Opublikowany przez: ULA 2012-08-13 08:49:22
Pierwszy raz w ciążę zaszłam w ciążę w maju 2010 roku, niestety moje szczęście nie trwało długo - w czerwcu okazało się, że mam puste jajo płodowe które należy usunąć. I tak pomimo woli musiałam poddać się zabiegowi "skrobanki". Bardzo źle zniosłam to psychicznie, marzyłam o dziecku.
W kolejną ciążę zaszłam dokładnie rok po tamtych wydarzeniach - w maju 2011 roku ( co za ironia losu). Mając w głowie złe doświadczenia, regularnie chodziłam na wizyty lekarskie, stosowałam się do zaleceń i bardzo uważałam na siebie. Na II badaniu prenatalnym okazało się, że dziecko ma wykrzywione stopy- stopy końsko szprotawe (SKS).
Lekarze nie chcieli udzielić mi informacji na temat tego schorzenia mówiąc, przyznam się, że sama nigdy o nim nie slyszałam, biłam się z myślami co zrobić, dlaczego los rzuca mi pod nogi kolejna kłodę, dlaczego to moje dziecko musi być chore,czy damy z mężem radę. Szukałam informacji w internecie na temat SKS, miałam łzy w oczach widząc zdjęcia malutkich dzieci z wykrzywionymi stópkami.
W lutym 2012 na świat przyszła moja córeczka, już w szpitalu przekonałam się, że mogę liczyć tylko na siebie w walce o zdrowie mojej córki. W szpitalu nie bylo specjalisty ktory byłby w stanie zająć się stopkami mojej pociechy. Pediatra nie potrafił mi powiedzieć jaki to jest stopień wady, czy córka będzie chodzić i gdzie mam ją leczyć, usłyszałam tylko, że powinna mieć założone gipsy na nogi najpóźniej w 4 dobie życia bo ważne jest szybkie podjęcie leczenia, póki kości są miękkie.
No i rozpoczął się mój wyścig z czasem. Już ze szpitala dzwoniłam i szukałam odpowiednich lekarzy. Tak trafiłam w 5 dobie życia córci do kliniki do Katowic, ortopeda obejrzał stópki, zlecił nawilżanie stóp, rehabilitację i kolejną wizytę za 7 dni w celu założenia gipsów. Cudem znalazłam rehabilitanta, który miał doświadczenie w rehabilitacji takich maluszków - jak się później okazało był on "aniołem stróżem" Laury.
I tak 2 razy jezdziłam z córką na rehabilitację i sama ćwiczyłam z nią metodą Vojty 3 razy dziennie w domu. Ona płakała a ja razem z nią, serce mi pękało slysza te krzyki i cierpienie mojego dziecka. Mąż tego nie wytrzymywał, chciał odpuścić, a ja walczyłam, zaciskałam zęby i ćwiczyłam, ćwiczyłam.
W głowie powtarzałam jak mantrę, że to wszystko po to abyś mogła chodzić, biegac i tańczyć córeczko! Lekarz zrobił nam gipsowe łuski które sami ściągaliśmy i zakładaliśmy- efekt tego był taki, że malej porobiły się rany i odciski na nóżkach. Po 1,5 miesiąca zakładania łusek i rehabilitacji efekty były wymierne a kości powolli twardniały, widząc to nasz rehabilitant polecił specjalistę z Krakowa Prokocimia doktora Miklaszewskiego który specjalizuje się w leczeniu SKS.
Nie zastanawiając się dlugo zadzwoniłam do szpitala do Prokocimia, niestety usłyszałam, że terminy wizyt są bardzo odległe a my przecież nie mieliśmy więcej czasu do stracenia! Zalogowałam się na forum dla rodziców dzieci z SKS i zdobyłam prywatny numer do doktora Miklaszewskiego.
Udalo mi się umówić na wizytę kolejnego dnia. Lekarz od razu założył córce pełne gipsy, od pupy po palce. Na zmianę gipsów i nową korekcję stóp jeździliśmy co tydzień przez 2 miesiące, po tej serii córcia miała nacinane ścięgna Achillesa i później znowu pełne gipsy na 3 tygodnie. W tej chwili córka nosi szynę Denis- Browna 24h na dobę, jak zacznie wstawać do chodzenia będę mogła ją ściągać na dzień a zakładać tylko do spania i tak do 4 roku zycia. Szyna ma za zadanie utrzymać stopy we właściwej korekcji i zapobiegać nawrotom schorzenia.
Dzisiaj Laura ma prawie 6 miesięcy, jest moim największym szczęściem, moją bohaterką! Jej stópki wyglądają prawie tak jak u zdrowego dziecka.
"Nasza walka z chorobą - KONKURS" - praca nadesłana na adres e-mail
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.