Opublikowany przez: Kasia P. 2018-06-27 15:23:30
Autor zdjęcia/źródło: pixabay.com
Zacznijmy od tego, że zespół Aspergera to zaburzenie ogólnorozwojowe. Polega ono m.in. na tym, że dotknięte nim dziecko nie radzi sobie dobrze z relacjami i różnymi interakcjami społecznymi. Zwykle to zaburzenie diagnozowane jest u dzieci dość późno, bo wtedy kiedy pójdą do przedszkola, czy szkoły, a czasami dopiero w życiu dorosłym. Sytuacja chłopca, którą będę starała się opisać jest tym bardziej niezrozumiała, jeśli zrozumie się, że dorośli ludzie skrzywdzili dziecko właśnie w taki sposób, jaki przez dziecko z Aspergerem może być odbierane jako najtrudniejsze. Żadne bowiem dziecko w tym wieku nie będzie miało na tyle wypracowanych mechanizmów obronnych by zrozumieć co się właściwie stało, dlaczego zostało pominięte, wykluczone. Co myśli dziecko? Myśli sobie o sobie źle. Zatem cel pedagogiczny tych „nauczycieli” został osiągnięty...
Wróćmy zatem do sytuacji, którą w liście do blogera Kamila Nowaka (Blog Ojciec) zawarła mama pokrzywdzonego chłopca. Mama podkreśla, że syn z wielkimi emocjami oczekiwał zakończenia roku szkolnego:
„Syn się cieszył, kupił sobie na tę okazję nowe spodnie, przymierzał marynarkę… Rozczarowanie było ogromne, a żadna z pań nawet nie zainteresowała się, dlaczego przed salą mój syn płacze i krzyczy… Widocznie się przyzwyczaiły”
Jeszcze przed apelem wychowawczyni podpytywała mamę chłopca, czy na pewno nie będzie go na apelu. Mama odpowiedziała, że chłopiec na pewno się pojawi. Tymczasem na apelu został pominięty, nie wpuszczono go na salę. Czekał płacząc w korytarzu. W chwili przerwy jedna z nauczycielek przyniosła mu świadectwo, wręczyła je na korytarzu i odeszła. Całe bliskie chłopcu grono pedagogiczne stało w rządku murem i udawało, że go nie widzi i nie rozumie sytuacji w jakiej został postawiony. Zamiast cieszenia się uroczystością z pozostałymi dziećmi musiał czekać na korytarzu i słuchać, jak pozostali uczniowie odbierają swoje świadectwa przy głośnym aplauzie rodziców.
Oczywiście chłopiec miał prawo uczestniczyć w apelu tak samo jak każde inne dziecko. Jak opisuje jego mama poza dużymi przygotowaniami kupił z nią także kwiaty dla każdego nauczyciela. Ostatecznie wręczył je Pani ze świetlicy i terapeutce od logopedii, bo jak sam powiedział mamie:„tylko one w tej szkole traktowały mnie z szacunkiem i miłością".
Mama celowo nie podaje swoich danych, ani danych syna czy placówki. Mimo braku tych informacji sprawą zajęło się już Ministerstwo Edukacji Narodowej. Niemniej mama chłopca zamierza przenieść go do innej szkoły...
Jak oceniacie tą sytuację? Czy znacie podobne przypadki w Waszych szkołach? Zapraszam do komentarzy pod artykułem!
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.