Miłość od pierwszego wejrzenia jednak istnieje. Monika Smolińska pokochała swojego męża od pierwszej chwili, w której go ujrzała na boisku piłkarskim. Poznaj ich wspaniałą historię.
Jak co roku wybrałam się z koleżankami na festyn, który miasto organizuje z okazji pierwszego maja. Zabawa była przednia. Głośna muzyka, balony, wata cukrowa. Tuż obok było boisko, na którym chłopcy grali w piłkę, a na boisku był on. Gdy zobaczyłam Darka, to wszyscy inni nagle przestali dla mnie istnieć. Od niego bił niepowtarzalny blask. Blask, który sprawił, że w jednej chwili go pokochałam. Gdy nasze oczy spotkały się po raz pierwszy, od razu wiedzieliśmy, że jesteśmy sobie przeznaczeni.
Z każdym dniem odkrywaliśmy siebie nawzajem. Trzymanie się za ręce, pocałunki, niekończące się rozmowy. Opowieści Darka o tym, że w swoich snach widział dziewczynę z twarzą taką jak moja, która z uśmiechem szła w jego kierunku, a rozmowy zawsze kończyły się tak: teraz wiem, że tą dziewczyną jesteś ty. Do dziś wzbudza to we mnie bardzo przyjemne emocje.
Darek był ze mną zawsze. Wspierał mnie podczas matury, egzaminów na studia. Byliśmy razem na studniówce, jeździliśmy na wspólne wycieczki. Po sześciu latach bycia razem zdecydowaliśmy się na ślub. Zaręczyny, to ogromny bukiet czerwonych róż, Darek klęczał i prosił moją mamę o zgodę, a mnie o rękę. Dużo emocji, łzy wzruszenia, piękny pierścionek. Początkowo ślub planowaliśmy na lipiec 2006. Pobraliśmy się jednak wcześniej, bo 29 października 2005.
Zbliżający się ślub sprawił, że w jednej chwili rzuciłam papierosy, stałam się nerwowa, miałam sto pytań na minutę, nie zawsze sensownych.
Dwie kreseczki, na kawałku plastiku zmieniły nasze życie na zawsze. Gdy okazało się, że jestem w ciąży pojawiły się kolejne łzy wzruszenie – inne jednak od tych, które były podczas zaręczyn. Rozmowy pełne strachu przeplatane szczęściem, zmiana terminu ślubu, głaskanie po brzuchu, pierwsze USG, kopniaki w brzuch i ten piękny marcowy dzień, w którym Mikołaj postanowił poznać nas osobiście. To wszystko scementowało nasz związek i jeszcze bardziej zbliżyło nas do siebie.
Nasz jeden ciasny pokoik, który kiedyś służył nam za miejsce do oglądania filmów, słuchania muzyki, romantycznego spędzania czasu tylko we dwoje stał się nagle naszym salonem, pokojem dziecięcym i łazienką, w której kąpaliśmy małego. Zrobiło się nam nagle bardzo ciasno. Nasze życie zmieniło się nie do poznania, ale było wyjątkowe. Od początku wiedzieliśmy, że Mikołaj nie będzie jedynakiem. Drugą świeczkę na jego torcie gasiliśmy już we czwórkę. Darek, Mikołaj, ja i w moim brzuchu młodszy brat Mikołaja – Marcel.
Niecierpliwość naszego synka zaspokajaliśmy na różne sposoby. Zrobiliśmy nawet USG 4D, żeby Mikołaj mógł zobaczyć swojego młodszego brata. Druga ciąża była bardzo piękna. Ciągłe pytania Mikołaja o to, gdzie można zobaczyć dzidziusia, chwalenie się, że widzi jego nóżkę na zdjęciu były bardzo wzruszające.
Trochę się obawialiśmy tego, jak Mikołaj przyjmie w domu młodszego brata, czy nie będzie o niego zazdrosny. Okazało się, że nasze obawy były nieuzasadnione, bo każdego dnia Mikołaj udowadnia nam, jak bardzo kocha Marcelka.
Dziś jestem pewna, że nasze życie ułożyło się tak, jak tego chcieliśmy. Los trochę tylko pozmieniał kolejność niektórych wydarzeń, ale czy to jest ważne?
Dla mnie pierwsza miłość okazała się tą jedyną. Moment, w którym poznałam Darka codziennie przeżywam w mojej pamięci. Można powiedzieć, że codziennie przeżywam swoją pierwszą miłość.
MaO