Opublikowany przez: Kasia P. 2015-05-13 18:47:13
- Mogę obejrzeć? – pyta i nie czekając na odpowiedź, zabiera gazetkę i biegnie pokazać ją swoim koleżankom. Moja córka patrzy na mnie bezradnie.
- To twoje – mówię. – Możesz tam iść i zareagować.
Jak mam pomóc mojemu dziecku, kiedy widzę, że ktoś próbuje je wykorzystać? Siedzę, z pozoru spokojnie, z życzliwą miną, aby matka obok nie zobaczyła, że mam ochotę rzucić się jej córce do gardła. Jestem jak tykająca bomba i nie wiem już sama czy chcę rozgonić siłą to towarzystwo, czy zaszyć się z boku i płakać, że nic nie mogę zrobić, że to sprawa mojej córki, a moją sprawą jest czekać.
Czekam więc. Moja córka i te trzy larwy stoją kilkanaście metrów ode mnie. Oglądają sobie gazetkę, odklejają jedną naklejkę po drugiej. Nagle Lady D. chce im swoją własność odebrać, niby ma ją już w rękach, ale druga dziewczynka zatrzymuje ją i znów zabiera sobie naklejki ze środka. Chcę wstać, chcę ciąć i rąbać, a zrozumie mnie tylko ten, kto kiedyś rzucał palenie.
Bo dygresja jest taka właśnie, że rzuciłam palenie. Nie „staram się rzucić”, nie „rzucam”, bo to wskazuje na proces z niewiadomym zakończeniem, a „staram się” to już w ogóle pokazuje chęci i przesuwa akcent na staranie zamiast na rzucanie. Rzuciłam więc palenie i to już jest mój czwarty dzień jako nie-palaczki i cierpię przeokropnie. Myślę tylko o paleniu lub jedzeniu, nie mogę skupić myśli i nawet ten felieton oddaję z opóźnieniem, bo mój mózg działa inaczej jakoś. Boję się tycia, boję się toksyn wydobywających się teraz z mojego organizmu wszystkimi porami w postaci potu i wyprysków. Jestem też nerwowa, ale nie tak, że choleryczna – raczej pozornie opanowana, a nagle, w ułamku sekundy zamieniam się w potwora. I właśnie tego potwora musiałam ujarzmiać, patrząc na te dzieciaki, które znów zatrzymują moją córkę i zabierają jej własność.
Tak więc moja córka daje sobie wyrwać tę gazetkę, ale zaraz potem uśmiecha się i dobrze bawi, choć nie jestem pewna czy ona naprawdę dobrze się bawi, patrząc na te dzieci zabierające jej naklejki, czy też próbuje się dobrze bawić, bo nie umie odmówić, bo chce być lubiana… „To się właśnie teraz zaczyna” – pomyślałam i zrobiło mi się potwornie przykro – „To już tak będzie, że ona będzie chciała akceptacji i pozwoli sobie czasem zrobić krzywdę”. Wtedy widzę jak moja córka wstaje, bierze swoje naklejki i odwraca się, żeby wrócić do mnie. Dziewczyny otaczają ją w sekundę, znów próbując ją zawrócić. Czuję, że wstaję i mówię głośno i dosadnie, jakbym uderzała ciężkim młotem w kowadło: „Wystarczy!”. I to wystarczy, by dzieciaki zaczęły się rozbiegać, a moja córcia wraca do mnie i idziemy na huśtawkę.
- Wiesz – mówię jej – kiedy coś należy do ciebie, ty decydujesz. A jak ktoś cię lubi dlatego, że mu coś dajesz, a przestaje, jak odmawiasz, to tak naprawdę jest dupkiem.
- Wiem – odpowiada moja córka, a ja wiem, że nie ma pojęcia o co mi chodzi.
Niedługo potem znów podchodzi tamta dziewczynka i zaczyna oglądać z Lady D. jej gazetkę. Tym razem siedzą koło mnie. Rozmawiają, śmieją się, a ta dziewczynka ciągle mówi, że chyba musi pokazać tym dwóm koleżankom rysunki w gazetce, że może by jeszcze chciała jakąś naklejkę etc. Siedzę obok i pozwalam mojej córce samodzielnie rozporządzać jej majątkiem. Naprawdę nie rozumiem dlaczego moje dziecko musi się tego wszystkiego uczyć samo. Przecież ja jej wszystko o tym świecie opowiem i najlepiej sama za nią życie przeżyję, żeby tylko jej się krzywda żadna nie stała i żeby jej przykro przypadkiem nie było. A przecież już Mickiewicz pisał, że „kto nie zaznał goryczy ni razu, ten nie zazna słodyczy w niebie”. Może to nie być dokładny cytat i nie pamiętam dokładnie z czego to, a kiedy się tak nad Mickiewiczem zastanawiam, dochodzi do mnie głos mojej własnej córki, która mówi stanowczo „Nie, już wystarczy!” i podchodzi do mnie ze swoją gazetką pod pachą. Bierze mnie za rękę i idziemy na lody.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.