Opublikowany przez: Paulqa 2012-07-22 14:43:27
Choroba taty przez długi czas nie dawała żadnych oznak ale pewnego dnia się ujawniła i zaatakowała - pojawiło się ogromne ciśnienie tętnicze (330/210) i bardzo wysoka temperatura ciała (42st), dreszcze i utrata przytomności. Wezwane pogotowie zabrało od razu tatę do szpitala wojewódzkiego bo było z nim bardzo źle. Lekarz pogotowia stwierdził, że przy takim ciśnieniu i temperaturze mało organizmów jest w stanie to przezwyciężyć - kazał przygotować się na najgorsze...
W szpitalu lekarzom udało się zbić ciśnienie i temperaturę. Po wielu przeprowadzonych badaniach padł wyrok - ostra, przewlekła niewydolność nerek i konieczność dializ. Tato był załamany ale żona i dwójka małych dzieci dawały mu siłę do walki o swoje życie.
Do dializ potrzebne było zrobienie przetoki. Na taki zabieg przetoki trzeba było czekać ok 2 lat ale tata nie miał czasu czekać. Mama musiała działać. Wizyta u lekarza i prezent w postaci 300 dolarów sprawił, że zabieg był wykonany na drugi dzień. I znów pojawiła się nadzieja, że będzie lepiej. Lecz nie trwało to zbyt długo. Po dwóch tygodniach zrobiona przetoka przestała pracować jak powinna.
U rodziców znów pojawił się strach. Po kilku tygodniach wizyt u lekarzy i zostawionych "prezentów" udało się i tata miał zrobiony drugi zabieg.Dzięki niemu mógł ponownie rozpocząć dializy. Była to ogromna katorga dla taty, gdyż dializy odbywały się 3 razy w tygodniu w miejscowości oddalonej o 90 km od naszego domu. Niewydolność nerek spowodowała, że tato musiał zrezygnować z wielu ulubionych przysmaków i ciągle był na diecie. Nigdy nie mówił o swojej chorobie, wręcz się tego wstydził.
Po kilku latach pojawiła się szansa na przeszczep. Tata był szczęśliwy, miał nadzieję, że wreszcie uda się wygrać tą walkę. Niestety miał za słabe serce i lekarze nie dopuścili go do przeszczepu. Po tej informacji poraz kolejny nadszedł kryzys - załamał się...
Po wielu rozmowach z psychologiem postanowił się nie poddawać. Ciągle walczył! Walczył dla nas - dla mamy, siosty i dla mnie! Wszyscy w domu przyzwyczailiśmy się do ciągłych wizyt w szpitalu. Jako mała dziewczynka mówiłam, że szpital to nasz drugi dom bo tata spędzał tam bardzo dużo czasu a my razem z nim.
Walka naszej rodzinki z chorobą taty trwała aż 13 lat. Pewnego dnia nastąpiło gwałtowne pogorszenie stanu zdrowia taty i po kilku dniach intensywnej walki lekarzy o jego życie tata od nas odszedł. Przegrał swoją walkę - choroba była silniejszym przeciwnikiem.
Po 8 latach od śmierci mojego kochanego tatusia nie umiem o tym spokojnie napisać - łzy same napływają do oczu i ciągle mam do siebie ogromny żal, że w tych ostatnich chwilach jego życia nie było mnie przy nim i że nigdy się z nim nie pożegnałam. Żałuje, że mój malutki synek nigdy nie poznał swojego dziadka... Gdy podrośnie na pewno opowiem mu o dziadku.
Nasza walka z chorobą - KONKURS"
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.