Opublikowany przez: Fretka881 2012-04-01 13:02:24
Z moim mężem poznaliśmy siejeszcze w podstawówce po 7 latach bycia ze razem(pierwsza miłość) postanowiliśmy wziąć ślub był to najpiękniejszy dzień mojego naszego życia myślałam że tak już biędzie że wszystko będzie od tej pory pięknie się układało w końcu mieliśmy dopbre prace mieszkanie samochody tylko do szcęścia brakowało dzidziusia.Wiadomo jaka młode małżeństwo zaczeliśmy starania o potomkapo roku nie powodzeń postanowiłam udać się do swojej pani ginekologczy wszystko jest w porządku. Ona zleciła nam zrobienie baNie martwiłam się tym w cale wkońcu takie badania jeszce nikomu nie zaszkodziły a warto sprawdzić czy wszysko jestr wporządku.Kiedy odebrałam wyniki okazało się że u męża jest wszystko oki a le ja bęę miała problemy zajściem w ciąże świat mi się zawalił.Zaczeło się jeżdzenia po klinikach i bardzo bolesne badania zaczełam barać hormony po których przytyłam 20 kg ale co się nie robi aby zostać mamą> Po kolejnych bardzo męczących badaniach pojechaliśmy z męzem na kontrole dokliniki leczenia bezpłodnośći i wtedy padły słowa krórych nie zapomne do dziś"Bardzo mi przykro ale praktycznie nie ma szans aby aszła pani wciąże chba że zdarzy się CUD" te słowa były dla mnie jak wyrok śmierci wpadła w depresje ciągle zadawałam pytanie czemu ja co ja takiego złego zrobiłam że los tak mnie ukarał .Mąż bardzo mnie wspierał i dodawał otuchy w końcu puściły mu nerwy ipowiedział "Wiem że jesteś twardą babą i tak łatwo się nie poddajesz więc się nie poddawaj i walcz o CUD" po tych słowach wziełam się w garść nie poddałam się dalej jeżdziłam po klinikach i poddawałam się kolejnym badaniom choć nie było to takie łatwe dla nie wierzyć że wkońcu stanie się ten CUD.Kiedy czekałam na następną wizyte pewna kobieta powiedział mi abym sprubował pić melise i wieiołka kiedy tylko będę miała pragnienie zaczełam się śmiać ale swierdziłam czemu nie w końcu i tak jak na razie wszystko zawodziło odsawiłam hormony i zaczełam pić ziólka .Jedak po ok 6 mniesięcy poddałam się nie miałm już siły czekać pogodziłam się zmoim losem że nigdy nie urodze dziecka że niejestem 100% kobietą .postanowiłam odejść od męża aby on doznał szcęścia z innakobietą która urodzi mu potomka. Mąż prosił błagał mówił ze mnie kocha ale ja postanowiłam że odchodzę po prostu chciałam jego szcęścia choć ja cierpiałam bo bardzo go kochałam.Złożyłam pozew o rozwód iwyprowadziłam się . Po 2 tyg. kiedy weszłam do pracy moja psiapsiólka powiedział "Słoneczko ty jesteś w ciąży" uśmiałam się do łezale po pracy pojechałam kupić 2 test ciążowe Kiedy wróciłam do domu z trzesocymi rękoma zrobiłam test kiedy odczytywałam wynika serce waliło mi jak dzwon ( w końcu to nir pierwszy test i nie pierwsze rozczarowanie by było) i ku mojemu zdziwieniu ukazały się dwie kreeski byłam w szoku rozpłakałm się ze szcęścia a zarazem myslałam co teraz będzie jeste w trakcie rozwodu jak mam powiedzieć o tym mężowi nie mogłam spać cała noc o 3 nad ranem wstałam i zrobiłam kolejny test wynuk pozytywny.Rano umówiłam sięna wizyte do lekarza pani doktor po zbadaniu powiedział"GRATULIJE JEST PANI W CIĄŻY SATAŁ SIĘ CUD" myslałam że oszleje ze szcęścia z radości ucałowałam pania doktor wyviegłam na korytarz krzyczać "JESTEM W CIAŻY" Ale aby się upewnić na 100& bo jednak trochę nie dowierzał poszłam na usg koazało sięże to 8 tydz.widziałm moja kruszynkę na monitorze piekny widok.Okazało sięże jednak ziólka pomogły .Tego samego dnia zadzwoniłam do męża aby mu oznajmić nowinę serce waliła mi jak oszalałe Kiedy położyłam przed mężęm usg on tylko sie spytał aco to jest wtedy ja nic nie mówiąc wyjełam maleńkie buciki i wszysko było dla mojego męża jasne że zostanie tatą łzy ciekły mu po policzkacxh byliśmy bardzo szcęśliwi wycofałam pozew rozwodowy .Mąz bardzo się o mnie troszczył szcególnie ze dostałm zwolnieni.Nasze szcęscie nie trawało długo ok 12 tyg dostałam plamienia pojechaliśmy do szpitala lekarze powiedzieli że maluszek przestał się rozwijać stanoł w miejscugroziło mi że niestety poronir nasze dziecko całymi dniami prosiłam nasze dziecko"Bądz dzielny jesteś silny maluszku czekamy tu na ciebie dasz radę poakaż że jesteś wszystkim którzy nie wierzą że jesteś silny" i stał się kolejny cud szklrab zaczoł pomału się znów rozwijać.Tego dnia kiedy maż zabierał nas ze szpitala poczułam pierwsze ruchy naszego maleństwa byłam szcęsliwa to był zank że nasze dziecko walczy o to by być na tym świeci.Ale niestety cała ciąże musiałam spedzić w łóżku. 1 czewrca pojechaliśmy do szpitala tak zaleciła lekarzale naszemy maleństu nie spieszyło się na swiat .W końcu 5 czerwca 2010 roku w sobote miałam badanie przy którym odeszły mi wody byłam uradowanna a zarazem przerażona że to już niedługo zobacze nasze dziecko.Mąż przyjechał jak na sygnale bardzo mi pomagał wspierał dodawał otuchy bez niego nie było by tak łatwo .Po 10 godz. dziecku zanikło tętno więc musiałm mieć cesarke bardzo to przeżyłam bo chciałam rodzić naturalnie.O 17:50 przyszedł na świat nasz syn NATAN( Dar podarunrek od BOGA) ważył 38800 a mierzył 60 cm była to bardzo piękna chwila zobaczyłam go tylko przez sekunde tak samo jak maż bo od razu zabrali go do inkubatora spedził tam cała dobe .Kiedy mi go pokazali po wyjesciu zinkubatora był taki maleńki bezbronny słofdki i śliczny te małe paluszki byłe boskie ale i tym razem widziałam naszego synka przez moment nawet go ie przytuliłam bo znów go zabrali tym razem przywieżli mi go z welfromem w głowce poplakałam się patrzać na naszego synka z ta wielką igła w tak małej głowce .Cesarke zniosłam bardzo dobrze az pielęgniarki były w szoku ale ja wszystko robulam dla synka przwijałam przystawiałm do piersui chić nie było łatwo ale dawałam radę. Po 7 dnich wróciliśmy do domku tam czekała na mnie niesposdzianka mąż nad kołyską Natanka powiesił zdjęcie które zrobił kilka sekund po urodzeniu byłam wzruszona i oczywiscie połakałam się.W domu macierzyństwo mnie jednak przerosło mąż musiał wrócić do pracy a ja nie mogłam pogodzić gotowania sprzątania i opieki nad małym niewinnym synkiem który cały czas wisiał przy piersi bo to wielki głodomorek.Kiedy bliscy proponowali mi pomoc ja zawsze odmawiałam myslałam że jako mama i żona musze radzic sobie sama jaka by była ze mnie żona i matka abym prosiła bliskich o pomoc to było dla mnie nie do pomyslenia.W końcu moje możliwości mnie przerosły i dostałam ataku nerek ( na które choruje).Przez 5 dni nie mogłam się ruszać .Wtedy bardzo pomógł mi maż wzioł urlop i robił wszystko za mnie kąpał małego przewijał sprzatał a nawet gotował przynosił mi synka do karmienia.Jednak nic mnie to nie nauczyło i dalej chciałam wszystko robić sama nikt mi nie mógł przetłumaczyć że pomoc sie mi przyda bo byłam ciągle zmęczona bez usmiechubyło to do mnie nie podobne ja zawsze tryskajaca życiem i energia zamieniłam sie w przygnębiona nie cieszącą się życiem kobietą .Wtedy znów pomógł mi mąż zadzwonił do mojej położnej i poprosił aby może ona mi prztumaczyła bo on juz nie ma siły.Na nastepny dzien przyjechała położna zaczeła mi tłumaczyc bardzo długo ze mną rozmawiała.Wytłumaczyła mi że nasz synek Natan płacze bo porostu sie nie najada i to nie znaczy że jestem zła matką tylko on poprostu jest małym kochanym głodomorkiem poradziła mi abym odciagała mleko i podawała małemu butelkę a na noc dawała mu mleko madyfikowane.Wytłumaczyła że pomoc bliskich jest bardzo wazna nie tylko dla mnie ale i dla nich bo oni czuja się potrzebni że moga pomóc a przeciez dla naszego dziecka nie wazne jest kto posprzata kto ugotuje obiad tylko wazne jest aby jego kochana mama była usmiechnięta szczęśliwa i zadowolona z życia anie ciągle smutna i rozdrażniona bo "Dla dziecka najważniejszy jest usmiech jego mamy i jej szczęście" Po tej rozmowie wszystko przemyslałam i wkoncu poprosiłam bliskich o pomoc ku mojemu zdziwieniu wszyscy się ucieszyli a najbardziej mąż któremu w końcu pozwoliłam brać czynny udział w życiu naszego syna nawet przez to że karmiłam butelką miał mozliwość karmić Natana.I od tego czasu wszyscy byliśmy szczęśliwi. Ja bo wkońcu zagościł uśmiech na mijej twarzy i miałam duzo czasu dla synka i oczywiscie tez dla siebie,Natan bo wkońcu sie najadałi i widziałam usmiech po każdym jego jedzeniu.Mąz ,bacie które wychodziły z wnusiem na spacerki. Dzięki tej rozmowie z położna zrozumiałam że nie wżne czy karmimy piersia czy butelką dla naszego dzecka liczy się mamina bliskość.Nie każda mama moze karmić piesia i nie ma co karmic na siłe bo tak trzeba bo jest zdrowo i wszyscy dookoła nas tak mówią wierzcie mi butelka tez jest wspaniała i karmiąc butelka nie jesteśmy złymi matkami tylko tak smao wartoścoiwe jak mamy które karmia piersia naprwdę .Kochane mamy Natan odkąd karmiłam go butelką chorował tylko 3 razy raz miał trzy dniówkę którą maluchy przechodzą raczej wszystkie i dwa razy zapalenie gardła i żadnych innych chorób nie łapał i do tej pory jest zdrowy jak ryba dobrze się rozwija jest na 90 centylu odkąd przeszłam na karmienie butelka(mieszane).Jest szczęśliwym chłopcem który jest ciekawy śwata a wiadomo "NIe ma nic piękniejszego szczęśliwe i usmiechniete dziecko" W tej chwili synek ma 22 miesiące jest bardzo pogodny dajacy popalić swoim rodzicą .Tata mimo wszyskich trudności zwiążanymz rodzicielswem (bo nie jest to łatwa rola taka jaka widzimy w telewizji sa to wyrzeczenia rozteki strach o nasze dziecko aby nic mu się nie stało ) chodzi dumny jak paw widzę jak mój mąż bardzo się zmienił na karzyść stał się dojrzalszy i odkad mamy synka nauczył okazywać swoją miłość do nas. Po prostu synek nauczył go tego co znaczy miłość i okazywanie uczyć bo to jest wielki misio tulisio i całusnik z tego naszego Natanka.Mnie macierzyństwo też wyszło na dobre stałam się spokojniejsza i bardziej wyrozumiała.Poświęcam synkowi dużo czasu ale nie zapominam też o swoich potrzebach i przyjemnościach .Chociaż największą przyjemność sprawia mi chodzenie z synkiem na spacery patrzac jak robi postępy z każdy dniem.Choć do tej pory nie przespałam żadnej nocy (bo młody sie jeszcze budzi) ale i tak cieszę się że mam tak wspaniałego synka.Myśle że niedługo postaramy się o rodzeństwo dla NatanJestem bardzo szczęśliwa i ciesze się że mam wokół siebie tyle wspaniałych ludzi chciałabym im bardzo podziekować . Na koniec chciałam powiedzieć że " KOcham cię mój mężu i Kocham cię mój synku jesteście moimi największymi dwoma cudami na świecie"
Mam nadzieje że mój artykódał wiarę że cuda się jednak zdarzają a macierzyństwo nie zawsze jest kolorowe ale przy pomocy bliskich wszystko jest łatwiejsze .Nie odtrącajmy pomocy innych osób skoro chca nam pomóc a przedewszystkim nie bójmy prosić się o pmoc skoro jej potrzebujemy nikt nas nie potępi ani nie wyśmieje tylko bliscy będa dumni ze mogą nam pomóc.
Jeszce tylko prośba do wszystkich rodziców tych którzy spodziewają się dziecko i tych którzy już maja dzieci "KOCHAJMY SWOJE DZIECI TAKIE JAKIE SĄ I NIE OCZEKUJMY OD NICH ZBYT WIELEIC BO KAŻDE DZIECKO JEST INNE I POTRZEBUJE NASZEJ MIŁOŚCI I WSPARCIA"
Dziękuje fretka881 (Mama Natana)
„Moja nowa życiowa rola – rodzic KONKURS"
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.