Zwyczajne życie studentki, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki złej wiedźmy w jednej chwili zmieniło się w koszmar. Wpakowała się w związek z alkoholikiem i narkomanem, z którym ma dziecko. Dziś Ania jest samotną mamą Kubusia, a facetów zmienia jak rękawiczki, ponieważ żadnemu nie ufa i boi się poważnego związku. Poznaj jej historię na Familie.pl.
zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu,
fot. photoxpress.com
Jeszcze kilka lat temu wiodłam zupełnie zwyczajne życie. Studiowałam, spędzałam czas na imprezach ze znajomymi, żyłam pełnią życia. Moje „normalne” życie skończyło się, gdy poznałam Rafała. Zakochałam się w nim bez pamięci. Był moim księciem z bajki. Przystojny, inteligentny, miły i romantyczny…
Myślałam, że dostałam przepiękny dar od losu. Niestety po kilku miesiącach naszego cudownego związku mój Książe zaczął zamieniać się w ropuchę. Paskudną, obrzydliwą ropuchę.
Okazało się, że wszystkie cudowne chwile, które razem spędzaliśmy to była tylko gra. Rafał był muzykiem. Dowiedziałam się też, że miał problemy z alkoholem i narkotykami. Niestety nikt mnie wcześniej nie ostrzegł, a ja ślepo zakochana nie zauważyłam, że z moim chłopakiem nie wszystko jest w porządku.
Choć wiem, że przez pierwsze miesiące naszej znajomości nie pił i chodził na terapię, to jednak nałóg okazał się od niego silniejszy. Wpadał w ciągi alkoholowe i znikał na całe dnie. Ja naiwna myślałam, że uda mi się go z tego wyciągnąć i założymy szczęśliwą rodzinę. Kochałam go i ufałam dlatego nie potrafiłam odejść wiedząc, że potrafił czasem mnie uderzyć…
Przez kilka miesięcy nasz związek był, ale go nie było. Rafał jak nie pił, to powtarzał, jak mocno mnie kocha i że świata poza mną nie widzi. Jego rodzina wzbudzała nadzieję, że dzięki mnie może się zmienić. Rodzina miała nadzieję, ja miałam nadzieję, a Rafał ani myślał się zmienić, a był tak pewny mojego uczucia do niego, że pozwalał sobie na coraz więcej. Miarka się przebrała, gdy zaczął na mnie krzyczeć w moim domu, w obecności mojej rodziny. Wtedy do akcji wkroczyła moja mama, która wyrzuciła go z domu. Choć ona podjęła decyzję za mnie, to Przyznam, że poczułam ulgę. Już wiedziałam, że czas z tym skończyć, że skoro coraz bardziej się go boję, to nie może być dobre uczucie. To był początek mojego uwalniania się od niego.
Dzwonił, szukał kontaktu, ale nie zamierzałam z nim rozmawiać, chodziłam okrężnymi drogami, żeby go nie spotkać. Podświadomie bałam się, że znowu mnie zmanipuluje, że ulegnę i wrócę. Powoli wracałam do życia, odnawiałam relację z przyjaciółmi, od których zupełnie mnie odseparował. Nadrabiałam zaległości na studiach, musiałam zaliczyć ostatni rok, obronić prace licencjacką. I zaczęłam czuć się wolna, jakbym po wielu miesiącach obudziła się ze złego snu.
W dzień po skończeniu studiów, na rutynowej wizycie lekarskiej usłyszałam: Gratuluję, jest pani w trzecim miesiącu ciąży. Jedno zdanie, a w ciągu paru sekund cały mój świat stanął na głowie. Szok, niedowierzanie, wściekłość i ogromy strach. I malutka fasolka na ekranie USG, gdy ją zobaczyłam, pomyślałam sobie: mój Kubuś.
Moi rodzice nie byli zachwyceni ciążą. W domu wywiązała się wielka awantura i padło mnóstwo gorzkich słów. Początkowo rodzice kazali mi się spakować i zniknąć im z oczu, twierdząc, że ciąża, to nie ich problem. Nigdy tak się nie bałam – lęk, niepewność, brak perspektyw.
Byłam zupełnie sama, z dzieckiem w drodze, bez pracy, bez mężczyzny przy boku i bez wsparcia ze strony rodziny. Mogłam liczyć tylko na przyjaciół, bez nich pewnie zupełnie bym się rozsypała. Ale choć mnie pocieszali, jestem pewna, że nie mieli pojęcia, co tak naprawdę przeżywam.
O ciąży oczywiście powiedziałam Rafałowi. Właściwie to napisałam mu SMSa, bałam się zadzwonić. Uznał, że to nie jego problem i nic go to nie obchodzi, a poza tym, nie ma pewności czy to naprawdę jego dziecko. Na wiele miesięcy zniknął z mojego życia.
Mimo, iż uwolniłam się od Rafała, to było mi smutno. Znałam go i wiedziałam, jakim jest człowiekiem. Chciałam jednak, aby Kubuś miał ojca, a ja normalną rodzinę i dom. Straszna złość się we mnie zbierała, gdy widziałam na ulicy szczęśliwych ojców z dziećmi, czy całe rodziny, które uśmiechnięte sobie spacerowały. Złościłam się, bo wiedziałam, że mnie czeka inny los. Nie potrafiłam się cieszyć ciążą. Dla mnie czekanie na poród było jak oczekiwanie skazańca na przyjście kata. W przypływie smutku poniżyłam się nawet do tego, że zaproponowałam mu, aby do mnie wrócił. Na szczęście tak się nie stało…
W miarę, jak czas upływał, coraz bardziej przyzwyczajałam się do myśli, że będę samotną mamą. Rodzice, choć początkowo nie akceptowali mojej ciąży, powoli pogodzili się z myślą, że będą dziadkami. A ja, po kilku tygodniach szoku, niedowierzania, bicia się z myślami i użalania nad swoim losem, powróciłam do codziennego, choć już nie takiego samego życia. Zaczęłam studia magisterskie wiedząc, że jeśli od razu nie pójdę za ciosem i ich nie skończę, to już nigdy tego nie zrobię. Zajęłam się nauką, brzuszek sobie rósł, ostatnie egzaminy zaliczałam już w terminie porodu.
Urodziłam Kubusia zupełnie sama, w środku nocy. Nikt na nas nie czekał na korytarzu. Jednak to wszystko przestało się liczyć, gdy położna położyła mi na brzuchu moje nowonarodzone maleństwo. Maleńka, krucha istotka, która sprawiła, że zapomniałam o całym świecie. Moje dziecko, za które od teraz jestem odpowiedzialna. Mój synek, który będzie mnie kochał bezwarunkowo, za to, że jestem. Tylko mój...
Nie było łatwo – nieprzespane noce, bieganie na zajęcia, potem z wózkiem po parku. Przez pierwsze tygodnie zasypiałam dosłownie wszędzie, na wykładach, w autobusach… Skłamałabym, gdybym powiedziała, ze poradziłam sobie ze wszystkim sama. Bardzo pomogli mi rodzice, a moja mama jest dla ukochanego wnuczka jak druga matka. Jednak różowo nie jest, wyrzutów i gorzkich słów słucham do dziś. Przykre jest słyszeć od własnej matki, że jestem do niczego, zmarnowałam sobie życie, a we własnym domu nie jestem u siebie.
Kubuś nie pyta o tatę, choć go zna – raz na pół roku szanowny ojciec przypomina sobie o dziecku i wpada na parę godzin. Wiem, że kiedyś będę musiała poruszyć z synem ten temat, ale boję się. Odwlekam ten moment jak tylko się da. Wciąż sobie tłumaczę, że jest jeszcze za mały na taką rozmowę. Dziś Kubuś ma trzy i pół roku i wiem, że ta trudna rozmowa jest coraz bliższa. Muszę z nim w końcu porozmawiać, choć na razie nie wiem jak. Bezboleśnie pewnie się nie da.
Choć było naprawdę ciężko, te najgorsze chwile chyba już minęły. Mam cudownego synka, pracę, która sprawia mi przyjemność i sprawdzonych przyjaciół – ci fałszywi zniknęli z horyzontu na początku mojej ciąży. Problemem są za to relacje damsko - męskie. Nieszczęśliwy związek z Rafałem sprawił, że przestałam ufać facetom. Choć chciałabym, to boję się poważnego związku, dlatego pewnie pakuję się w takie, które nie mają przyszłości. Obecnie jestem związana z żonatym mężczyzną. Mi to nie przeszkadza, jemu chyba też. Nasza znajomość i tak niedługo się skończy…
wysłuchał:
Marcin Osiak
m.osiak@familie.pl