Paulina ma pięcioro rodzeństwa, z czego troje są osobami niepełnosprawnymi. Kiedy była młodą dziewczyną matka ich porzuciła… Paulina z siostrą bliźniaczką musiała więc zaopiekować się swoim rodzeństwem. Dziś jest szczęśliwą żoną i mamą półrocznego Kacpra, który również urodził się z wadą słuchu. Poznaj jej historię na Familie.pl.
Urodziłam się z wadą słuchu. Aby dobrze się rozwijać potrzebowałam więcej czasu i opieki, niż dzieci zdrowe. W domu rodzinnym nie mogłam jednak na to liczyć, ponieważ mam pięcioro rodzeństwa, z czego troje są to osoby niepełnosprawne. Rodzice nie byli w stanie poświęcać wszystkim wystarczająco dużo czasu. Było ciężko, ale jakoś żyliśmy. Z czasem zostaliśmy sami z mamą. Ale i ją wychowanie nas musiało przerosnąć, ponieważ pewnego dnia wyszła z domu i nigdy już do niego nie wróciła.
Zostaliśmy sami. Bez środków do życia, bez perspektyw… Było ciężko, ale poradziliśmy sobie. Na ile mogłam, na tyle zajmowałam się rodzeństwem, pomagali nam też znajomi i rodzina. Udało nam się zostać razem i całą szóstką, silni, wkroczyliśmy w dorosłe życie…
Marcina poznałam przypadkiem na ulicy. Pierwszy raz spotkaliśmy się na przystanku autobusowym. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Wiedzieliśmy, że to przypadkowe spotkanie na przystanku jest początkiem czegoś ważnego, jak się później okazało, znajomości na całe życie… Parą byliśmy przez trzy lata. W sierpniu 2008 roku scementowaliśmy nasz związek, wzięliśmy ślub i zamieszkaliśmy z rodzicami Marcina. Gdyby nie teściowie byłoby nam bardzo trudno, ponieważ ze względu na problemy ze słuchem oboje mieliśmy kłopoty z pracą. Ta jednak się w końcu znalazła w firmie zajmującej się recyklingiem.
Marcin jest osobą całkowicie niesłyszącą i to też zbliżyło nas do siebie. O ile ja trochę słyszę, to Marcin żyje w zupełnej ciszy i rozmawiać z nim można jedynie za pomocą języka migowego. Jest on kochanym, ciepłym facetem, przy którym czuję się bezpieczna. Kocham go i wiem, że on również kocha mnie.
Zawsze marzyłam, żeby być mamą i końcu się udało. Po ślubie zaczęliśmy z Marcinem starać się o dziecko, ale przez długie miesiące nic z tego nie wychodziło. Dopiero w ubiegłym roku, czyli ponad rok po ślubie zaszłam w upragnioną ciążę. Lekarze ostrzegali nas, że istnieje ryzyko, iż dziecko urodzi się niesłyszące. Nas to jednak nie przerażało i cieszyliśmy się z tego, że będziemy rodzicami. Cały czas też wierzyliśmy, że lekarze się mylą i nasze dziecko będzie słyszeć…
Kacperek przyszedł na świat w Boże Ciało. Urodził się 3 czerwca i niestety wtedy obawy lekarzy się potwierdziły. Stwierdzili oni u niego wadę słuchu. Okazało się, że nasz syn również nie słyszy… Choć mieliśmy świadomość, że taka sytuacja może się zdarzyć, to cały czas mieliśmy nadzieję, że Kacper urodzi się zdrowy. Diagnoza lekarzy była dla nas szokiem. Pogodziliśmy się jednak z losem i wychowujemy naszego maluszka ze świadomością, że czeka nas niezwykle trudne zadanie… Wychowanie i pilnowanie takiego dziecka wymaga dużo więcej uwagi i jest dużo trudniejsze, niż wychowanie dziecka zdrowego.
Kacper ma niedosłuch czuciowo-nerwowy. Bez operacji wszczepienia implantów nie będzie słyszał. Póki jest za mały na operację, pomóc w jego rozwoju może aparat słuchowy. Dwa tygodnie temu zgłosiliśmy się z Kacprem do fundacji Gazety Olsztyńskiej „
Przyszłość dla dzieci” z prośbą o dofinansowanie takiego aparatu, który kosztuje 8 tys. złotych. NFZ refunduje tylko 3 tys. Nie było więc nas stać, aby samodzielnie go zakupić, a chcemy, żeby nasz syn miał szansę słyszeć. Moja teściowa odebrała niedawno telefon z fundacji i powiedzieli nam, że aparat już czeka na Kacperka. Strasznie się cieszymy, że dzięki fundacji „Przyszłość dla dzieci” nasz syn będzie mógł słyszeć.
W przyszłości planujemy też skierować Kacpra na operację wszczepienia implantów, aby mógł słyszeć bez pomocy aparatu. Na razie jednak lekarze twierdzą, że nasz synek jest za mały i kazali przyjść jak skończy roczek. Choć ta operacja może sprawić, że Kacper będzie słyszał, boimy się. Strach jest wielki, ale miłość do dziecka silniejsza, więc odliczamy już czas, który pozostał nam do kolejnej wizyty i umówienia się na operację wszczepienia implantów. Naszym największym marzeniem jest to, by nasz synek nauczył się mówić i słyszeć…
wysłuchał
Marcin Osiak
m.osiak@familie.pl
Tekst powstał przy pomocy fundacji Gazety Olsztyńskiej: