Opublikowany przez: edziaG 2011-01-14 17:08:34
Mój pierwszy poród był dla mnie wielkim wydarzeniem z kilku powodów. Po pierwsze jako młoda mama nie bardzo wiedziałam czego mogę się podczas takiego porodu spodziewać. Każdy troszkę inaczej to wszystko przeżywa i niekoniecznie potrafi przekazać wiedzę na ten temat innej osobie. Ja byłam przerażona, zachwycona, przejęta i wszystko inne na raz. Tak bardzo chciałam żeby nasz synek już był z nami. Dostałam skurczy więc poszliśmy z mężem do szpitala(jest blisko). Oczywiście on tak samo przejęty jak ja. Jako że byłam pierworódką to wszystko działo się wolno.Może dobrze bo miałam czas na pytania i przyzwyczajenie się do kolejnych etapów porodu. Wszystko szło jak w jakimś scenariuszu. Poród odbywał się bez problemu, nawet nie bolało mnie tak bardzo jak się wcześniej spodziewałam. Niestety nasze szczęście zaczęło się ulatniać. Okazało się że nasz synek jest poważnie chory. Od razu po urodzeniu został zabrany żeby mogli go zbadać i pomóc w walce o jego tak kruche jeszcze życie.Ogarnęło mnie przerażenie nikt nie chciał nam nic powiedzieć. Dopiero po pewnym czasie(dla nas to była wieczność) dowiedzieliśmy się że jest bardzo chory .Więc szczęście ale przetykane łzami, strachem i nadzieją, że może uda się nam uratować naszego synka.Niestety po tygodniach walki straciliśmy nasze szczęście. Po czterech latach znów szykowałam się do porodu. Teraz bałam się strasznie ale nie bólu porodowego tylko tego złego scenariusza. Rodziłam w CZMP w Łodzi. Miałam super opiekę pamiętam że byłam podłączona przez cały czas do KTG. Przez cały czas była blisko mnie położna i dwie praktykantki. Rodziłam w nocy tak jak za pierwszym razem, wiele wspomnień wtedy do mnie powróciło. To że mogłam słuchać bicia serca mojej córeczki bardzo mi pomagało.Ból wcale mi nie przeszkadzał w mojej głowie było tylko jedno: czy moje dziecko urodzi się zdrowe. Wiem że to może dziwnie brzmi, przecież miałam wszystkie badania które potwierdzały, że moja córcia jest zdrowa.Jednak coś w mojej głowie ciągle zadawało pytania czy na pewno, a może się pomylili i teraz znowu mi ją odbiorą jak wtedy.Na całe szczęście poród przebiegał szybko i bez komplikacji więc nie miałam zbytnio czasu na większe rozmyślania. Dominisia urodziła się o 5.15 w piątek 5 listopada 2004 roku. Jak ją zobaczyłam to pierwsze o co się zapytałam to czy jest zdrowa i czy jej nic nie jest. Teraz już nawet nie wiem ile razy pytałam o to lekarza. Musieli ją zabrać, żeby zmierzyć, zbadać i w ogóle. Nie mogliśmy wprost się doczekać jak ją oddadzą. Wróciła do nas ciągle na nią patrzyliśmy,była taka maleńka, taka kochana, taka krucha i delikatna ale była z nami i nikt jej nam już nie mógł odebrać.To po prostu było cudowne razem z mężem nie mogliśmy się nacieszyć tym że jest z nami . Nawet teraz często jak na nią patrzymy to przypomina nam się tamta mała istotka która wniosła w nasze życie tyle słońca. Teraz czekam na kolejny poród, wiem że mój synek jest zdrowy ale strach jest i nie zniknie do puki dzidziuś nie będzie z nami.Poród to zawsze wielkie szczęście, niesamowita tajemnica którą poznaje każda z nas ale każda przeżywa ją na własny sposób.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Isabelle 2011.01.21 17:13
Nie jestem stanie wyobrazić sobie co czułaś... Wszystkiego dobrego dla Was!!!
Mama Julki 2011.01.14 18:33
Edziu, bolesne wspomnienie, ale Wasz synek na pewno czuwa nad Wami... Życzę udanego porodu i zdrowego, silnego maluszka - braciszka dla Dominiki:)
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.