Tragedia na promie: Domyślano się, że z kobietą dzieje się coś złego? - Artykuł
Znajdź nas na

Polub Familie.pl na Facebooku

Poleć link znajomym

Tragedia na promie: Domyślano się, że z kobietą dzieje się coś złego?

Tragedia na promie: Domyślano się, że z kobietą dzieje się coś złego?

Autor zdjęcia/źródło: Obraz autorstwa lifeforstock na Freepik

Zginęła matka i dziecko, a fakty zaskoczyły wszystkich. „Fakt” dotarł do informacji które rzucają nowe światło na tę trudną sprawę…

29 czerwca na promie Stena Line rozegrała się tragedia, która wstrząsnęła mediami w kilku krajach. Po godzinie 16-ej, gdy prom znajdował się już na wodach szwedzkich, na statku ogłoszono alarm. Zgłoszenie dotarło także do polskich, niemieckich i szwedzkich służb ratowniczych, które natychmiast rozpoczęły poszukiwania. Okazało się, że za burtą znajduje się matka i dziecko. Udało się ich odnaleźć po niespełna godzinie, a 36-latka i jej 7-letni syn, w ciężkim stanie zostali przewiezieni do szpitala w Karlskone, gdzie niestety wkrótce zmarli.

Tragedia na promie: przeczuwano, że z matką coś się działo?

Początkowo sądzono, że miał miejsce wypadek, a matka skoczyła z promu na ratunek dziecku, które wypadło. Niestety, prawda okazała się inna i dużo bardziej smutna, a szwedzcy śledczy, którzy zajęli się sprawą jako pierwsi, zakwalifikowali ją jako zabójstwo – nie stawiając jednak nikomu zarzutów.

Jednak „Fakt” dotarł do dalszych ustaleń, które rzucają nieco inne światło na tę tragedię. Ofiarami tragedii okazała się być 36-letnia Paulina i jej 7-letni synek, którzy ponad rok temu przeprowadzili się ze Śląska do Sopotu. Według informacji „Faktu” dziecko miało autyzm i uczęszczało do jednego z miejskich przedszkoli, które zapewniało mu odpowiednią opiekę, a matka dobrze współpracowała z placówką w kwestii rehabilitacji, czy opieki nad synem.  Jednak po kilku miesiącach sytuacja uległa zmianie, a przedszkole zauważyło niepokojące sygnały.

– Niepokoił nas jednak stan mamy. Sprawiała wrażenie osoby nieśmiałej i wycofanej, jakby przed czymś uciekała, ale jednocześnie bardzo stanowczej i konkretnej, jeśli chodzi o potrzeby syna. Dociekaliśmy, czy potrzebuje pomocy, ale zapewniła, że jest zaopiekowana terapeutycznie – powiedziała "Faktowi" rzecznik sopockiego magistratu, Izabela Heidrich.

Już w lutym tego roku przedszkole i Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej zwołały zespół interdyscyplinarny, który zdecydował o objęciu pomocą mamy. Jednak ta nie zgodziła się na pomoc, dlatego też o sytuacji poinformowano sąd rodzinny. Jak ustalił „Fakt”, odbyło się na tydzień przed tragedią…

źródło "Fakt"

CZYTAJ TEŻ >> Jedziesz nad morze? ZOBACZ ten film!