prawda, prawda. Jak już pisałam gdzieś wcześniej, mój mąż tak zrobił, złożył wniosek, dostał pieniądze i otworzył sklep. I idzie do przodu, utrzymuje z niego całą rodzinkę, bo ja już ostatni miesiąc na macierzyńskim
Isabelle
2009.08.17 13:03
Tak to prawda. Niania mojego syna dostała właśnie 16.000 z Urzedu Pracy i otworzyła sklep:) Ma go miesiąc i nie narzeka:) Ja chciałabym własny biznes na "starość" żeby sie nie nudzic!
Słońce wstało zwariowało...Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.
Nie masz jeszcze konta na familie.pl?
Załóż je już teraz!