Opublikowany przez: centaurek 2011-02-19 14:27:43
MLM (Multi Level Marketing) - często kojarzony jest z piramidą finansową. Zupełnie jednak niesłusznie - w przeciwieństwie do piramid finansowych MLM po pierwsze - oferuje do sprzedaży rzeczywisty towar i po drugie - każde ogniwo struktury ma szanse na realny zarobek. Skąd zatem nasza nieufność i podejrzenia co do firm spod znaku MLM?
Struktura firmy MLM jest prosta - sprzedajemy towar (prowizja - pierwsza część naszego zarobku) oraz zdobywamy poleconych, czyli osoby, które sprzedają towar z naszego polecenia, a my w zamian za to otrzymujemy procent od sprzedaży. Czasami zarobki od poleconych są wielostrukturalne, tzn. dostajemy prowizję nie tylko od poleconych, ale także ich poleconych i poleconych ich poleconych.
Myślę, że co niektórzy dostrzegli już pewien plan. Cóż zatem prostszego, jak zdobyć sobie - powiedzmy - stu poleconych i siedzieć w domu, ciesząc się prowizją z ich sprzedaży? Hmm... Zapytajmy może królową nauk - Matematykę.
Na początek - zagadka. Wyobraźcie sobie, że razem z partnerem czy znajomym zakładacie spółkę MLM. Plan jest banalnie prosty - w pierwszym dniu znajdujecie po jednym (tylko jednym!) poleconym. W następnym wy i poleceni znajdujecie znowu po jednym (nadal tylko jednym!) poleconym. I tak dalej. Jak myślicie, ile osób będzie zatrudnionych w Waszej firmie po miesiącu? Cała wioska, dzielnica dużego miasta, a może nawet duże miasto o wielkości Warszawy? Zanim przeczytacie rozwiązanie, pomyślcie sami - jestem ciekaw, do jakich wniosków doszliście.
Ale czas na rozwiązanie.
Jak łatwo zauważyć, po pierwszym dniu w firmie zatrudnionych będzie 2^2=4, czyli czterech pracowników. W drugim - 2^3=8, czyli ośmiu pracowników. A zatem pod koniec miesiąca, jak łatwo obliczyć, w naszej firmie zatrudnionych będzie 2^32=4.294.967.296 ludzi. (Słownie - prawie cztery miliardy trzysta milionów) czyli ponad 70% mieszkańców planety.
I tu tkwi pierwsza pułapka MLM - aby zarabiać w tym systemie, trzeba mieć nie tylko poleconych, ale i klientów. A jeżeli w danym mieście poleconych jest dużo, siłą rzeczy liczba klientów zmniejsza się. Poza tym - optymistyczne założenia są takie, iż ktoś nasz towar kupi. Rzeczywistość okazuje się brutalna - albo klienci nie są zainteresowani naszą ofertą, albo kupują już u tego, który na danym terenie pojawił się pierwszy.
Struktura piramidy powoduje, że jedynymi, którzy zarabiają konkretne kwoty na handlu są ci, którzy znajdują się blisko wierzchołka. Im niżej, tym większe marzenia, ale mniejsze pieniądze. Coś, co w założeniu miało być pracą, staje się hobby. Można dorobić, ale nie można zarobić.
Pamiętam, jak swego czasu znajomy, pochłonięty sprzedażą jakiegoś ziołowego paskudztwa, co to leczy wszystko, nawet raka, chwalił się, jak to pojechał w nagrodę za skuteczną sprzedaż na weekend do hotelu Gołębiewski, zasponsorowany przez firmę. (Potem okazało się, że nie w całości zasponsorowany, ale to już inna bajka). Otóż wyjazd ten należał się tym, którzy sprzedali w miesiącu przynajmniej 50 butelek ziółek.
Niby fajnie, ale...
Zapytajmy znowu naszej królowej Matematyki
Koszt wyprodukowania butelki ziółek szacuję na ok. 20-30 zł. Powiedzmy, że wraz z kosztem sprowadzenia do Polski cena wynosi 50 zł. Sprzedawana jest ta butelka po 150 zł. Zysk firmy, po odliczeniu wszelakich prowizji dla akwizytorów, to - powiedzmy - 50%. Czyli 150 zł minus wypłata sprzedawcy (50 zł) minus koszt sprowadzenia i produkcji (50 zł) daje nam 50 zł czystego zysku na butelce.
Załóżmy, że na danym terenie jest dziesięciu sprzedawców, a do hotelu jedzie tylko jeden. Sprzedaż idzie różnie - najlepszy sprzedał 50 butelek, kolejny 45, kolejny 40 itd. Zysk firmy na danym terenie to (50*50+45*50+40*50...+5*50) = 13.750 zł. Gdybym miał firmę, a moi pracownicy generowali mi na czysto taki zysk w ciągu miesiąca, to co cztery tygodnie jeden z nich spędzałby weekend w hotelu Mariott. I robiąc to, na co ma ochotę.
Bo chyba nikt się nie spodziewał, że powyższy weekend w Gołębiewskim był bezinteresowny? Przecież to doskonały sposób na pranie mózgu - zebrania, szkolenia, wzajemne nakręcanie się, zaszczyt uściśnięcia dłoni prezesa...
MLM to niestety w większej części marzenia, niż praca. Są oczywiście i tacy, którzy potrafią się w takich firmach odnaleźć, ale to rzadkość. Z reguły złudzenia rozwiewają się szybko. Bo w MLM - wbrew pozorom - to nie inni pracują na nasz zarobek, ale to my pracujemy, by owocami naszej pracy karmił się ktoś.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
217.98.*.* 2011.04.27 21:02
Dobrego produktu nigdy nie trzeba godzinami zachwalać, jeśli ktoś to robi to znaczy że chce nam wcisnąć bardzo drogi bubel.
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.