Opublikowany przez: ULA 2013-11-07 08:38:09
(Październik – czerwiec)
Ciąża to najcudowniejsze i najpiękniejsze miesiące życia mojego, Gdyż w okresie 9-ciu miesięcy w moim ciele działo się coś niesamowitego. Najpierw ziarenko, dzidziuś, potem coraz większy bobasek, Powiększał się brzuch i później za krótki był pasek.
I MIESIĄC – październik
Długo o dziecko się nie staraliśmy, Gdyż po pół roku po ślubie o zapłodnieniu usłyszeliśmy. To było niesamowite uczucie, nie do opisania, Najpierw duża radość, a potem chwila zawahania. Czy jesteśmy przygotowani, na zostanie rodzicami.
Już po tygodniu nie mogliśmy się przyjścia na świat dziecka doczekać, A to trzeba było jeszcze prawie 9 miesięcy czekać. Początki były najtrudniejsze,
Poranne mdłości, wymioty to było najtrudniejsze. Podobno miałam niezłe humory, od bardzo radosnych , aż do pokory.
II MIESIĄC - listopad
Niestety dalej czułam poranne mdłości, ale wiedziałam, że to bliżej końca ich ostrości. Rodzina i mąż już na moje humory nie narzekali, Widoczne już się wtedy do nich przystosowali. Jak do tej pory nie miałam wygórowanych zachcianek, Piłam bardzo dużo mleka szklanek. Wtedy to mi mleko tak pachniało, że czasem to w lodówce go mężowi brakowało. Apetytu na słodycze nie miałam, i w nocy bardzo mocno spalam.
III MIESIĄC – grudzień
Samopoczucie już był bardziej korzystniejsze, Kolejne dni były już przyjemniejsze. I najważniejsze wizyta u lekarza w celu płci poznania, Ohhh USG jest nie do opisania. Od razu lekarka płci nie stwierdziła, a ja coraz bardziej się z dzidziusiem zżyła. Już brzuszek był coraz bardziej okrąglejszy, Mąż mi mówił, że jest on coraz bardziej piękniejszy.
IV MIESIĄC – styczeń
Porannych mdłości i wymiotów definitywnie było dość, Czasem byłam bardzo radosna, a czasem opanowywała mnie złość. Oczywiście hormony buzowały, co moje usta zjadały. Były to słynne ogórki kwaszone i śledzie, Nagle patrzę a mój mąż gdzieś jedzie, A on do sklepu po ogórki kwaszone, Bo są już wszystkie prze ze mnie „skończone”. Odpychało mnie od pospolitego jedzenia, często miałam problem z rybą i kurczakiem strawienia.
V MIESIĄC – luty
W nocy to nawet się budziłam i męża o lody prosiłam. Ochota do słodyczy mi już wróciła, Czekoladę i orzeszki ziemne bym non stop „muliła”. Brzuszek stawał się coraz bardziej większy, I biust był coraz większy. Mąż był wtedy jeszcze bardziej zadowolony, Pewnie pragnął z większym biustem żony.(hehe) W tym miesiące o płci dziecka się dowiedzieliśmy, I bardzo się ucieszyliśmy, Że to będzie córeczka , A więc mała piękna laleczka.
VI MIESIĄC – marzec
Pierwsze kopnięcie, pierwsze bardzo wyraźne poruszenie, To było jak największego marzenia spełnienie.Mąż trzymał dłonie na moim brzuchu wieczorami, Chciał poczuć dzidziusia, z jego kopnięciami. Już coraz trudniejsze było dla mnie zginanie, Ubieranie butów i wyprostowywanie.
Już więcej czasy w łóżku spędzałam, Kilka godzin w ciągu dnia spałam.
Owoce i warzywa spożywałam w większej ilości, Chciałam mocniejsza być na poród, wzmocnić swoje kości. Z mężem o wspólnym porodzie rozmawiałam, Troszkę się tej rozmowy obawiałam. Byłam ciekawa jak na nią zareaguje, I czy swoją postawą mi zaimponuje.
VII MIESIĄC – kwiecień
Często brzuszek swój głaskałam. A nieraz nawet lekko szczypałam, gdyż byłam ciekawa czy dziecko na to zareaguje, Skoro tak to znak że dobrze się czuje.
Już obawy co do porodu w mojej głowie się pojawiały, Ale szybko ustępowały.
Czekolada na pierwszym miejscu dalej była, A mleko nagle odstawiłam. Więcej czasu na spacerach z mężem spędzałam, Można powiedzieć że więcej świeżego powietrza potrzebowałam. Dużo ruchu mi zleciła lekarka, Trzymałam się za rękę z mężem, czułam się jak młoda parka.
VIII MIESIĄC - maj
Ohh coraz trudniejsze było zasypianie, I częste w nocy wstawanie. Kręgosłup niekiedy dawał mi znak życia, Choć się starałam, przed mężem nie było to do ukrycia. Cieszyłam się, że coraz bliżej do rozwiązania, ale miałam oczywiście pewne wahania, czy dorosłam do macierzyństwa roli, czy poród bardzo boli … Stawałam się coraz większa – to było najtrudniejsze, I chodzenie i ruch było już bardziej trudniejsze.
Wtedy to razem z mężem postanowiliśmy, że przecież w najpiękniejszych momentach razem być powinniśmy. Poczułam się jak w 7 niebie, że będę mieć męża podczas porodu blisko siebie. Oczywiście widziałam, że mąż się denerwuje, Boi się, czy do sytuacji się odpowiednio dostosuje.
IX MIESIĄC – czerwiec
To już ten miesiąc , już było odliczanie, Kiedy to się stanie. 16 godzin na dobę spałam, Dużo dużo odpoczywałam.
16 czerwiec – PORÓD
W tej chwili razem byliśmy,
Tak jak wcześniej to postanowiliśmy.
Poród 11 godzin trwał,
Wydawało mi się jakby czas wtedy w miejscu stał.
11 godzin w bardzo męczących i regularnych skurczach, w bólu i cierpieniu, Ohhh pamiętam o moim zmęczeniu.
Mąż trzymał mnie cały czas za rękę,
Widział mą wielogodzinną mękę.
Oczywiście na porodówce mnie położono,
I KTG podłączono.
Ból był tak silny- nie do opisania,
,że miałam już niekiedy chwile zawahania.
Ale wtedy uśmiech ukochanego,
To jak dodanie poweru niezwykłego.
Mąż mi otuchy dodawał,
Przez ten cały czas się ze mną nie rozstawał.
Nie mogłam uleżeć, wstawałam, siadałam, A niekiedy to nawet kucałam.
Z każdym nadchodzącym skurczem zwymiotować musiałam, Po prostu bardzo dużo cierpiałam.
Skurcze mnie wykańczały, majaczyłam,
Bardzo wyczerpaną się wtedy czułam.
Jednak później na widok położnej siły nagle odzyskałam.
I za siebie się twardo zabrałam.
Nagle odeszły mi wody,
Ohhh mąż mi podał wtedy kubek wody.
Pamiętam jak przez mgłę – to co się później działo.
Ale jakby tego jeszcze było mało,
Krzyczałam i piszczałam,
A co najciekawsze rękę mężowi zadrapałam.
Jednak mąż mnie uspokajał i głowę mi podtrzymywał Powtarzał mi żebym oddychała – ukochaną mnie nazywał.
Dodawał mi sił głównie pomiędzy skurczami, Które jakby chciały mi rozerwać brzuch – które trwały minutami.
Po kilku minutach położna nam oznajmiła, Że czas już przeć i wtedy wzmożona energia się pojawiła.
Żeby nasze dziecko przyszło na świat całe i zdrowe – o tym tylko myślałam, Mąż mi później powiedział, że wtedy to jak duże dziecko się uśmiechałam.
Oczy zamknięte miałam i nagle kogoś na brzuchu poczułam, I spełnioną kobieta i żoną się wtedy poczułam.
Córeczka była taka śliczna i bezbronna, płakała, Najważniejszą istotą w życiu się dla nas stała.
Patrzyliśmy na Nią z mężem jak zaczarowani, Ciężko jest to opisać słowami.
Z wielkim wysiłkiem córeczka oczka otworzyła, I po raz pierwszy na nas na swoich rodziców popatrzyła.
Z uśmiechem ogromnym na świecie ją powitaliśmy, Spełnionymi rodzicami się poczuliśmy.
Trzymałam Ją delikatnie, coś do Niej szeptałam, To że Ją kocham wciąż powtarzałam.
A mąż….. hm , Jego łzy wszystko mówiły,
Uczucia w tak twardym facecie się ujawniły.
Po chwili mąż przeciął pępowinę,
Ohhh ale wtedy to dopiero miał minę.
Potem córeczka do mierzenia i ważenia został zabrana I czyściutki i już w rożek ubrana, Razem z mężem na kruszynkę czekaliśmy, Ohh wtedy to się jeszcze bardziej zżyliśmy.
Każdy jej gest, ruch skrzywiona mina,
Takich chwil się nie zapomina.
Byliśmy szczęśliwi, że wszystko poszło tak jak tego chcieliśmy, Już całkiem się uspokoiliśmy.
Tacy dumni byliśmy,
A co najważniejsze, że razem to przeszliśmy.
Mieliśmy już wszystko, staliśmy się pełną i kochającą rodziną, Z uśmiechniętą ja ogromny księżyc miną.
To jest nasz wspólny cud,
Córeczka jest słodziutka jak miód.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
madziatrzos@interia.pl 2015.02.11 00:19
wzruszająca historia:0
madziatrzos@interia.pl 2015.02.11 00:18
świetna historia:)
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.