Opublikowany przez: apis74 2011-11-03 12:05:08
Długo się zastanawiałam, czy opisać tę rodzinną historię. Przecież wiele rodzin skrywa jakieś mroczne tajemnice, bardzo smutne wydarzenia czy tragedie, które poruszają nawet obcych ludzi. Najboleśniejsze są te zdarzenia, które wiążą się ze śmiercią kogoś bliskiego, lubianego, kogoś kto zawsze był i nagle, pewnego dnia odchodzi.
Teraz, w okresie dnia Wszystkich Świętych wspominamy wszystkich tych, z którymi już nie możemy porozmawiać, a jedyną rzeczą, jaką jesteśmy w stanie dla nich zrobić jest zapalenie znicza i cicha modlitwa nad grobem.
Historia, którą pragnę opisać zdarzyła się w lutym tego roku. Pamiętam było mroźno, ale słonecznie. Rano, gdy jeszcze leżałam w łóżku, przyszedł tata do domu i powiedział, że wujek nie żyje. Wszyscy wiedzieli, że był chory. Nowotwór. Przeszedł operację, brał chemioterapię, ale rzadko już wychodził z domu – był zbyt słaby…
A kiedyś to był taki pracowity człowiek. Nieraz śmialiśmy się z niego, że nie potrafi ani na chwilę usiedzieć w jednym miejscu, że nie potrafi odpoczywać. Pracował na działce, odprowadzał wnuczkę najpierw do przedszkola, a później do szkoły. Zawsze był bardzo pogodnym człowiekiem.
Pomimo, że jego śmierć nie była dla nas dużym zaskoczeniem, to zrobiło nam się smutno „na sercu”, że nigdy już go nie zobaczymy. Tym bardziej była to trudna sytuacja, że jego syn, a mój kuzyn, przebywał w szpitalu, po wszczepieniu zastawki serca.
Po południu dostaliśmy wiadomość, że stan kuzyna bardzo się pogorszył – praktycznie jest w krytycznym stanie. Szybko została zamówiona msza w jego intencji i jeszcze tego samego dnia wieczorem została odprawiona. Cała rodzina drżała o jego zdrowie. Po mszy ciocia podeszła do nas i powiedziała, że jej syn umiera. Płakała.
Wróciliśmy wszyscy do domu i zajęliśmy się swoimi sprawami. Około godziny 21.30 zadzwonił telefon. Mnie serce zaczęło strasznie szybko bić. Chyba przeczuwałam, że podnosząc słuchawkę usłyszymy złą wiadomość. Mama odebrała telefon. Dzwonił brat mojego taty. Usłyszałam jak mama mówi – „Chyba żartujesz?”. Gdy weszła do mojego pokoju, zapytałam tylko – „Krzysiek?”. Potwierdziła skinieniem głowy. Mój kuzyn nie żył, pomimo, iż znajdował się w jednej z najlepszych klinik kardiologicznych w Polsce.
Rano zmarł ojciec. Wieczorem jego syn. W jednym dniu odeszły dwie osoby, które mieszkały pod jednym dachem. Osoby, które nie zginęły w wypadku samochodowym, nie zatruły się tlenkiem węgla, ale zmarły „jakby” niezależnie od siebie. Zmarły chorując na całkiem inne choroby. Choroba wujka była śmiertelna i lekarze nie pozostawiali większych nadziei na wyzdrowienie. Ale kuzyn miał z tego wyjść, wyzdrowieć, wrócić do rodziny, do pracy…
Gdyby ich śmierć oddzielało choćby kilka dni… ale odejście dwóch osób w ciągu kilku godzin? To zakrawa na żart Pana Boga. Czy Bóg zabierając ich, nie zastanowił się nad tym, że ciocia traci męża i syna, kuzynka męża i teścia, a dzieci ojca i dziadka? Czy spokojni i lubiani ludzie zasługują na tak okrutne traktowanie ich przez los?
Dwa dni później odbył się pogrzeb wujka. Przyjechała rodzina, przyszli znajomi, sąsiedzi i mieszkańcy naszej małej wioski.
Za następne dwa dni odbył się drugi pogrzeb… kuzyna. Wydawało mi się, że jestem świadkiem czegoś na kształt déjà vu – widziałam tych samych ludzi, te same zapłakane twarze, te same osoby idące zaraz za trumną. Ten sam ksiądz. Ta sama droga na cmentarz i nawet podobna pogoda – mroźna, ale słoneczna.
U nas jest takie powiedzenie, że jak zmarły za życia był dobrym człowiekiem, to w dniu pogrzebu zaświeci mu słońce. Wujkowi i kuzynowi zaświeciło. Szkoda tylko, że oni nie mogli cieszyć się jego ciepłem… a może mogli… gdzieś tam… w niebie.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
aleantomar 2011.11.10 19:53
tak, kiedys moja znajoma opowiadala, jak jej rodzina wracala z pogrzebu wlasnego syna i kilka metrow od domu zgineli we wypadku samochodowym...w samochodzie byly chyba 3 osoby o ile dobrze pamietam)straszne...to malo powiedziane!!! Niestety wypadki chodza po ludziach, a nam nie pozostaje nic innego jak tylko sie z tym pogodzic i dzielnie znosic bol
Sonia 2011.11.09 13:36
Straszne to, co musieliście przejść....
Justyna mama Łukasza 2011.11.09 08:53
Szok, ja bym nie przeżyła takiej tragedi. To okrutne, nawet jak staram się myśleć pozytywnie, że może maja tam na gorze jakąś misję to nie znajduję sensu śmierci tego młodego człowieka. Wspołczuje bliskim.
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.