Po urodzeniu pierwszego dziecka długo nie chciała słyszeć o następnym. Los spłatał jej figla i po pięciu latach dał jej bliźniaki. Poznaj historię Ewy i jej rodziny.
Swojego męża poznałam dziesięć lat temu. Jego brat był narzeczonym mojej siostry i pewnego dnia przyszli do nas razem. Początkowo nic nie wskazywało na to, że między nami coś zaiskrzy, ponieważ ja studiowałam i mieszkałam wtedy w Olsztynie, a on żył tu – w Węgorzewie. Mimo to można powiedzieć, że od pierwszego momentu, w którym zobaczyłam Pawła czułam, że może nam się udać być razem.
Dość duża odległość, która nas dzieliła, nie była dla Pawła przeszkodą. Postanowił zrobić wszystko, żebyśmy mieli możliwość spotykania się. Zaczął również nawet studia w Olsztynie. Nasz związek ani przez chwilę nie był nudny. Wyjścia do kina, czy kolacje w restauracji stały się standardem w naszym związku. Paweł bardzo lubił mnie zaskakiwać i robić prezenty bez okazji. Zdarzało się, że kurier z bukietem kwiatów pukał do moich drzwi w chwilach, w których zupełnie się tego nie spodziewałam.
W Pawle urzekła mnie jego cierpliwość i spokój wewnętrzny. On jest moim przeciwieństwem. Mój wybuchowy charakter i jego spokój są dobrym uzupełnieniem. To sprawia, że jesteśmy zgodnym małżeństwem.
Na ślub zdecydowaliśmy się po trzech latach związku. Decyzja o legalizacji związku była w zasadzie tylko kwestią czasu. Ślub uzależniliśmy od zakończenia studiów, dlatego na ślubnym kobiercu stanęliśmy dopiero 3 sierpnia 2002 roku. W czasie, w którym ślubowaliśmy sobie wzajemną miłość za oknem była okropna ulewa. Tuż po nabożeństwie deszcz przestał padać i wyszło słońce. Ciotki mi przepowiadały, że to wróży przepłakane życie. Na szczęście nie spełniła się ani ta wróżba, ani przesąd, który mówi, że jak siostry są żonami braci, to jedna z par będzie nieszczęśliwa.
Po ślubie nie spieszyliśmy się z powiększeniem rodziny. Planowaliśmy najpierw poukładać nasze życie: kupić mieszkanie, zdobyć odpowiedni status zawodowy. Dopiero po dwóch latach od ślubu zaszłam w ciążę. Na początku był to dla mnie szok, ponieważ uważałam, że to za wcześnie. Nie byłam jeszcze gotowa na dziecko. Z czasem jednak przyzwyczaiłam się do myśli, że będę mamą i nauczyłam cieszyć się z tego faktu. Mój mąż bardzo mi w tym pomógł. Jego szczera radość z tego, że będzie ojcem przelała się i na mnie.
Zawsze marzyłam o tym, że pierwszego będę mieć synka. W czasie ciąży cały czas byłam pewna, że noszę syna. Dopiero w ósmym miesiącu ciąży mój ginekolog ostatecznie zweryfikował moje marzenia. Lekarz powiedział nam, że będziemy mieć córkę. Co dziwne wcale się tym faktem nie zmartwiliśmy. Wręcz przeciwnie, mąż wyznał mi wtedy, że bardzo marzył o córeczce. Gdyby się później okazało, że urodziła bym syna, przyznam, że byłabym rozczarowana tym faktem.
Emilka była bardzo energicznym dzieckiem. Przez pierwsze pół roku bezustannie płakała a czasami ja razem z nią. Ciągle wymagała noszenia na rękach a i to nie zapobiegało częstym bezdechom, które towarzyszyły napadom złości.. Ten trudny okres sprawił, że nie chciałam nawet słyszeć o kolejnym dziecku. W życiu jednak tak to już jest, że czas leczy rany i powoli zapomina się o nieprzespanych nocach, ciągłym krzyku dziecka i człowiek po raz kolejny chce zostać rodzicem. A może sprawił to fakt, że Emi z czasem zaczęła być pogodnym, grzecznym, wrażliwym i bardzo kochanym dzieckiem.
U nas długo trwało dojrzewanie do decyzji o kolejnym dziecku. Wyszła nam duża różnica wieku pomiędzy Emilką, a naszymi synami - chłopcy są młodsi od swojej siostry o pięć lat. Kolejna ciąża była jak błogosławieństwo, ale do czasu. Gdy dowiedziałam się, że będę mamą bliźniaków radość została stłumiona przez lęk. Z medycznego punktu widzenia ciąża bliźniacza jest ciążą patologiczną i musiałam być pod szczególną opieką lekarza. Przez całe osiem miesięcy żyłam w ogromnym strachu, o siebie i swoje dzieci. Na szczęście 6 marca 2009 roku przyszły na świat moje dwa największe skarby – Grześ i Krzyś.
Mimo iż chłopców jest dwóch, to razem są spokojniejsi, niż jedna Emilka w ich wieku. Bliżniaki są zupełnie różni od swojej siostry. Mimo tego, iż wszystko trzeba robić podwójnie i czasem jestem potwornie zmęczona, to jestem równocześnie bardzo szczęśliwa. Można powiedzieć, że jestem spełniona jako kobieta. Przyjście na świat bliźniaków sprawiło, że ziściły się moje marzenia o posiadaniu trójki dzieci. Los tylko spłatał takiego psikusa, że dwoje z nich dał mi jednocześnie.
Opieka nad bliźniakami wymaga bardzo dużo wysiłku. Jak jeden jest głodny, to drugi też, jak jeden płacze, to drugi razem z nim. Wszystko dzieje się podwójnie i pracy też jest dwa razy więcej. Widząc ich uśmiech i obserwując postępy w jednej chwili zapominam o całym zmęczeniu i jestem dumna z naszych synów. Na pierwszy rzut oka Krzyś i Grześ są identyczni. Ja jako ich mama wcale tego nie dostrzegam. Obydwaj są dla mnie inni. Krzyś to zdobywca, szybciej się wszystkiego uczy, wszędzie go pełno, a Grześ to myśliciel. Układa klocki, spokojniej podchodzi do poznawania świata. W ich wychowaniu najcięższe jest dbanie o to, aby traktować ich indywidualnie, a nie jak jednego człowieka w dwóch osobach. Jak się bawimy, to zawsze próbuję robić to w taki sposób, aby wykorzystywać zainteresowania obydwóch chłopców. To jest czasem bardzo trudne zadanie, ale opłaca się. Chłopcy są wtedy bardzo szczęśliwi, a ja razem z nimi…
Marcin Osiak
m.osiak@familie.pl