Opublikowany przez: emka1007 2011-10-07 18:02:44
Moja historia zaczyna się w niewielkim mieście na Mazurach. Tam się urodziłam i wychowałam. Byłam spokojnym dzieckiem, pełnym marzeń i planów na przyszłość. Gdy miałam 19 lat stało się coś, co sprawiło, że wszystko straciło kolor życia. Moja 47-letnia wówczas mama umarła na raka. Moja młodsza siostra miała wtedy 15 lat, a starsza 24. Życie runęło. Ja byłam świeżo po maturze. Na ojca nie mogłyśmy liczyć. Niedługo po pogrzebie mamy związał się z inną kobietą. Zostałyśmy we trzy. To wydarzenie na zawsze spoiło naszą siostrzaną miłość. Ale nie o tym ta historia..
Przez rok miotałam się w sobie, dorywczo pracowałam, studiowałam zaocznie coś co w ogóle nie sprawiało mi satysfakcji. Gdy powoli otrząsnęłam się po stracie mamy podjęłam decyzję, że chcę coś w życiu zmienić. Zawalczyć o siebie. Wyjechałąm na studia dzienne do Olsztyna. Zaczęłam studiować teologię, co mnie bardzo cieszyło. Po roku rozpoczęłam też drugi kierunek-administrację. Na pierwszym roku studiów, dzięki naszemu wspólnemu koledze na grilu poznałam mojego obecnego męża. Od razu wpadł mi w oko, choć nie podejrzewałam, że będzie moim lubym. Od słowa do słowa i po pewnym czasie byliśmy już parą. Parą może nietypową, bo idącą pod prąd. Wspólnie dzieliliśmy ideały, które chcieliśmy wdrażać w życie. Ale historia również nie o tym:) Już przechodzę do sedna.
W lipcu 2007 roku miałam poznać rodziców Dominika, moich obecnych teściów, choć jeszcze nawet nie planowaliśmy ślubu. Byłam bardzo przejęta, nigdy wcześniej nie byłam w podobnej sytuacji. Tym bardziej było to nie łatwe, że pojechaliśmy do rodzinnego domu męża oddalonego od Olsztyna o 400 km. Pamiętam jak dziś, wjechaliśmy na podwórko, teść podjechał traktorem, zsiadł z niego, uściskał mnie i powiedział: "Cieszę się, że przyjechałaś." Do dziś czuję ciarki na plecach :) Teściowa była bardziej zdystansowana. Resztę z tego spotkania pamiętam jak przez mgłę. Jednak to co mi utkwiło to miłość i szacunek jaką się wzajemnie darzyli. Pomyślałam wtedy..fajnie byłoby kochać się tak prawie 30 lat po śłubie. Dni i lata mijały, a my jeszcze jako para, potem narzeczeństwo i w końcu małżeństwo kilka razy do roku odwiedzaliśmy moich teściów. Zawsze wyjeżdżaliśmy od nich pełni radości i miłych wspomnień.
Gdy oboje skończyliśmy już studia, Hania miała niecałe 8 miesięcy. Mąż miał problemy ze znalezieniem pracy, nie mieliśmy możliwości na samodzielne utrzymanie w Olsztynie. Zapadła decyzja o przeprowadzce do teściów. Moja sympatia do nich nie przesłoniła obaw, które się pojawiły. Mimo, iż zawsze mogliśmy liczyć na ich pomoc i nigdy nie wtrącali się w nasze sprawy nie byłam pewna czy zaakceptuję tą sytuację. Początki nie były łatwe. Byłam lekko zestresowana zmianą miasta na wieś. Dochodziła tęsknota za Olsztynem. Dni pokazały jednak, że z teściami można żyć :) Mamy oddzielne części domów, ale nie narysowaliśmy granicy w połowie i nie postawiliżmy znaku "zakaz wjazdu". Jednocześnie szanujemy swoją prywatność i małżeński czas.
Moja teściowa jest złotą kobietą. Rozsądna, pomocna, pełna ciepła i nie nachalna. Teść to mądry życiowo facet, który jest niesamowitym wzorem głowy rodziny dla mojego męża. Spędzamy czas wspólnie, spędzamy też czas oddzielnie. Zawsze możemy na siebie liczyć. Bez kłótni, pretensji, a z szacunkiem i szczerą rozmową. Wiadomo, że każdy może mieć gorszy dzień i ma do tego pełne prawo. Grunt to być otwartym i szczerym we wzajemnych relacjach. Dziś mogę śmiało powiedzieć, że cieszę się, że tu mieszkam. Doceniam uroki wsi. Hania ma wspaniałych dziadków, a ja wspaniałych "nowych" rodziców.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
witaminkaa 2011.10.22 00:24
Ja też mam cudną teściową:) Ciepły artykuł:)
Isabelle 2011.10.11 13:17
Łamiesz stereotypy;):))))
klaudia08021987 2011.10.11 11:17
ja też mam dobrych teściów,nie mogę złego słowa na nich powiedzieć
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.