Opublikowany przez: alanml 2011-03-24 19:30:06
Po 8 miesiącach starań, dwie magiczne kreski napełniły moje serce niesamowitym ciepłem, trzyma mnie nadal bo mam swojego ukochanego synka obok. Zanim jednak mógł być obok musiał najpierw wyjść z brzucha
A wyszedł 10 kwietnia 2008 o godzinie 15:10.
Dokładnie dwa tygodnie przed tą datą, na badaniu kontrolnym dowiedziałam się, że będzie CC. Do dziś nie wiem jakie były powody. Pani doktor miała wątpliwości czy dam radę urodzić samodzielnie. Dziecko rzekomo było wtedy bardzo duże. A jak my, mamusie wiemy, USG może się bardzo mylić. W każdym razie zadała mi pytanie jaki dzień na poród mi pasuje. Dziwne uczucie, umawiać się na poród jak na wizytę u fryjzjera. Na dzień i godzinę. Ustaliłyśmy czwartek 10 kwietnia. Tego dnia rano wstaliśmy z mężem i na 8:00 pojechaliśmy do szpitala. Zero bóli, zero skurczy, rozwarcie na 2cm. Ze stoickim spokojem dałam mężowi buziaka na korytarzu, poszłam na izbę przyjęć, wypisałam odpowiednie papierki i "zalogowałam" się w mojej sali. Byłam bardzo zadowolona bo była jednoosobowa i w sąsiedztwie sali noworodków. O 10:00 dowiedziałam się, że CC odbędzie się o 17:00. Byłam głodna, nudziło mi się, przeczytałam wszystkie gazety z Niebieskiego Pudełka i poszłam spać. Nagle budzi mnie pielęgniarka, druga zdejmuje koszulę, zakłada szpitalną, zakłada cewnik a ja siedze oszołomiona, zaspana i nie wiem co się dzieje. Dowiedziałam się, że lekarka jest właśnie wolna i CC odbędzie się o 15:00. Była 14:55, napisałam szybkiego smsa do męża, że to już. Zapytałam czy mogę mieć okulary ( każdy kto ma wadę wzroku nie zrozumie). Nie pozwolono mi. Trudno...Po omacku poszłam na salę operacyjną. Bez okularów niewiele widziałam, może to i dobrze. Czułam niesamowity chłód tej sali. Moment podawania znieczulenia w kręgosłupo był okropny. Nie wiedziałam jakiego bólu się spodziewać i walczyłam aby się nie poruszyć. Po lekkim ukłuciu poszułam ciepło od pasa w dół i już leżałam bezwładna. Lekarka i pielęgniarki rozmawiały sobie o jakimś weseleu, o jedzeniu a ja tak sobie leżałam i miałam ochotę zapytać czy na pewno znieczulenie działa. Aż nagle słyszę słowa lekarki: " Jaki piękny, duży synek " i ten słodki, cudowny, wspaniały, wyczekany i upragniony odgłos płaczącego dziecka. MOJEGO DZIECKA! Była 15:10.
Zglupiałam, że to JUŻ. Wodziłam wzrokiem za głosem mojego synka, owinęli go i przyłożyli do twarzy. Wzruszam się pisząc to. Magiczne cudowne chwile. Ale trwało to krótko, jego zabrali do sali noworodków a mnie przenieśli na inne łóżko. Podczas przenoszenia widziałam swoje cieło, nogi i kompletnie ich nie czułam. Coś strasznego. Wróciłam na swoją salę, owineli mnie kocami. Czekałam, czekałam i w końcu przyszła jakaś pielęgniarka. Pytam co z dzieckiem, gdzie jest itd. Ona mi odpowiedziała, że nie jest z noworodków tylko z położniczego. Co oznaczało, że nie wolno jej udzielać informacji o dziecku! Kolejna która przyszła także była z położniczego a jeszcze kolejna to była salowa. Strasznie się wściekłam. Naciskałam dzwonek przy łózku bez przerwy aż wpadła cała chyba brygada z noworodków i nareszcie dowiedziałam się, że z moim synkiem wszystko w najlepszym porądku. Uff kamień z serca. Ale chwileczkę! Dajcie go tu!
Dali. Malutki pakuneczek, śpiący Skarb. Leżał w tym łóżeczku na kółkach. Ryczeć mi się chciało, że go widzę a dotknąć nie mogę. Bo przecież leżałam plackiem! Jednak o 17:00 przyszedł mąż i do woli mogłam się cieszyć Kubusiem. O 22:00 go zabrali. Ja odzyskiwałam czucie w nogach i zaczynało boleć. Ale o 5:00 bez problemu wstałam, w jednej ręce trzymałam cewnik, w drugiej kroplówkę i w ten sposób poszłam pod prysznic. Bolało. Ale ta olbrzymia chęć bycia ze swoim dzieckiem była silniejsza. Nie wiem jak się umyłam, przebrałam, nawet ogarnęłam pokój ( z tym cewnikiem i kroplówką) ale o 5:30 dostałam Kubusia i nie oddałam nawet na sekundę. Pomimo bólu, dyskomfortu, nadal dużego brzucha przy moim dziecku wszystko robiłam sama! Nie potrzebowałam snu, nie chciałam leżeć, chciałam jak najszybciej działac normalnie i iść do domu.
Niedługo Kuba skończy 3 latka. Jest moim sercem, życiem, radością, miłością, tlenem.
WSZYTSKIM!
KOCHAM GO NAJMOCNIEJ NA ŚWIECIE!
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Sonia 2013.06.06 13:27
Piękna historia, wzruszyłam się;)
moniczka81 2011.03.28 21:01
Cudnie :)
JUICYfruits 2011.03.27 06:48
Kochana, wzruszyłam sie strasznie... :) Cudowna historia... :)
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.