Opublikowany przez: Kasia P. Źródło artykułu: Dorota Lipińska 2015-12-21 11:34:03
Gdybym mogła, postawiłabym na stole kilka dodatkowych nakryć zamiast zwyczajowego jednego. Zaprosiłabym do stołu mojego tatę. Powiedziałabym mu jak bardzo tęsknię, choć od jego śmierci minęło już kilkanaście lat. Wspominalibyśmy nasze ostatnie spotkanie, które miało miejsce właśnie w święta. Śmialibyśmy się pewnie, wspominając wielkie zaspy śniegu, jakie tamtej ośnieżonej zimy leżały na poboczach. Dobrze byłoby go mieć na jeden chociaż wieczór. Poznałby mojego męża i może zawstydził się, że nigdy nie był tak dobrym partnerem dla mojej mamy, ani ojcem dla mnie. Poznałby moją córkę i… sama nie wiem co miałoby się wydarzyć. Kiedy zmarł, byłam nastolatką, nie zdążyłam go tak naprawdę poznać. A jestem go bardzo ciekawa.
Przygotowałabym miejsce dla synka mojej przyjaciółki. Tydzień temu skończyłby sześć lat, gdyby w ogóle zdążył mieć urodziny. Był pierwszym dzieckiem, przy którym poczułam instynkt rodzicielski, przy którym chciałam oddać mu swój oddech, żeby tylko mógł rosnąć, poznawać świat, rozwijać się, żyć… Siedzieliby przy stole ze swoim młodszym bratem i moją córką i śmiali się, kopiąc pod stołem, robiąc idiotyczne miny i wołając wciąż „gdzie Mikołaj?”.
Postawiłabym nakrycie z delikatnej porcelany dla kobiety, która była mi bardzo bliska. Nie wiem gdzie spędzi święta, może z rodzicami, może już z własną rodziną, może sama. Wiem natomiast, że nie będzie jej u mnie, nie usiądzie ze mną przy świątecznym stole. Zastanawiam się czasem dlaczego była dla mnie taka ważna. Chyba dlatego, że przy niej ja zaczęłam się stawać najprawdziwszą sobą. Nie znaczy to, że najlepszą – tą zaczęłam być przy moim partnerze i naszej córce. Jednak właśnie przy tamtej kobiecie zaczęłam odkrywać moc prawdy – takiej szczerości, która zmienia jakościowo życie. Dziś są jej urodziny, nie wiem sama czy czegoś jej życzę, chyba już nie. Gdyby jednak zjawiła się w moim domu…
Parę lat temu, w grudniu właśnie, zakończyło się moje małżeństwo. To była dobra decyzja, która po solidnej porcji bólu przyniosła mi masę szczęścia. Sądzę, że drugiej stronie także – dziś jest mężem i ojcem. Nie wiem czy szczęśliwym, bo od lat nie mamy ze sobą kontaktu, jednak czasem coś usłyszę od znajomych i wydaje mi się, że on też nie żałuje. Gdybyśmy mieli spotkać się właśnie teraz, w tym świątecznym okresie wypełnionym wspomnieniami z przeszłości, podziękowałabym mu za wszystko, co razem przeszliśmy, bo to był dobry, wartościowy czas. I pogratulowałabym, bo ciężko zapracował na sukces, który zaczęła odnosić niedawno jego marka – przy mnie nie rozwinąłby skrzydeł, nie wierzyłam w niego. Życzę mu rodzinnego szczęścia i zawodowego spełnienia.
I właśnie w grudniu pięć lat temu, przygotowałam na stole dodatkowe nakrycie dla mojej córki, którą nosiłam wtedy jeszcze pod sercem. Pamiętam jak szykowałam Wigilię z wielkim brzuchem. Jak kołysałam się jak kaczka, chodząc na bazarek po zakupy i jak pokonywałam z nimi w niemal godzinę dystans, który normalnie zajmuje mi najwyżej dwadzieścia minut. Z wielkim wzruszeniem wspominam ten grudzień przykryty puchową białą czapą. Było tak cicho, tak statycznie, tak bezpiecznie… Dopiero w styczniu, wraz z moją córką, pojawił się huragan, który od tamtej pory gna nas do przodu i sprawia, że czas ucieka i przemija jak szalony.
Święta mają to do siebie, że poruszają we mnie różne czułe struny. Zawsze stawiam na stole jedno dodatkowe nakrycie, żeby zadość uczynić tradycji. W tym roku może zaszaleję i postawię o trzy więcej. Pozwolę się zadziwić magii świąt – ciekawa jestem czy te dodatkowe nakrycia mają jakąś moc.
Autorka:
Dorota Lipińska - autorka książek dla dzieci, założycielka www.soojka.pl
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.