Babcia zmarła na półtora miesiąca przed moim ślubem. Chciałam go nawet przekładać, ale ksiądz nas przekonał, że to nie ma sensu. Poznaj historię Emanueli i jej rodziny.
Mój mąż i ja studiowaliśmy razem. Znaliśmy się z widzenia, ale tak naprawdę zaczęliśmy ze sobą rozmawiać dopiero, gdy nasze grupy zostały połączone. Po połączeniu grup stworzyła się paczka znajomych i dość regularnie spotykaliśmy się na imprezach. Mimo, iż miałam już chłopaka, to od początku coś mi podpowiadało, że to z Przemkiem ułożę swoje życie. Przemek dziś opowiada, że również „sobie mnie upatrzył” już wcześniej, ale spotykać się zaczęliśmy dopiero po miesiącu.
Przemek podobał mi się od samego początku. Nie można tu mówić o jakimś przełomie, ponieważ tylko kwestią czasu było to, że będziemy razem. Z moim ówczesnym chłopakiem nie byłam szczęśliwa. Nasz związek psuł się od dawna, ale ja nie potrafiłam nigdy go zakończyć. Nie wiem, czy bałam się samotności, czy może bardziej cierpienia, jakie wiąże się z rozstaniem.
Mój toksyczny związek trwał jeszcze przez jakiś czas, gdy byłam już z Przemkiem. Czułam się dziwnie będąc pomiędzy byłym chłopakiem, a Przemkiem. Miłość jednak nie wybiera i po kilku tygodniach postanowiłam zakończyć swój poprzedni związek. Oczywiście był płacz, lament, kolejne błagania o jeszcze jedną szansę. Wiedziałam już wtedy, że Przemek jest tym jedynym i do końca życia, więc łatwiej mi było znieść przykre doświadczenia związane z rozstaniem.
Mój Przemek nigdy nie był specjalnie romantyczny. Jest bardzo przewidywalnym człowiekiem. Raz tylko mnie zaskoczył, ale zrobił to tak, że długo będę wspominać tamtą chwilę. Po pół roku naszej znajomości przyszedł do mnie i do mojej mamy z ogromnymi bukietami kwiatów, wręczył je nam. Później zaciągnął mnie do mojego pokoju, uklęknął i się oświadczył.
W zasadzie od początku naszej znajomości rozmawialiśmy o przyszłości, o ślubie, ale oświadczyny już po pół roku znajomości były dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Byłam wtedy bardzo szczęśliwa. Łzy szczęścia nie popłynęły – nie było na nie czasu. Rzuciłam mu się na szyję i pomiędzy pocałunkami usłyszał że z radością zostanę jego żoną.
Ślub wzięliśmy na V roku studiów. Było to 30 września 2006 roku. Przygotowania nas nie stresowały, bo umiejętnie rozłożyliśmy sobie je w czasie. Na półtora miesiąca przed ślubem zmarła moja babcia. Strasznie cieszyła się na mój ślub. Bardzo chciała go dożyć, jednak los okazał się okrutny i zabrał ją tuż przed jednym z najważniejszych momentów mojego życia. Zastanawialiśmy się nawet nad zmianą terminu ślubu, ale ksiądz, który udzielał nam później sakramentu powiedział zdanie, które przekonało nas do tego, żeby jednak nie przekładać uroczystości. Śmierci się nie przewidzi, a ślub się planuje.
Pomimo tragedii, jaka mnie spotkała i smutku, jaki nosiłam w sercu, to potrafiłam się cieszyć z dnia swojego ślubu. Wiedziałam, że z Przemkiem będę szczęśliwa i że nasza miłość wszystko przezwycięży, więc smutek po babci tego dnia ustąpił miejsca radości z tego, że zaczynam nowe życie i że będę ze swoim Przemkiem tworzyć nową rodzinę. Wiem że babcia była tego dnia z nami ponieważ w dniu naszego ślubu świeciło piękne słońce choć wcześniej przez cały tydzień padał deszcz.
O dziecko staraliśmy się od samego początku naszego małżeństwa. Planowałam że studia skończę już z maleństwem na ręku. Jednak przez długi czas nam nie wychodziło. Zaczęłam już wątpić w to, że nam się uda, ale po jedenastu miesiącach wyszło. Byłam w ciąży! Choć nie był to zbyt fortunny moment, bo byłam akurat na stażu. Nie był to jednak smutek spowodowany tym, że dziecko psuje nam karierę, ponieważ oboje długo na to czekaliśmy i właśnie spełniało się nasze największe pragnienie.
Nie wiem czemu, ale od samego początku wiedziałam, że będę mieć syna. Choć Przemek się ze mną przekomarzał, że jednak nie, że będzie dziewczynka, to mój macierzyński instynkt mnie nie zawiódł i 22 maja 2008 do naszej rodziny dołączył Patryk.
Choć czasem daje mi w kość, to nie wyobrażam sobie dziś świata bez niego. Całe nasze życie, moje i Przemka, kręci się teraz wokół Patryka. Bywały momenty, że miałam dość, myślałam, że sobie nie poradzę., ale pomoc mojej mamy okazała się nieoceniona. To właśnie ona pomogła mi przetrwać najtrudniejsze chwile, gdy Przemek musiał pracować od rana do nocy, i teraz jestem bardzo szczęśliwą mamą.
Zastanawiamy się już z Przemkiem nad kolejnym dzieckiem. Dobrze by było, jak by Patryk miał młodszą siostrzyczkę, ale nie chcemy specjalnie planować płci. Póki co w szczęściu żyjemy ciekawi, co los nam jeszcze przygotował…
Marcin Osiak
m.osiak@familie.pl