Mój rycerz zaczarował mnie w pierwszej chwili, w której go ujrzałam wychodzącego spod prysznica w jego pokoju w akademiku. Choć dziś jestem jego żoną, jestem sama, bo on jest na kontrakcie za granicą. Poznaj historię Alony i Rajmunda.
Gdy miałam trzynaście lat moja rodzina przyjechała z Ukrainy. Tu się uczyłam, tu pracuję i tu żyję. Teraz mam 25 lat i nadal nie mam polskiego obywatelstwa. Początkowo miałam kartę pobytu na rok, później na dwa lata, trzecia karta była na pięć lat bez prawa wyjazdu, a obecnie mam kartę stałego pobytu. Dziś moje dokumenty leżą już w kancelarii Prezydenta i czekają na jego podpis. Jest więc szansa, że już za kilka miesięcy otrzymam upragnione obywatelstwo i w końcu stanę się pełnoprawną obywatelką Polski. Karta stałego pobytu uprawnia między innymi do studiowania na takich samych zasadach, jak Polacy. Ja jednak miałam problem z dostaniem się na studia, bo urzędnicy w dziekanacie nie do końca wiedzieli, jak rozpatrzyć moje podanie. Po długich dyskusjach i sprawdzeniu zasad na jakich mogę być przyjęta, rozpoczęłam studia.
Swojego męża poznałam w akademiku, w którym mieszkałam podczas studiów. Pod koniec września, przerażona wielkim miastem dotarłam do akademika. Już pierwszej nocy była impreza integracyjna. Było na niej bardzo dużo ludzi, nie tylko z mojego roku, ale również innych mieszkańców Domu Studenckiego. Wśród nich najlepszy przyjaciel i współlokator mojego przyszłego męża. To on początkowo był mną zainteresowany. Okazało się, że studiował filologię ukraińską i tak od słowa do słowa umówiliśmy się, że pożyczy mi książkę z historii Ukrainy potrzebną mi na studiach.
Dwa tygodnie po tej imprezie postanowiłam znaleźć Łukasza, żeby pożyczyć w końcu od niego tę książkę. Nie było to łatwe, bo ciągle zmieniał miejsce pobytu, ale udało się. W momencie, gdy z nim rozmawiałam spod prysznica wyszedł Rajmund. Jego piękne długie blond włosy strasznie mnie zauroczyły. W pewnym momencie zapomniałam nawet po co przyszłam do Łukasza, tak byłam zapatrzona w Rajmunda.
Kolejne dwa - trzy tygodnie to było chodzenie w akademiku z góry na dół na herbatki (Rajmund mieszkał pięć pięter niżej). Rajmund wiedział, że wpadłam w oko jego koledze, dlatego był dość nieśmiały podczas naszych spotkań. Z czasem, kiedy moje intencje stały się jasne i Łukasz wyczuł, że ja nie przychodzę tam dla niego. chłopcy sobie poważnie porozmawiali i już nic nie stało na przeszkodzie, abym mogła zacząć spotykać się z Rajmundem.
Mój Rycerz zaczarował mnie od pierwszej chwili, w której go ujrzałam. W jednej chwili mój świat zwariował. W zdobywaniu serca mojego mężczyzny przyszła z pomocą grypa. Rajmund zachorował, więc przychodziłam do niego, gotowałam mu obiady, robiłam herbatę i dbałam, żeby szybko wyzdrowiał. W ten sposób, w myśl zasady „przez żołądek do serca” rozkochałam go w sobie. Jego opiekuńczość, dobre wychowanie i spokój to są te cechy, które sprawiły, że dobrze i bezpiecznie czułam się i czuję się przy jego boku.
Po pierwszym roku studiów rozstaliśmy się na trzy miesiące, ponieważ Rajmund wyjechał do pracy do Anglii. To był bardzo trudny okres, bo strasznie za nim tęskniłam, a nie mogłam pojechać razem z nim. Po jego powrocie byliśmy jeszcze bardziej pewni, że chcemy być razem na zawsze.
Czas mijał a ja coraz częściej myślałam, jak pięknie by wyglądał złoty krążek na moim palcu. Stwierdziłam, że nie będę wywierać na nim presji. Po ślubie swojego brata, Rajmund sam doszedł do tego, że chce założyć ze mną rodzinę. Choć nigdy nie naciskałam na ślub, to w głębi duszy cały czas czekałam na ten moment. Chciałam tego, ale jednocześnie bałam się zmian, jakie wiążą się z założeniem rodziny.
W zawarciu związku małżeńskiego nie przeszkadzało nam również to, że on jest katolikiem, a ja jestem prawosławna. Przed ślubem podpisałam dokument, że nasze dzieci będą wychowywane w wierze katolickiej. Mi to nie przeszkadza. Pochodzę z takiej części Ukrainy, w której Związek Radziecki skutecznie zwalczył religię. Ani moja rodzina, ani ja nie jesteśmy przez to przesadnie religijni.
Praktycznie od samego początku naszego małżeństwa jestem słomianą wdową. Rajmund ze względu na pracę jaką wykonuje większość czasu spędza za granicą, a ja jestem sama w domu. Smutno mi, ale muszę sobie z tym radzić. Pierwszy wyjazd po ślubie strasznie przeżyłam. To były dwa miesiące płakania w poduszkę i żalu, że mam męża, a jestem sama. Choć wciąż jest mi ciężko, to już się przyzwyczaiłam do samotności i radzę sobie z naszą rozłąką. Bardzo często kontaktujemy się przez internet, to jednak nic nie jest w stanie zastąpić mi braku męża przy mym boku. Mam tylko nadzieję, że wyjazdy Rajmunda wkrótce się skończą i będziemy mogli żyć jak normalna, szczęśliwa rodzina…
Marcin Osiak
m.osiak@familie.pl