Opublikowany przez: panti2 2014-01-03 13:25:41
Na naszego Jasia czekaliśmy bardzo długo , ponad 1300 dni. Wszystko zaczęło się banalnie. Kiedy wprowadziliśmy się do naszego wymarzonego M a mąż znalazł dobrą pracę w super firmie poczuliśmy, że wokół nas jest jakaś dziwna pustka.Brakuje nam malucha. Jednak brak pokory wobec życia i egoizm zburzył naszą perfekcyjną układankę. Powoli zaczęło do mnie docierać, że nie można mieć bobasa na pstryknięcie palcami. Życie to dar od Boga a nie produkt, który można od tak zdjąć ze sklepowej półki.
Pierwszy rok oczekiwania nazwać mogę okresem "względnego spokoju", ponieważ poczęcia malucha w XXI wieku nie jest sprawą oczywistą. Tak więc poprostu działaliśmy, ale podświadomie jako kobieta wiedziałam, że coś jest nie tak. Kolejny rok i następny to poprostu gehenna, która wiele mnie nauczyła. Było ciężko, ale na swojej ciernistej drodze spotkałam Prawdziwego Anioła.
Doktor Sławomir to osoba, która poświęciła dwa lata swojego życia , abym mogła przytulić dziecię. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że za wszystkie wizyty, porady nie wziął nawet złotówki.Przeszłam dziesiątki badań i o dziwo wszystko było w porządku.Zadawałam sobie pytanie dlaczego ja? Kiedy widziałam kobiety w ciąży odwracałam głowę a gdy czytałam o dzieciobójczyniach płakałam jak bóbr.
Odwiedzaliśmy bioenergoterapeutów, znawców medycyny chińskiej. Chwytaliśmy się każdego zwariowanego pomysłu. Kiedy na jednym z chatów przeczytałam, że owoce mango są owocem płodności szybko kupiłam ich dziesiątki i poustawiałam w sypialni. A co powiedziałam mężowi? Że tak właśnie dekoruje się wnętrza. Nie chciałam , aby pomyślał, że jestem rozhisteryzowaną wariatką. Choć przeżywałam wyjątkowo trudne chwile starałam się uciekać w marzenia. Wyobrażałam sobie jak biegam z dzieckiem po plaży, jak budujemy zamki z piasku.
To co było najważniejsze to fakt, że nigdy tego problemu nie ukrywałam przed rodziną. Nie wstydziłam się , że nie mogę zajść w ciążę. Irytowały mnie koleżanki, które miały ten sam problem a ukrywały wszystko za masą obojętności i brakiem czasu na dziecko.
I tak mijał dzień za dniem. Badanie za badaniem, które nie wykazywało żadnej nieprawidłowości od strony mojej czy męża. Acha to co było dla mnie bardzo ważne, to fakt, że moja druga połowa walczyła ze mną. Mój mąż chętnie chodził na męskie badania, choć nie są one komfortowe psychicznie. Śmieliśmy się , że nie wielu rodziców widziało pod mikroskopem pędzące plemniki. Teraz ze śmiechem wspominamy czasy , kiedy zwalnialiśmy się z pracy by montować maleństwo, bo szaman ustawił nam owulację na 16.00 i tylko niby o tej godzinie może doiść do zapłodnienia.
O monitoringu cykli owulacyjnych nie będę wspominać, bo to był dla nas chleb powszedni. I tak pewnego popołudnia usłyszałam, że niby owulacja była , ale nie 100 procentowa, dlatego w tym miesiącu nie ma szans na dzidziusia. Trudno, przyzwyczaiłam się.Ten miesiąc odpuściłam i z siłą spokoju robiłam wszystko zwyczajnie. A tu nagle wiadomość brak miesiączki , pewnie jakaś zmiana hormonalna, i upragnione 2 kreski. Tego co czułam nie da się opisać.Płakałam, skakałam, krzyczałam, modliłam się i tak dalej. Zrozumiałam, że warto czekać. Wszystkim kobietom, które borykają się z tym problemem mówię " Głowa do góry na każdą z Was przyjdzie czas! Nawet nie będziecie wiedziały kiedy"
A teraz to co najważniejsze Jasiek to super piłkarz a jego siostra Maja to profesjonalna mała tenisistka. Dwa lata po urodzeniu Jasia bez problemów urodziłam córeczkę.Okazuje się , ze wszysko siedziało w głowie i nie miałam żadnych problemów, aby zajść w drugą ciążę.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.