Opublikowany przez: ULA 2013-10-30 11:41:32
Nigdy mnie nie zawiódł, nie wyśmiał, nie zdradził powierzonego mu w myślach sekretu. W jego obecności mogłem spokojnie skupić swoje zamysły. To niezwykłe porozumienie bez słów. I tak ta nasza piękna przyjaźń trwała wiele lat, dopóki mój przyjaciel nie zaczął robić się bardziej wymagający i pochłaniał mi coraz więcej czasu.
W pewnym momencie zaczęliśmy przebywać ze sobą stale. Jak prawdziwi bracia. Nie oszczędzałem na mojego kumpla, ani on nie oszczędzał mnie. Po pewnym czasie zacząłem czuć się gorzej. Ale mój najlepszy przyjaciel nawet wtedy mnie nie opuścił. Trwał przy mnie jak stary pies i nie pozwalał bym i o nim zapomniał. To była piękna, odwzajemniona przyjaźń na lata....
Każdy wysiłek stał się dla mnie wyczerpujący, dawna kondycja odeszła w zapomnienie, a pasja jaką było pływanie, odebrało mi pogarszające się stale samopoczucie. Byłem w rozterce. Ale przyjaciel nadal przy mnie trwał. Nasza zażyłość umacniała się jeszcze bardziej, gdy ogarniała mnie flustracja i złość na samego siebie. Nie umiałem sobie pomóc... Niemoc i bezsilność zbliżały nas do siebie. Bo tylko on mnie rozumiał lecz nie umiał mi pomóc....
Mój najlepszy przyjaciel nie umiał mi pomóc...
Niedawno pojawiła się jednak pewna osoba, do której uczucie mógłbym porównać z uczuciem naszej braterskiej zażyłości. Było ono jednak trochę silniejsze i bardziej zaskakujące. Pojawiły się siły i chęci do walki, by ta osoba trwała przy mnie na wieki. To była miłość. Ogarnęło mnie przecudowne uczucie do pięknej kobiety, które nad wyraz dawało mi więcej pewności siebie i otoczeniu nadawało niezwykłego blasku.
Byłem zakochany po uszy...
Zdałem sobie jednak sprawę, że mój przyjaciel zaczyna nam przeszkadzać. Stał się pewnym ogranicznikiem pomiędzy nami. Nie umiałem się go pozbyć. Był przecież ze mną przez lata w najgorszych momentach.... Postanowiłem odciąć się od przeszłości raz na zawsze. Podjąłem wyzwanie zakończenia mojej przyjaźni z papierosem. Pomagała mi w tym moja wielka miłość. To był dopiero mały sukces, ale nasze uczucie umacniało się, a dzięki niemu trwałem w moim wyzwaniu!
Nie było łatwo. Można powiedzieć, że chwilami bywało naprawdę ciężko. Prawdę mówiąc, nie myślałem, że tęsknota będzie aż tak wielka. Coraz częściej pojawiała się tęsknota za przyjacielem. Pomogła mi moja miłość. Dzięki niej trwałem przy wyzwaniu. Moja miłość...tak dużo dla mnie znaczyła w tamtych momentach, wspierała. Ta przeszywająca tęsknota, a zarazem rozpacz i zaciekły upór, chęć walki, toczyły wewnętrzny spór.
Było ciężko. Na chwilę pomagały cukierki miętowe i gumy dla palaczy. Podgryzałem też imbir w kostkach. Czułem już wstręt do zapachu dymu tytoniowego, drażnił mnie gdy go czułem. Przez to okropne uczucie jadłem coraz więcej, by zagłuszyć pragnienie zapalenia. Postanawiam biegać, by stłumić myśli. Następnie pojawiały się kolejne "negatywy" rzucania palenia. Bóle głowy i nudności.
Ponieważ po zgaszeniu ostatniego papierosa mój organizm był już całkowicie wolny od nikotyny, to zaczęły dokuczać mi bóle i zawroty głowy. Jednak spacer na świeżym powietrzu bywał znacznie skuteczniejszy, niż tabletka przeciwbólowa. Ulgę przynosiła także woda w dużych ilościach i napar z mięty. Podobną kurację starałem się stosować na uciążliwy ból gardła, który doskwierał mi przez następne dwa tygodnie.
Po czterech miesiącach byłem nareszcie wolny!Wolny od uciążliwych negatywnych skutków i od największego "wroga", którego traktowałem jak najlepszego przyjaciela... Po nim pozostały mi jednak smutne wspomnienia i....zniszczone zdrowie. "Dochowałem się miażdżycy, wysokiego cholesterolu a w połączeniu z nadmiarem kawy-poważnych chorób serca...
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.