Opublikowany przez: anna07 2011-07-14 21:16:58
02.03.2009 r.( poniedziałek ) zostałam szczęśliwą mamusią małej Mariczki.
We wtorek z samego rana poszłam pod prysznic, kiedy wróciłam na salę koleżanki powiedziały mi, że szukała mnie pani pediatra z noworodków.
Więc czym prędzej tam poszłam i usłyszałam, że córka ma zapalenie płuc i zabierają ją na erkę, i że w nocy dostała pierwszą dawkę antybiotyku. Tak strasznie płakałam, że nie mogę mieć jej przy sobie.
W środę około południa poszłam do pani doktor, która prowadziła moją córkę na erce i chciałam zapytać o jej stan. Pani doktor poprosiła żebym usiadła i powiedziła do mnie
-u pani córki zdiagnozowano obrzęk mózgu, doszło do niedotlenienia Centralnego Układu Nerwowego dziecko w tej chwili nie przyjmuje żadnego pokarmu dlatego dostaje kroplówki, czekamy jeszcze na konsultacje kardiologiczną stan dziecka jest bardzo krytyczny,
wtedy ja zapytałam
-to znaczy, że moje dziecko umiera??
Odpowiedziała
- tak ale robimy wszystko aby przeżyła. Proszę być dobrej myśli. Za chwilę dziecko zostanie przewiezione na OIOM.
W jednej chwili mój świat się zawalił. Wyszłam z gabinetu i tak strasznie zaczełam płakać. Wzięłam telefon i chciałam zadzwonić do męża ale nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. To było straszne powiedzieć własnemu mężowi że nasze upragnione i wyczekiwane słoneczko umiera.
Kiedy następnego dnia staliśmy koło naszej kruszynki, patrząc jak leży taka spokojna w inkubatorze, podeszła do nas pielęgniarka i powiedziała, że w nocy mała miała drgawki. Dostała kolejne leki i czopki uspokajające bo była bardzo niespokojna i się rzucała.
Tak bardzo się o nią baliśmy. Głaskaliśmy ją po jej małych rączkach, nóżkach, mówiliśmy do niej jak bardzo ją kochamy, że musi walczyć, że nie może nas zostawić i tak mijały kolejne dni.......
Kiedy po tygodniu poszłam ponownie do córki na salę i zobaczyłam, że jej inkubator jest pusty i jest przykryty białym prześcieradłem pomyślałam o najgorszym...
Zczęłam potwornie płakać i nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami, po chwili pielęgniarki mnie ocuciły i powiedziały, że córka żyje, że jej stan się polepszył i została przeniesiona na inną salę, i że tam będę mogła ją sama karmić, przewijać, ubierać.
Byłam taka szczęśliwa, szybko do niej poszłam, wzięłam na ręce i zaczełam płakać ale były to łzy szczęścia. Całowałam ją i płakałam, i dziękowałam Bogu że żyje. Szybko zadzwoniłam do męża i przekazałam mu cudowne wieści.
W szpitalu spędziłyśmy jeszcze kilka dni. Po dwóch tygodniach pobytu mogliśmy w końcu zabrać nasze największe szczęście do domu. Jaka to była ogromna radość dla nas wszystkich...
Przy wypisie dostaliśmy masę skierowań do specjalistów. Marika odkąd skończyła 4 tygodnie zaczęła być intensywnie rehabilitowana i tak jest do dnia dzisiejszego.
Na szczęście wyniki słuchu, oczu i serduszka są prawidłowe. Kiedy skończyła 9 miesięcy lekarze postawili diagnozę-Mózgowe Porażenie Dziecięce i Niedowład Lewostronny.
Dziś Marika ma skończone dwa latka i jest bardzo radosną, szczęśliwą, uśmiechniętą, dzielną i żywą dziewczynką.
Przed nami jeszcze długa droga w rehabilitacji ale najważniejsze, że są efekty....
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
164.126.*.* 2014.05.07 20:09
witam moja córeczka am ta samą chorobe ja ja juz trzy razy traciłam
Kasia Sadowska 2013.04.07 16:51
Aniu Twoja córeczka jest śliczna,wiem co czułaś bo przechodziłam to samo jak moja Amelka odchodziła. Dużo zdrówka i sił dla Was:)
79.185.*.* 2012.12.27 16:38
Witam ;-) bardzo.Pania prosze aby odezwala sie Pani do mnie na maila kasienkaa188@op.pl bede bardzl bardzo wdzieczna bardzo chcialabym z Pania porozmawiac .Pozdrawiam Katarzyna
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.