Opublikowany przez: anetaab 2011-11-30 21:51:09
Był 25 listopada 2010. Właśnie tego dnia o godzinie 8:27 poprzez cesarskie cięcie na świat przyszedł mój synuś. 4,06 kg szczęścia i 64 cm miłości. Kiedy znalazłam się już po porodzie na swojej sali spojrzałam za okno- padał śnieg. Pierwszy tego roku. Pamiętam doskonale ten obrazek.
Po kilku dniach prób i kilkunastu godzinach spędzonych na porodówce patrzyłam na ten cud z niedowierzaniem. Był taki śliczny, maleńki i mój. Mój mały syneczek.
Od tego dnia minął już rok. Kiedy to zleciało? Nie mam pojęcia?
Jak chyba każda mama, a bynajmniej tak mi się wydaje przeżywałam od co najmniej miesiąca zbliżające się pierwsze urodziny synka. Zastanawiałam się czy kupić okolicznościowe ozdoby, czy też może to zbędny wydatek? Kupiłam troszkę balonów i okolicznościową girlandę. Zadawałam sobie pytanie -jaki wybrać torcik ? Zamówić go czy może upiec?
Chciałam żeby to był wyjątkowy dzień. W końcu po raz pierwszy w życiu byłam mamą roczniaka i chciałam by to były piękne chwile. I chociaż mam świadomość tego, że moje dziecko nic z tego dnia nie zapamięta jest niemal pewne to cieszę się, że mogłam mu sprawić radość.
Urodziny Kubuśka obchodziliśmy dwa dni. Jak szaleć to szaleć. Dwie imprezy, dwa torty, moc życzeń i prezencików dla zacnego Jubilata. Nie ukrywam też wcale, że i w efekcie podwójne zmęczenie dla mamusi i być może troszkę za dużo wrażeń dla synka, ale warto było.
W czwartek po południu Agata- moja siostra ( na co dzień studiująca w Gdyni) zrobiła nam niespodziankę pojawiając się w domku, ponieważ miała dotrzeć dopiero w sobotę. Ucieszył mnie ten fakt podwójnie, bo poza tym, że chciałam , żeby była z nami w tym dniu , to miałam też dodatkowe ręce do pomocy.
Synuś poszedł spać a my się zabrałyśmy za ostatnie przygotowania. Nadmuchałyśmy balony, powiesiłyśmy ozdoby. Upiekłam ciasto.
Rano synunio obudził się, a tuż nad nim wisiał pęk baloników. A o 8,27 mamusia odśpiewała nieco zdumionemu Jubilatowi radosne 100 lat i po stokroć wycałowała.
Dzień urodzin spędziliśmy w gronie rodzinnym z moimi rodzicami, a dziadkami Kubusia i moimi dziadkami a tym samym pradziadkami synka i Agatą- Kubuśkową mamą chrzestną.
Następnego dnia synuś miał imprezkę dla kumpli. Może ktoś się zdziwi i uzna , że chyba za wcześnie, jednak nie wyobrażałam sobie, żeby nie zorganizować mu takiego przyjęcia. Kolegów było zaledwie dwóch a ganiania miałyśmy jak by tu było całe przedszkole, ale radość na ich buźkach nam to wynagrodziła. Jeśli więc ktokolwiek zastanawia się czy tego typu forma spędzania urodzin dla takich maluchów ma jakikolwiek sens to ja gorąco zachęcam i na pewno nie żałuję.
Być może, kogoś kto czyta mój artykuł, czeka niebawem roczkowe przyjęcie i nurtuje Was jakie menu wybrać dla takich maluchów? Myślę, że szaleć w tej kwestii nie ma co, bo dzieciaki były bardziej zainteresowane ganianiem się po podłodze czy też zabawkami, których nie maja na co dzień niż jedzeniem. W zanadrzu były chrypeczki, wafelki do lodów, herbatniczki dla dzieci i owocowe deserki, więc nic wymyślnego czy skomplikowanego. Mamusie miały tort, ciasta, ciasteczka, cukiereczki i pizzerinki, żeby się nie zagłodzić, ale w związku z nieustanną gonitwą za chłopakami niewiele miałyśmy czasu na jedzenie.
I tak właśniespędziliśmy pierwsze urodziny Kubusia. Tyle czasu czekałam na ten dzień, przygotowywałam, obmyślałam, a to wszystko już za nami. Zdążyłam już to przemyśleć, przetrawić i stwierdzam, że to były udane urodzinki.
Czas przecieka nam przez palce, ale warto zatrzymać się na chwilę i zastanowić się co ważnego wydarzyło się przez ten miniony rok. Te 12 miesięcy minęło w mgnieniu oka, a przecież obfitowały w tak pamiętne chwile, nigdy więcej nie będzie tyle pierwszych razów…
Już nigdy w całym przyszłym życiu mój synek nie będzie się rozwijał tak dynamicznie jak w pierwszych 12 miesiącach swojego życia.
Co nam przyniósł ten rok?
Pierwsze dni, a nawet miesiące uczyliśmy się siebie nawzajem. Zostałam mamą, co postawiło mój świat na głowie. Bacznie obserwowałam każde osiągnięcie mojego dzieciątka i wciąż czekałam na kolejne. Mój noworodek stał się niemowlakiem. Coraz dłużej i uważniej zaczął przyglądać się mojej twarzy, otoczeniu. Pewnego dnia dokonał niesamowitego odkrycia- swoich dłoni. Zabawa nimi zajmowała go na długi czas. Z czasem zaczęły go też interesować inne przedmioty, po które wyciągał rączki.
Z utęsknieniem wyczekiwaną chwilą był na pewno pierwszy uśmiech. Popłynęły wtedy łzy mamusiowego wzruszenia. Chwilę później moje dziecię zaczęło wydawać z siebie pierwsze dźwięki, piski, krzyki i głośny śmiech. Synuś zaczął też wodzić wzrokiem za interesującymi go przedmiotami i wyraźnie reagować na zewnętrzne bodźce.
Niedługo po tym zaczął się etap, który nadal trwa, a mianowicie poznawanie świata buzią. Wszystko co znajduje się w Jego zasięgu trafia do ust.
Wielką radością było pierwsze przekręcenie się z plecków na brzuszek, pamiętam jak dziś, że rodzice wyjechali wtedy na weekend a ja dzwoniłam do nich ciesząc się do słuchawki jak dziecko.
Z czasem Kubuś zaczął rozumieć coraz więcej słów i reagował na swoje imię. Nauczył się wyciągać rączki gdy chce by Go wziąć.
Myślę, że ważnym osiągnięciem jest też samodzielne zasypianie. Martwiłam się, że będziemy mieli z tym problem, bo wiem, że różnie z tym bywa, nam się jednak udało.
Odkrycie pierwszych ząbków, które pojawiły się w małej buźce, ale i każdych kolejnych, których w chwili obecnej Kubuśko ma 9 były też nie lada przeżyciem.
O jej On siedzi. Ciotki patrzyły niedowierzaniem. Tak szybko? No tak jakoś wyszło.
Z miesiąca na miesiąc synek dostawał nowe ciekawe smakołyki, a teraz próbuje samodzielnego jedzenia z miseczki.
Siedzenie szybko przestało mu wystarczać, zaczął wstawać, stawiać pierwsze kroczki przy meblach. Obawiałam się, że ominie etap raczkowania, ale go nie ominął i z dnia na dzień coraz szybciej i pewniej przemierzał mieszkanie na czworaka. Zwiedzanie mieszkania mu jednak nie wystarczało i na spacerach miał ochotę poznawać tak samo inne zakątki, oj ciężko Go było utrzymać w wózku, bo ciekawe świata to moje dziecię.
Przyszedł też czas na pierwsze głoski, sylaby. Ba-ba, da-da, ma-ma, gu, ga i różne inne. Wyczekiwane długo MAMA jest teraz ulubionym wyrazem synka. A najzabawniej brzmi kiedy woła mnie tuż po przebudzeniu. Wstaje w łóżeczku i „mamuje” , aż go z niego wyjmę. Kochany Urwis.
Podtrzymywany pod rączki zaczął stawiać pierwsze kroczki, później wymuszał na domownikach prowadzanie się za rączki. Aż pewnego pięknego dnia zrobił swoje 3 pierwsze kroczki, powoli, bardzo ostrożnie. Długo nie trzeba było czekać na więcej. Nagle z dnia na dzień z kilku kroczków zrobiło się kilkanaście. Spacerek po pokoju przestał wystarczać, synek otworzył sobie szerzej uchylone drzwi i pomaszerował do łazienki. Teraz maszeruje sobie i raczkuje na zmianę, w zależności od humorku.
Wciąż z niedowierzaniem patrzę w kalendarz i nie wiem kiedy minął nam ten wspólny jakże owocny rok. I chociaż wciąż wstaję do Niego co noc, czyli mam za sobą 365 nieprzespanych nocy, chociaż samotne czy właściwie samodzielne rodzicielstwo bywa bardzo trudne, pełne łez i wyrzeczeń, chociaż dziecię me miewa gorsze dni, marudzi, płacze, złości się i pokazuje charakterek, to kocham ponad życie to moje małe wielkie Szczęście i to był najwspanialszy rok w moim dotychczasowym życiu, pełen wrażeń, nowych wyzwań, wzruszeń u radości.
Podsumowując powtórzę za Philem Bosmansem : „ Dziecko jest chodzącym cudem, jedynym, wyjątkowym i niezastąpionym.”
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
emka1007 2012.02.22 10:55
Anetko w jakim szpitalu rodziłaś ? bo ja dokładnie 26 listopada opuszczałam szpital z Hanią (miejski) i też dokładnie pamiętam ten obrazek śniegu :)
aguska798 2011.12.01 22:44
Natalince zaraz stuknie 6 m-cy dokładnie na Nowy Rok:) Nie wiem, nie wiem, kiedy to leci- bardzo szybko:))
Kamila2010 2011.11.30 23:31
Aż się łezka w oku zakręciła,jak ten czas szybko leci...:)
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.