Opublikowany przez: LwiaMatka 2019-04-03 17:28:06
Zarówno niedobór jak i nadmiar wiedzy szkodzi. Przy rozszerzaniu diety niemowlaka z pewnością trudniej niż kiedykolwiek jest dziś podjąć rodzicom odpowiednie kroki, w zgodzie ze sobą, dobrymi chęciami bliskich i rodzicielską intuicją. Oto kilka najpopularniejszych pułapek czekających na dzisiejszych rodziców niemowlaków.
Jeszcze nie tak dawno temu naturalną koleją rzeczy było dawanie dziecku przecierów, kleików i innych pokarmów stałych już około 3-4 miesiąca życia. Udowodniono, że nie jest to zalecana praktyka, gdyż w tym okresie narządy wewnętrzne malucha nie są jeszcze do końca wykształcone. Szczególnie groźna w konsekwencji zbyt wczesnego podawania dziecku pokarmów stałych może być nieszczelność jelit. Światowa Organizacja Zdrowia, jak i podążający za najnowszymi badaniami lekarze pediatrzy, zalecają poczekanie z podawaniem stałych pokarmów do około 6 miesiąca życia dziecka. Wówczas u większości maluchów proces uszczelniania się jelit jest na ukończeniu, a ryzyko powikłań związanych z ich nieszczelnością jest znikome.
Popularny mit, że mleko matki „traci na kaloryczności z czasem” przerwał niejedno dobrze prowadzone karmienie piersią. Niepotrzebnie. Naukowo udowodniono, że mleko matki z czasem nabiera wręcz dodatkowych walorów odżywczych (dostosowując się do zmiennych potrzeb malucha), a najbardziej wartościowe jest… nocą. Dlatego też, mimo rozszerzania diety dziecka, jeśli od początku karmimy piersią, nie ma potrzeby rezygnacji czy ograniczania pór karmienia. Szczególnie na początku rozszerzania diety, gdy pokarm stały to bardziej próba smaków niż treściwy posiłek. Mleko to podstawa w diecie malucha, a mleko matki to najbardziej wartościowy posiłek, jaki możemy zaserwować naszemu maluchowi. Warto o tym pamiętać.
Z tą radą rodzice niemowlaków mają największy problem. Metoda BLW czyli Bobas Lubi Wybór, jest wciąż stosunkowo mało popularna w Polsce. Jest też nagminnie lekceważona i wręcz negowana przez aktualne pokolenie Babć i Dziadków. Rodzicom maluchów, którzy chcą próbować uczyć dziecko od początku samodzielnego spożywania posiłków i dawkowania sobie jedzenia wedle własnych potrzeb i możliwości, a także kultywowania rytuału wspólnych rodzinnych posiłków przy stole, rzucane są pod nogi kłody „tradycyjnego” podejścia do karmienia niemowlaków. Najpopularniejsze to papki i przeciery z warzyw (marchwi, ziemniaków) i owoców, np. jabłek, podawanych dodatkowo z (o zgrozo) biszkoptem. Gotowane tradycyjnie (zamiast na parze), często dosalane „do smaku”. Młodzi rodzice, chcący stosować się do zasad metody BLW muszą stoczyć niejedną potyczkę na argumenty ze starszym pokoleniem, narażając się na absolutny brak zrozumienia.
Argument, że przecież „wszystko można kupić gotowe”, to wprawdzie spora wygoda, ale czy idą za tym przesłanki zdrowotne? Mimo zapewnień producentów o najlepszym składzie itp. gotowych produktów sklepowych, nic nie jest tak zdrowe jak własnoręcznie przygotowane, świeże danie z warzyw lub owoców, kupionych na targu od lokalnych rolników. Trzymając się tej zasady możemy być pewni, że nasze dziecko dostanie to, co najlepsze. A my nauczymy się nowych kulinarnych umiejętności.
Atakowani zewsząd „dobrymi radami” i „nowinkami metodycznymi” rodzice powinni kierować się przede wszystkim własną intuicją. Każde dziecko jest inne, a to właśnie rodzic zna je najlepiej i wie (czuje) co jego dziecku najlepiej posłuży. Jeśli skorzysta z rad dziadków i będą one w zgodzie z jego intuicją i obserwacjami dziecka, które akceptuje i lubi taki system rozszerzania diety – to będzie dobra decyzja. Jeśli czuje, że jego dziecko zdecydowanie lepiej reaguje na metody BLW czy BLISS, niech trwa przy swoim i edukuje starsze pokolenie o powodach swojej decyzji. Intuicja rodzicielska to wielka siła. Wsłuchajmy się w nią, nie ignorujmy sygnałów podprogowych, a wszystko pójdzie dobrze.
Czytaj też:
Zadławienie u dziecka - ratownik radzi co robić >>
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.