Opublikowany przez: emka1007 2012-01-18 16:00:57
Nasza Hania Dominika urodziła się w listopadzie 2010 roku. Mając miesiąc otrzymała od nas smoka, gdyż potrafiła wisieć na cycu po 3 godziny. Ja padałam ze zmęczenia. Jak się okazało, była po prostu głodna, miałam zbyt mało pokarmu i wprowadziliśmy wtedy mleko modyfikowane. Smoczek jednak został.
Na początku Hanna dostawała go do zasypiania. Mogliśmy wtedy włożyć jej go do buźki, położyć do łóżeczka i bez problemu spała bez lulania i bujania. Zaraz po zaśnięciu smoczek był wypluwany i lądował na łóżeczku.
Z czasem jak zaczęła rosnąć zdarzało się, że dostawał go w dzień, gdy bardzo marudziła, lub gdy gdzieś wychodziliśmy, na przykład do lekarza, sklepu czy znajomych. Wszystko po to, aby w razie czego ją uspokoić. Na szczęście w dzień nie był tak konieczny, ale w nocy nie wyobrażała już sobie życia bez niego.
Doszło do tego, że zasypiała ze smoczkiem, a jak w nocy obudziła się i nie miała go w buzi to popłakiwała. Wtedy wkładaliśmy go jej do buźki i znów był „spokój”. Doszło do tego, że potrafiła go w nocy sama znaleźć łóżeczku z zamkniętymi oczami i znów zasnąć z nim.
Pewnego dnia powiedziałam basta. Smoczek nie będzie rządził naszym dzieckiem i nami. Hania miała wtedy jakieś 10 miesięcy. Postanowiłam obciąć smoczka i dać jej do spania obciętego. Naczytałam się, że to powinno zadziałać. Skończyło się jednak 3 godzinnym płaczem. Mała jak tylko zobaczyła, że nie da się smoka ciągać, zaczęła piszczeć i popłakiwać. Płacz zamienił się w lament.
Po dwóch godzinach chcieliśmy dać jej zapasowy dobry smoczek, aby się uspokoiła, ale wtedy była już tak rozżalona, że nawet tego nie chciała. Zasnęłą dopiero około 23 z butelką wodą ustach i zapuchniętymi oczkami. Wtedy wiedzieliśmy, że jest jeszcze za wcześnie. Na drugi dzień Hania dostałą smoka na noc i wszystko wróciło do normy. Ostatnio przeglądając strony internetowe znów natknęłam się na temat odstawiania smoczka. Hania ma 14 miesięcy, więc może znów warto spróbować.
Szczerze, to byłam raczej nastawiona na porażkę i pełna obaw. Mąż chyba jeszcze bardziej niż ja. Tym razem trochę zmieniliśmy taktykę. Obciętego smoka pokazałam Hani rano zaraz po przebudzeniu. Spojrzała na niego, próbowała ciągać, ale nie wychodziło. Nosiła go pół dnia przy sobie, aż w końcu wyrzucała. Przyszedł czas popołudniowej drzemki.
Zawsze Mała zasypiała sama w łóżeczku. Tym razem wzięłam ją na ręce, usiadłam z nią na kanapie, przytuliłam i zaczęłam nucić kołysankę. Ku mojemu zdziwieniu po około 10 minutach zasnęła i Spałą ładnie 1,5 godziny. Wieczór jednak nie napawał optymizmem. Jednak pomyliliśmy się. Wieczorem znów wzięłam Hanię na ręce i przytuliłam i znów zasnęła. Byliśmy w szoku. Żadnego płaczu i marudzenia. W nocy się raz przebudziła, ale udało się jej zasnąć. Z każdym dniem było coraz lepiej. Zaczęła zasypiać sama w łóżeczku, bez tulenia i bez układania ust do ciućkania smoka.
Już ponad tydzień funkcjonujemy bez smoczka i Hanna już o nim nie pamięta. Chyba po prostu dojrzała do tych zmian. Cieszy nas to bardzo, bo dzięki temu jest już dojrzalszą Panienką. I okazało się, że czasem gada po swojemu przez sen Nasz mały – wielki cudak
opr. emka1007
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.