Opublikowany przez: puella 2009-07-27 07:02:15
W agencji pracowała za barem. Trafiła tam z oferty... Urzędu Pracy. Szef był wymagający, ale ona takich lubi. Wiedziała, w co się pcha, ale nie przeraziło ją to. Nie była dziewczyną do towarzystwa. Już na pierwszym spotkaniu szef jej powiedział, że nikt jej nie może dotknąć, nawet palcem. Chyba ją lubił.
- Pod barem masz dwa kije bejsbolowe i gaz. Jak ktoś będzie chciał pogadać, to niech weźmie którąś z dziewczyn i jej zapłaci. Ty masz kasować pieniądze i pilnować, czy nie skończył się czas. Tak mi powiedział - wspomina Bożena.
Z początku było ciężko, ale szybko się w to wszystko wciągnęła. Poza tym niezły był z tego zarobek. 100 złotych za dzień, plus minimum 30-40 złotych z napiwków.
W ciągu kilku miesięcy pracy w agencji Bożena zaprzyjaźniła się z Magdą, jedną z tamtejszych dziewczyn.
- Madzia miała wyższe wykształcenie, była magistrem filologii angielskiej. Nie miała tylko szczęścia w miłości, żyła z jakimś gościem 20 lat starszym. Kiedy zaszła w ciążę, zaczął ją tłuc. Odeszła od niego, urodziła i zajęła się dzieckiem. Potem córkę dała pod opiekę matce i przyszła do nas pracować. To była niesamowita osoba - opowiada Bożena.
Stawka za godzinę wynosiła 150 złotych. Kiedy czas dobiegał końca, Bożena dyskretnie pukała do drzwi i mówiła, że już pora się pożegnać. Niektórzy tylko wychylali zza drzwi nos, płacili za następną godzinę i drzwi się zamykały. Po seksie chcieli po prostu porozmawiać.
- Nasi klienci nie byli tylko facetami, którzy przyjeżdżali sobie ulżyć, czy po prostu zdradzić żonę lub dziewczynę. Tym facetom brakowało ciepła, zrozumienia, uczucia, tego czegoś. Nie mieli tego w związkach, więc przychodzili do nas. A przecież w dzisiejszych czasach wszystko można kupić. Poza tym często mówili o tym, że są tutaj, bo żony ich zdradzają, a oni nie wiedzą, co z tym zrobić - nie kryje Bożena.
Bożena w agencji już nie pracuje, ale długo miała kontakt z Magdą. Teraz jednak wszystko się urwało, bo Magda, jak się okazuje, odeszła z agencji i wyszła za mąż za jednego z klientów.
- Nieźle trafiła, co? Facet do niej przychodził, brał zawsze tylko ją, rozmawiali, uprawiali seks. Wiedział, jaką ma przeszłość i z czego żyła, a mimo to postanowił z nią żyć. No, może teraz będzie miała szczęście w miłości - cieszy się Bożena.
Bożena odeszła, bo znalazła upragnioną pracę, na którą czekała wiele lat. Nie tęskni za barem i tamtejszym trybem pracy.
- Nie powiem, że uwielbiałam to, co tam robiłam i widziałam. Ale nie było źle. Ludzie w ogóle myślą, że agencje to są jakimś siedliskiem zła. Każdy myśli, że to choroby, czerwone firanki i powietrze przesiąknięte dymem od papierosów. To nie tak. To naprawdę może być miejsce prowadzone z ogromną kulturą i klasą. Poza tym, gdyby ludzie wiedzieli, jacy klienci korzystają z takich usług... Przykładni mężowie i ojcowie, którzy w niedzielę idą z rodziną do kościoła. A w nocy w agencji diabeł wcielony. No, ale tak to już jest w naszym świecie - kończy Bożena.
Łukasz Pączkowski
l.paczkowski@gazetaolsztynska.pl
tekst (skrócony) pochodzi z Reportera - piątkowego dodatku do Gazety Olsztyńskiej
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
marteczka 2009.08.04 13:48
kiedyś słuchałam zwierzen prostytutki w jakimś "Tok" i na jednym z piewszych miejsc wymienionych, jako powód wizyt facetów wskazują "...bo,żona mnie nie rozumie"...
ULA 2009.08.04 13:35
Nie tylko u nas tak jest Właśnie wyczytałam, że w Chinach prostytutki należą do zawodów, które wzbudzają bardzo duże zaufanie! Prostytutki w chińskim sondażu zaufania wyprzedziły m.in. żołnierzy, naukowców i urzędników ... Lepiej od "pań lekkich obyczajów" wypadli tylko rolnicy i duchowni. Myślicie, że u nas wynik takiego sondażu byłby podobny?
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.