Artykuł promocyjny Opublikowany przez: Redakcja Familie Redakcja 2014-10-06 14:12:34
Moja pierworodna córka miała być idealna. I idealny miał być cały proces opieki i wychowania. Nie, żadnych smoczków! Przecież szkodzą! Jak? Nie wiem, ale szkodzą! Dzielnie wytrzymaliśmy 3 tygodnie. Nie było źle. Róża wydawała się być bardzo spokojnym dzieckiem, zasypiała w swoim łóżeczku praktycznie od urodzenia.
Oczywiście bez smoczka. Ten gadżet znalazł się u nas 3 tygodnie po urodzeniu – prezent od przyjaciół. Prawdę powiedziawszy byłam trochę zła. W dalszym ciągu moja ambicja kazała mi trzymać dziecko z dala od uspokajacza. Uprzejmie jednak odpakowaliśmy smoka, wyparzyliśmy i poczęstowaliśmy córkę. Wzięła i już nie chciała oddać.
Minęło kilka dni. Czy zauważyłam jakieś zmiany? Kolosalne! Róża przestała obficie ulewać. Nie, nie ulewać. Strzelać fontanną dopiero co zjedzonego mleka! Okazało się, że źle interpretowałam sygnały jakie Róża mi wysyłała. Z powodu mojego braku doświadczenia, potrzebę bliskości i potrzebę ssania - instynktowny odruch uspokajający Róży, brałam za objaw głodu. Przejedzone dziecko nie dawało rady ciągle przyjmować pokarmu. Smoczek uratował nas przed już rozpoczętą pielgrzymką po lekarzach, Różę zaś wyciszył i utulił. A mnie uchronił przed nawałem pokarmu, znacznie przewyższającego zapotrzebowanie.
2 lata później w naszym życiu pojawił się Tomek. Z miejsca zaznaczył swoją obecność głośnym płaczem. Mąż wybiegł po smoczek 0+ już pierwszego dnia po naszym powrocie ze szpitala. Naprawdę nie dalibyśmy rady. Zwłaszcza, że przeraźliwy płacz, oprócz występowania o prawie każdej porze dnia czy nocy, zaczął pojawiać się regularnie o 17-tej każdego dnia. Mieliśmy do czynienia z kolką. W tej niezwykle trudnej dla synka sytuacji smoczek był ogromną pomocą, zaspokajającą jego silną potrzebę uspokojenia. Łagodzące dyskomfort i ból ssanie smoczka oraz chusta to nasz sprawdzony sposób na kolki.
Róża, teraz już ponad 3-letnia dziewczynka, pożegnała się ze smoczkiem bezboleśnie ponad rok temu. Tomek nie pożegnał się z nim jeszcze, jednak potrzebuje go tylko do zasypiania. Oboje mają doskonały zgryz, równe ząbki i piękne uśmiechy. Róża bardzo szybko zaczęła mówić. Choć w każdym micie może być odrobina prawdy, niepotrzebnie przejmowałam się i przyjmowałam za pewnik wszystko złe, co usłyszałam o smoczkach.
Pierwsze smoczki dotarły do nas przez przypadek. Kolejne, bo wymieniać je trzeba co 1-3 miesiące, były już efektem świadomego wyboru. Brałam pod uwagę przede wszystkim rekomendacje ortodontyczne i potwierdzenie braku obecności szkodliwych materiałów, użytych przy produkcji smoczka. Zawsze też dobierałam smoczek do wieku dziecka.
Grafika: Ortodontyczne smoczki Physio opracowane zostały przy współpracy ze środowiskami medycznymi, po wielu latach badań.
W pewnym momencie trafiłam na smoczki Physio od Chicco. Najpierw Physio Soft, podpatrzony u dziecka pewnego celebryty. Świetny zwłaszcza podczas snu, ponieważ cały wykonany jest z silikonu. Nie posiada ani plastikowej tarczki, ani plastikowego krążka – uchwytu. Cały jest miękki. Nawet, gdy Tomek usypia wciśnięty w poduszkę, nic mu nie przeszkadza. Problemem jednak jest szukanie smoczka w nocy – jest po prostu niewidzialny. Dlatego dokupiłam smoczek w wersji Physio Air Glowing, który świeci w nocy. To, wydawałoby się, nieistotny szczegół, ale bardzo praktyczny. Oczywiście najważniejsze i tak jest to, że, czy widoczny w nocy czy nie, to bezpieczny, ortodontyczny uspokajacz: fizjologiczny, dostosowany do kształtu jamy ustnej dziecka. Jest tak skonstruowany, aby był jak najmniej wyczuwalny w buzi dziecka, a nacisk wywierany na podniebienie był nieznaczny i równomiernie rozłożony. Smoczki Chicco zostały opracowane po wielu latach badań, przy współpracy ze środowiskami medycznymi. Są nie tylko optymalne w kwestii ortodoncji, ale niosą też ulgę w okresie ząbkowania, (co bardzo odczuwamy zwłaszcza teraz, przy okazji wyrzynania się trójek!) Ta część smoczka Physio, która znajduje się w buzi dziecka jest na tyle duża, by spełniła swoją rolę uspokajającą, ale na tyle mała, aby dziecko jak najmniej wyczuwało jego obecność. W miejscu, gdzie styka się z językiem, smoczek jest wklęsły i posiada zewnętrzne bruzdy przypominając kształtem i fakturą powierzchnię podniebienia. Tarczki tych smoczków, które je posiadają, tylko minimalnie dotykają skóry dziecka (jedynie 4 punkty styczne!). Dzięki temu ślina nie podrażnienia skóry, a dopływ powietrza koi i chłodzi.
Zapytana przez inne mamy o moje doświadczenie ze smoczkiem nigdy nie pominę informacji o ewentualnych zagrożeniach. Zawsze jednak podpowiem, co powinien mieć smoczek, aby te zagrożenia zminimalizować. Każde dziecko i każda sytuacja jest inna, ale smoczek wielokrotnie sprawdził się, jako ogromna pomoc, rekomendowana nawet przez specjalistów.
Partnerem artykułu jest:
Chcesz bezpłatnie przetestować smoczki Chicco Physio?
Zapisz się na bezpłatne warsztaty i testuj smoczki za darmo!
PRZYGODA Z MACIERZYŃSTWEM
37.47.*.* 2018.05.23 12:35
Moim zdaniem zbyt demonizuje się smoczki. Wszystko z umiarem ;)
217.96.*.* 2017.08.28 11:44
Chcę przetestować smoczki Chicco Physio Soft 0-6m:)
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.