Opublikowany przez: Kasia P. 2017-07-19 16:02:49
Autor zdjęcia/źródło: mat. promocyjne Domowa Apteczka
Nie, nigdy. Wręcz przeciwnie. Nie znałam rodzin wielodzietnych, nie miałam takiego doświadczenia. Słyszałam tylko opowieści moich rodziców, którzy pochodzą z rodzin wielodzietnych. Były to raczej smutne historie, ponieważ czasy, w których dorastali były ciężkie i nie sprzyjały beztroskiemu wychowaniu.
Sama pochodzę z klasycznej rodziny 2+2. Mam brata, 14 lat starszego, więc praktycznie wychowywałam się jako jedynaczka. W planach miałam dokładnie powielenie tego schematu, czyli planowałam rodzinę tradycyjną, składająca się w sumie z 4 członków.
W moim życiu zadziało się zupełnie inaczej, zgodnie ze starym powiedzeniem: „Podziel się swoimi planami z Panem Bogiem – a On cię wyśmieje”. Tak się dokładnie stało, zamiast planowanej dwójki zostałam mamą czwórki dzieci. Obecnie w wieku: 20, 15, 12 i 4 lata. Nie były to dzieci z przypadku, każde z nich było planowane, zwłaszcza ostatnie, gdy podjęłam decyzję jako dojrzała kobieta, że chcę jeszcze raz zajść w ciążę. Wiedziałam, że będzie to moje najprawdopodobniej ostatnie macierzyństwo i chciałam je przeżyć bardzo świadomie.
W pewnym momencie mojego życia zmieniły się zupełnie priorytety. Praca zawodowa w korporacji nie była już tak atrakcyjna jak wcześniej, a rodzina wysunęła się na plan pierwszy. Przeprowadzka do podwarszawskiej, cichej i spokojnej miejscowości sprowokowała myślenie o kolejnych dzieciach.
Najbliższa rodzina jest dla mnie najważniejsza, jest moim fundamentem, na którym buduję całą resztę życia, z niej czerpię całą (momentami) nadludzką siłę. To ona narzuciła pewne wyzwania i cele w naszym życiu. Uważam, że jesteśmy tak silni, jak silna jest rodzina, którą budujemy.
Ona bezpośrednio przyczyniła się do powstania innowacyjnej linii owocowych tranów, o konsystencji emulsji bez posmaku ryby. Bez naszych pociech nigdy byśmy na to nie wpadli. Właśnie nasze dzieci, które ciągle chorowały, sprowokowały myślenie o budowaniu ich odporności. Pierwsze co nam przyszło do głowy to podanie im tranu jako panaceum na niechorowanie. Stary sprawdzony sposób z mojego dzieciństwa. Niestety, nikt go nie chciał pić, ze względu na smak, zapach i oleistą konsystencję. Tak, po długich próbach, testach laboratoryjnych, próbach przechowalniczych, dopracowywaniu całej technologii powstały pyszne trany z naszej rodzinnej firmy. To, że zostałam mamą wpłynęło bezpośrednio na dobór produktów do naszego portfolio.
Macierzyństwo to moja największa szkoła życia i największe wyzwanie. Ciężko się do niego przygotować, codziennie zaskakuje. Młoda mama nie posiada doświadczenia i macierzyństwo często ją przeraża. Tego najtrudniejszego zawodu na świecie, będę się uczyła przez całe swoje życie. Najtrudniejszy jest wysiłek, który wkłada się w wychowanie dzieci. Wszystkie działania mają sprawić, że finalnie będą porządnymi i dobrymi ludźmi. Najtrudniejsza rola to rola dobrego rodzica.
Na pewno, warto mieć dużą rodzinę, ale nie jest to sielanka, aby dobrze funkcjonować należy pozbyć się egoizmu. Im więcej dzieci , tym więcej obowiązków dla obojga rodziców. Jestem zdania, że obowiązków dorosłych nie można scedować na dzieci, czyli dzieci nie powinny wychowywać dzieci. To rola dla nas, dorosłych.
Duża rodzina nigdy się nie nudzi, wszystko się dzieje, szybko i na podwójnych obrotach. Nie zmieniłabym liczby dzieci na mniejszą nigdy w życiu. Nie wyobrażam sobie życia bez nich. Każde jest inne, każde wniosło coś innego w moje życie. Dzięki nim jestem spełnioną i doskonale zorganizowaną mamą.
Pierwszy był najtrudniejszy i najdłuższy. Nie wiedziałam czego się spodziewać, słyszałam przeróżne historie. Chciałam być bohaterką i urodzić naturalnie bez znieczulenia. Po dwóch godzinach wstępnych skurczów błagałam o znieczulenie. Zostałam pokonana przez ból.
Kolejne zaplanowałam już z asystą anestezjologa i ze znieczuleniem zewnątrzoponowym. Mamy XXI wiek i kobiety nie muszą się już narażać na męczarnie. Kolejne były podobne do siebie, szybkie, prawidłowe i przewidywalne.
Na pomysł założenia własnej firmy wpadliśmy wspólnie z mężem. Byliśmy zmęczeni pracą w korporacji i zawsze marzyliśmy o czymś własnym. Ze względów rodzinnych często podróżowaliśmy do Stanów Zjednoczonych skąd pochodzi mój mąż. Tam za każdym razem obserwowaliśmy rynek parafarmaceutyków czyli preparatów o działaniu łagodnie leczniczym, profilaktycznym lub pielęgnacyjnym i dostępnym bez recepty. Siedemnaście lat temu widzieliśmy ogromna niszę na naszym rodzimym rynku i tak powstała Domowa Apteczka. Na samym początku zlecaliśmy produkcję suplementów diety i importowaliśmy je z USA, obecnie mamy własny zakład produkcyjny.
Jest bardzo wiele firm, które produkują suplementy diety. Domowa Apteczka istnieje na polskim rynku ponad 15 lat i jest firmą rodzinną, zaprzeczeniem korporacji i opierającą się na życiowej wiedzy i doświadczeniu. W 100% polski kapitał. Domową Apteczkę niewątpliwie wyróżnia linia tranów smakowych. Jest to ciągle unikatowy produkt na naszym rynku, który zyskuje zainteresowanie na innych europejskich rynkach. W zeszłym roku rozpoczęliśmy eksport na Ukrainę i do Włoch.
Lubią i chętnie piją doceniając jego właściwości. Mieli bezpośredni wpływ na smak naszych emulsji. Wszystkie testowaliśmy na sobie, znajomych i przede wszystkim dzieciach – naszych głównych testerach. Pomysł na MultiOmega 3 Junior w szacie świnki Peppa, pojawił się również pod wpływem najmłodszej córki, która na okrągło oglądała tą popularną wśród przedszkolaków bajkę.
ZOBACZ TAKŻE:
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.