Opublikowany przez: Kasia P. 2016-10-11 13:11:58
Tak naprawdę ten tydzień uciekł mi z powodu poprzedniego weekendu i poniedziałku – było mi po prostu bardzo smutno z powodu wydarzeń w całym kraju. Nie będę jednak pisała o polityce, o prawie i bezprawiu, o gwałtach na godności. Pozwoliłam sobie tylko na jeden komentarz, maleńki niczym Ziemia w kontekście Galaktyki – tytułując ten felieton.
Zamiast tego, porozmawiajmy o dzieciach – czy Ty też chciałabyś dać swojemu gwiazdkę? Przychylić nieba? Podarować księżyc w pełni? A może księżyc to za mało? Według mnie – tak. Bo cenniejsze, co możesz dawać każdego dnia, to solidne ramy, w których dziecko może swobodnie się poruszać, bezpiecznie eksplorując świat.
Już Mrożek w Tangu prześmiewczo ukazywał rodzinę wyzbytą wszelkich granic, której członkowie cieszyli się pełną wolnością. A czy szczęściem? Niekoniecznie. Bo bezstresowe wychowanie ukazuje nam się w krzywym zwierciadle. Za często traktowane dosłownie jako pełna swoboda i jako takie krytykowane. Osobiście wierzę, że to idea, wedle której mamy oszczędzić dziecku stresu – poprzez wyznaczanie jasnych granic i konsekwentne ich przestrzeganie.
Wróciłam ostatnio do jednej z moich ulubionych książek, Koraliny, Neila Gaimana. Jeśli nie znasz – polecam – książka na jeden, może dwa, wieczory. Dla najmłodszych zbyt trudne i zbyt niepojące, ale jeśli Twoje dziecko ma 9-12 lat, warto sięgnąć do tej lektury razem. Książka jest magiczna, trochę jak Alicja w krainie czarów, jednak odwołująca się bezpośrednio do fantazji o „lepszych” rodzicach. Nie słyszałaś nigdy od swojego dziecka, że jesteś okropna? Koralina jest dla mnie lekturą niezwykle pokrzepiającą. Czuję po niej spokój, jaki daje bycie dzieckiem „skrępowanym” przez życie według reguł ustalanych przez dorosłych.
Jednak to właśnie te reguły są w moim domu coraz częściej powodem sporów. Moja córka nazywa je niesprawiedliwymi i nie może zrozumieć dlaczego to dorośli ustalają zasady, a nie dzieci. W pierwszym momencie odpowiedź wydała mi się oczywista i natychmiast podzieliłam się nią z moim dzieckiem:
- To my, rodzice, jesteśmy za ciebie odpowiedzialni. Ty ponosisz konsekwencje, ale my odpowiedzialność.
Zaraz potem pomyślałam jednak o tym jak trudno mi czasem te reguły ustalać, jak wciąż się tego uczę, bo mnie samej były zawsze narzucane – przeszłam z dzieciństwa, w którym musiałam się podporządkowywać do dorosłości, w której muszę sama ustanawiać zasady. Dlatego zaczęliśmy w naszej rodzinie współpracować w tym zakresie. Nadal odpowiedzialność jest po stronie dorosłych, nadal naszym przywilejem jest decyzyjność, ale konsultujemy się z naszą córką. O dziwo, takie zasady, w których ustalaniu brała udział, są dla niej łatwiejsze do zrozumienia i przestrzegania.
Zaś co do doświadczania zupełnie nowego – nasze dzieci robią to każdego dnia, bo co dzień poznają nowy element świata. Wybrałam się z moją koleżanką na trzy dni do Londynu. Nigdy nie byłam w tak dużej metropolii i zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Po powrocie zastanawiałam się dlaczego i doszłam do wniosku, że to dzięki ogromnej liczbie nowych bodźców, jakim zostałam poddana. Ludzie, architektura, język, komunikacja miejska, lewostronny ruch – wszystko to pobudziło jakieś uśpione receptory w moim mózgu. Chociaż nie zdarzyło się na miejscu nic niezwykłego, wrażenia mam wręcz kosmiczne – oto co daje jakiś nowy „pierwszy raz”. A kiedy ty ostatnio zrobiłaś coś po raz pierwszy?
Autorka:
Dorota Lipińska - autorka książek dla dzieci, założycielka www.soojka.pl
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.